Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Wanat: Nie lubię się nudzić

Rozmawiał Jerzy Zaborski
Dariusz Wanat (z lewej) latem porzuca hokejowy strój dla futbolu
Dariusz Wanat (z lewej) latem porzuca hokejowy strój dla futbolu fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z DARIUSZEM WANATEM, hokeistą Unii Oświęcim, który wiosną stał się piłkarzem.

- Unia oficjalnie rozpoczęła okres urlopowy, ale Pan od zakończenia poprzedniego sezonu hokejowego w ogóle nie odpoczywał. Tak było w kwietniu, który mieliście wolny przed rozpoczęciem przygotowań do nowego sezonu. Pan już wtedy wcielił się w rolę piłkarza, w Strumieniu Polanka Wielka, w oświęcimskiej klasie A. Ma Pan jakieś zdobycze na piłkarskich boiskach?

- Zdobyłem trzy gole, więc chyba nie było źle.

- To lepiej niż w hokeju, bo w poprzednim sezonie oficjalnie nie udało się Panu zdobyć bramki w ekipie seniorów. Była tylko jedna w sparingu.

- To znaczy, że w moim przypadku coś drgnęło, więc w nadchodzącym sezonie hokejowym powinno być jeszcze lepiej.

- A w jakich okolicznościach strzelał Pan gole?

- Pierwszego, przeciwko Zatorzance, zdobyłem na własnym boisku po wygraniu pojedynku z bramkarzem.

- Zatem zadziałał snajperski instynkt...

- O tak, chociaż na boisku występowałem na bocznej pomocy.

- A kolejne dwa gole?

- Te już zdobyłem z Orłem w Witkowicach, gdzie zremisowaliśmy 3:3. Upolowałem dublet. Najpierw zdecydowałem się na strzał z dystansu, a potem przyłożyłem tylko nogę do podania od Sebastiana Nowaka. Zatem strzelecki repertuar miałem urozmaicony (śmiech).

- Potem nagle zatracił Pan skuteczność.

- Tak, bo w maju rozpoczęliśmy letnie przygotowania w hokejowej Unii, a wiadomo, jak ciężka jest praca nad kondycją i wytrzymałością. To musiało się odbić na boisku piłkarskim. Byłem już wolniejszy, choć szybkość jest moim atutem.

- Podobno miał Pan jakąś smutną przygodę na boisku?

- W Rajsku zderzyliśmy się głowami z jednym z rywali. Zachodziło podejrzenie lekkiego wstrząśnienia mózgu. Jeden mecz musiałem sobie odpuścić.

- Wygląda Pan na spokojnego zawodnika, ale na boisku kilka razy „zaiskrzyło” z rywalami. Pokazał Pan drugą twarz?

- Tak, jak w hokeju, tak i na boisku czasem górę biorą emocje. Nie mogę dać sobą pomiatać tylko dlatego, że mam drobniejszą posturę.

- Skąd u Pana miłość do piłki nożnej?

- Do wieku juniora grywałem też w piłkę, ale to w Porębie Wielkiej. To było jednak cztery lata temu. Ostatecznie postawiłem na hokej. Miłością do niego zaraziło mnie trzech starszych braci. Tak już zostało.

- Występował Pan także w rywalizacji na rolkach...

- Broniłem barw Luce Bielsko-Biała. Powtórzyliśmy ubiegłoroczny wynik, zajmując 5. miejsce. Tym razem pozostał niedosyt, bo zakładaliśmy więcej, mając kadrę znacznie liczniejszą niż przed rokiem. Tym razem jednak nie mieliśmy oparcia w bramce.

- Podobno zaczynał się Pan „bawić” też unihokejem...

- Tak. Na początku jakoś godziłem grę w piłkę nożną z unihokejem. Teraz chyba już sobie jednak odpuszczę. Trzeba się kiedyś zregenerować, żeby w pełni sił wrócić do zajęć na lodzie. To już za trzy tygodnie.

- Trzeba mieć w sobie sportową duszę, żeby w wolnym czasie uganiać się za piłką, a kiedy już zaczęły się przygotowania do sezonu hokejowego, grać na kilku frontach...

- Po prostu nie lubię się nudzić. Poza tym, trzeba się ruszać, żeby nie przybrać na wadze. Lubię łączyć przyjemne z pożytecznym. Nie można jednak przesadzać. Trzeba zachować umiar we wszystkim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski