Dajmy się przekonać kandydatom do PE

To prawda, że europarlament wydaje nam się czymś bardzo odległym, zajmującym się dziwnymi regulacjami, może i nawet niepotrzebnie. Ale wbrew pozorom to ważna instytucja. Może trochę przerośnięta, zbyt kosztowna w utrzymaniu, ale jednak ważna.

Może skutków pracy europosłów nie widzimy bezpośrednio, ale naprawdę wiele ich inicjatyw ma wpływ na nasze codzienne życie (ceny rozmów telefonicznych już teraz, gaz łupkowy w przyszłości). Prawdą jest również to, że nie wie o tym wielu obecnych europosłów, a tym samym nie sprzeciwia się szkodzącym naszemu krajowi przepisom wtedy, gdy może to być jeszcze skuteczne (chodzi np. o tradycyjne wędzenie kiełbas).

Wszyscy uczestnicy wyborczej rozgrywki podkreślają, jak jest ona ważna dla naszej przyszłości. Każdy z nich podaje jednak zupełnie inną argumentację. Dla jednych najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo i silna Unia Europejska.

Drudzy twierdzą, że najpierw trzeba zrobić porządek w kraju, co od razu poprawi naszą pozycję na europejskiej mapie. Są i tacy, którzy wybierają się do europarlamentu tylko po to, by go zlikwidować. Przynajmniej tak twierdzą.

Słuchajmy tych argumentów. Poświęćmy trochę czasu na to, by się nad nimi zastanowić. Ale nie dajmy się omamić telewizyjnym reklamówkom, które w tym tygodniu zdominują przekaz wyborczy. Podejmijmy wysiłek i sami poszukajmy komitetów oraz kandydatów, którzy są najbliżej naszych oczekiwań.

Sprawdźmy, czego dokonali do tej pory, czy mają odpowiednie kompetencje. Najważniejsza to biegła znajomość języków obcych, bo nikt po polsku nie będzie z nimi rozmawiał w kuluarach w Brukseli i Strasburgu, a to tam dochodzi do porozumień w sprawie unijnych przepisów mających wpływ na nasze codzienne życie.

Wybierzmy sobie kogoś i zagłosujmy 25 maja.