W Jastrzębiu już mrożą szampany, ale hokeiści Comarch Cracovii zamierzają zepsuć im święto FOT. ANNA KACZMARZ
HOKEJ. Krakowianie zapowiadają, że po trzech z rzędu porażkach w finale play-off podniosą się i na lodzie w Jastrzębiu wywalczą złote medale
To są najbardziej dramatyczne finały w historii polskiej ekstraklasy. "Pasy" prowadziły już 3:0, ale trzy kolejne mecze wygrali jastrzębianie i mamy remis. Gdyby JKH sięgnął dzisiaj po zwycięstwo, dokonałby historycznego wyczynu, nikt bowiem w polskiej lidze nie zdobył mistrzostwa, przegrywając 0:3.
W Krakowie są jednak nadal pełni nadziei. - Wygraliśmy już raz w Jastrzębiu, to możemy dokonać tego po raz drugi. Musimy jechać z wiarą i przekonaniem, że rywal jest do ogrania. Pokażmy w Jastrzębiu krakowski charakter, utrzyjmy nosa kibicom JKH, którzy już w Krakowie, po środowym zwycięstwie, fetowali złote medale - mówił trener Rudolf Rohaczek do swoich zawodników po wczorajszym treningu.
Rohaczek ma jedno poważne zmartwienie, dzisiaj bowiem nie zagra czeski napastnik Patrik Valczak, któremu w środowym meczu coś chrupnęło w kolanie. - Ale nie ma graczy niezastąpionych, teraz szanse pokazania się dostaną inni, liczę, że ją wykorzystają - mówi Rohaczek.
Dobra wiadomość to ta, że po urazie kolana będzie gotów do występu obrońca Sebastian Witowski, który wypadł z gry po pierwszym meczu w Jastrzębiu. Witowski brał wczoraj udział w zajęciach na lodzie. Krakowski trener chce zagrać w Jastrzębiu na cztery ataki. - Musimy podyktować mocne tempo, zagonić przeciwnika. To jedyna droga do zwycięstwa - twierdzi Rohaczek.
Hokeiści Cracovii nie sprawiali wczoraj wrażenia załamanych środową porażką. - W tym play-off każdy mecz jest "na styku". Przed piątkową batalią nikogo z kolegów nie trzeba mobilizować, każdy dobrze wie, o co walczy. W Jastrzębiu już mrożą szampany, ale zamierzamy tam wygrać i wrócić do Krakowa ze złotymi medalami. Nie mamy w tym meczu nic do stracenia. Na lodzie potrzebna jest pełna koncentracja i spokój, bo nerwy są złym doradcą - mówi kapitan zespołu Daniel Laszkiewicz.
Jego młodszy brat Leszek Laszkiewicz twierdzi, że wygra ten, kto zostawi na lodzie więcej serca. - Zadecyduje charakter, wola walki. Mamy za sobą 15 spotkań w play-off, ale rywal też ma za sobą trudny sezon. Oby szczęście było przy nas, bo w ostatnich meczach jakby nas opuściło, przykładem kuriozalna, druga bramka dla JKH w środowym meczu - mówi Leszek Laszkiewicz. Podobnego zdania jest obrońca Nicolas Besch: - Wygra ten, kto bardziej będzie chciał.
W Jastrzębiu euforia po wygranej w Krakowie. Tonuje ją czeski trener Jirzi Reznar, który uważa, że szanse są nadal 50 na 50. - Dokonaliśmy już dużej rzeczy, wyciągając z 0:3 na 3:3. W mojej karierze trenerskiej, kiedy prowadziłem czeski zespół Znojmo, już raz udała mi się taka sztuka, gdy po trzech porażkach wygrałem potem cztery mecze z rzędu. W Polsce tego jeszcze nie było, ale kiedyś po raz pierwszy to się musi stać - mówi Jirzi Reznar.
Andrzej Stanowski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?