MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czyż nie kocha się koni?

Redakcja
Fot. Maciej Hołuj
Fot. Maciej Hołuj
- W 2004 roku przyjechał do mnie Krzysztof Pstruś, wielki miłośnik koni, jeden z organizatorów rajdów konnych w Raciechowicach, aby zarejestrować w moim warsztacie przyczepę dla... koni - wspomina Jerzy Rachwał. - Od słowa do słowa zostałem zaproszony do Żerosławic, gdzie prowadził swoją stajnię i udzielał lekcji konnej jazdy. Skorzystałem z zaproszenia. Krzysiek wsadził mnie na jedną ze swoich łagodnych klaczy i... tak się zaczęło.

Fot. Maciej Hołuj

PASJE. Miłość do koni w przypadku Jerzego Rachwała, myślenickiego przedsiębiorcy, rozpoczęła się - całkiem niewinnie - siedem lat temu. I wciąż trwa.

Jerzy Rachwał nie ukrywa, że zainteresowanie końmi przypada u niego jeszcze na okres dzieciństwa. Trudno się zatem dziwić, że mając taką okazję skorzystał z niej i pojechał do Żerosławic. - Potem zajrzałem do myślenickiej stajni Kazia Gurbisza, który wówczas był właścicielem dwóch czy trzech hucułów i przetrzymywał je pod specjalnie zbudowanym w tym celu zadaszeniem. Przypadek sprawił, że wziąłem po raz pierwszy w życiu udział w zawodach konnych. Jeżdżąca u Gurbisza Hania Paczyńska urodziła właśnie syna i Kazio Gurbisz rozglądał się za jeźdźcem, który wystartowałby na jego Wielokropku w rajdzie konia w Raciechowicach. Wybór padł na mnie. Pojechałem i zająłem drugie miejsce. Tak mnie to zakręciło, że wpadłem w konie nieodwołalnie i po same uszy...

W 2007 roku Jerzy Rachwał pojawił się po raz drugi w Raciechowicach, stając na starcie rajdu. Jednak teraz już jako bardziej doświadczony jeździec z większymi ambicjami. - W 2007 roku wygrałem raciechowickie zawody i ten sukces przypieczętował moją decyzję o zakupie konia na własność - mówi Rachwał.

Wybór padł na Dino, konia małopolskiego, kresowego, którego jeździec nabył w hodowli w Horyszowie. - Kiedy zobaczyłem tego wałacha zakochałem się w nim. Po pięciu minutach był mój. Kupiłem go z myślą o tym, że będę na nim startował w rajdach.

Przez rok Rachwał i jego nowy koń Dino przygotowywali się do pierwszego wspólnego startu. W 2009 roku wzięli udział w raciechowickich zawodach. Zakończyły się one jednak totalnym fiaskiem. W połowie dystansu Dino zgubił podkowę i jeździec, aby ustrzec konia przez kontuzją pokonał wraz z nim dystans dziesięciu kilometrów... na piechotę.

W ubiegłym roku myśleniczanin dokupił drugiego konia, klacz o imieniu Kuna. Pochodziła z tego samego źródła co Dino. - Byłem już posiadaczem licencji zawodniczej i bardzo poważnie myślałem o startach, musiałem mieć drugiego konia. Poza tym, koń jest zwierzęciem stadnym, więc dobrze się stało, że Dino otrzymał towarzystwo.

Oba konie Jerzego Rachwała stoją na co dzień w stajni w Łyczance. Mogą tam liczyć na bardzo dobre warunki i opiekę. Ich właściciel odwiedza je trzy, cztery razy w tygodniu. - Stajnia w Łyczance to solidna firma, wiem, że moje konie dostają do żłoba to, co powinny, że są przechowywane w czystych warunkach i że mogą się wyhasać na dużej łące zarówno w lecie, jak i w zimie.

Jeździec wsiąkł w rajdy konne na dobre. Trenuje trzy, cztery razy w tygodniu. Od ubiegłego roku startuje regularnie w imprezach rozgrywanych dla amatorów na terenie całego kraju. W tym roku występował już w Łodzi, Zabajce, Raciechowicach. Z różnym skutkiem.

W Raciechowicach, gdzie z racji doświadczenia był faworytem w swojej kategorii nie udało mu się wygrać. - Ktoś złośliwie przesunął strzałkę kierunkową i pojechałem w złą stronę, nadkładając około trzy kilometry. Zanim się zorientowałem, że jestem w "malinach" o zwycięstwie można było zapomnieć. Ukończyłem jednak bieg, aby sprawdzić kondycję konia. Okazało się, że jest doskonale przygotowany.
Zawodnik chce w tym roku wziąć udział jeszcze w kilku zawodach. W połowie sierpnia pojawi się na trasie 80-kilometrowego rajdu w Krainie Kuhajlana, potem we wrześniu lub w październiku w Zabajce, gdzie na jeźdźców czeka także dystans 80 km. - Jeśli uda mi się ukończyć te biegi, zdobędę III klasę w rajdach długodystansowych. Jak na moje potrzeby i prezentowany poziom, to zupełnie wystarczająca klasa - mówi Jerzy Rachwał. - W chwili obecnej poświęcam koniom około czterdziestu procent swojego wolnego czasu. Nie robię tego i nie startuję w zawodach po to, aby zdobywać trofea i sławę, ciągnie mnie do koni ze zwykłej ludzkiej przyjemności. Po prostu kocham to zajęcie i tyle.

Maciej Hołuj

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski