Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Deep Purple "Burn”

Redakcja
W czerwcu 1973 r. Deep Purple znów dało kilka koncertów w Japonii i wydało komunikat, że ze względu na przemęczenie forsownym tournèe, na odejście z zespołu zdecydowali się Ian Gillan oraz Roger Glover.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (62)

W tej sytuacji Blackmore, Lord i Paice ogłosili w prasie, że poszukują odpowiednich następców. W rezultacie zaczęły do nich napływać dziesiątki taśm z wokalnymi popisami najróżniejszych facetów, wśród których znalazła się także rejestracja śpiewu niejakiego Davida Coverdale’a.

I wówczas Ritchie przypomniał sobie, że parę lat wcześniej, przed którymś z występów Purpli, pojawił się na wpółamatorski zespół Fabulosa Brothers, którego głosem (i to bardzo intrygującym) był ów Coverdale. Wystosowano odpowiednie zaproszenie, w wyniku którego, ostatnio pracujący jako sprzedawca w butiku, David został nowym frontmenem Purpury. Natomiast stanowisko basisty objął (także dobrze śpiewający) muzyk z grupy Trapeze – Glenn Hughes. Tu też warto zwrócić uwagę, że to, iż od tego momentu w Deep Purple było aż dwóch wokalistów, po trosze wynikało z tego, że dawni muzycy czuli, że aby zastąpić Gillana, potrzebne będą aż dwa głosy. Niski – Coverdale’a i wysoki – Hughesa. Zaraz potem grupa nagrała swój kolejny album. Nadano mu krótki tytuł – "Burn”. I tak też zatytułowano otwierający go utwór. Pora krzyknąć – "Płoń”!

Uderzenie w bębny i kolejny klasyczny Blackmorowski riff odpalają tę płonącą petardę. "Burn” jest potężny, drapieżny, a przy tym bardzo melodyjny. David i Glenn śpiewają bardzo ekspresyjnie, co chwila (w refrenie) tworząc dotąd nigdy nie pojawiający się w Purpurze chórek. Gdy milkną ich głosy, na pierwszy plan wyrywają się na przemian Ritchie i Jon, którzy brawurowo grają solówki. Po sześciu minutach wszystko się zmienia, bo zaczyna się motoryczny i solidny utwór "Might Just Take Your Life”. Co jest dość zaskakujące w warstwie wokalnej, ten utwór ma w sobie coś... soulowego! Gdy rusza trójka – "Lay Down, Stay Down”, od razu się czuje, że przez najbliższe minuty będzie ostro i zadziornie, a gdy czwórka – "Sail Away” – obsesyjnie. Tu wypada dorzucić, że ten temat jest jedną z największych pereł wśród tego wszystkiego, co pozostawiła nam trzecia mutacja Purpli. Zaraz potem, wraz z porywającym i rytmicznie kojarzącym się z szaleństwami Santany utworem "You Fool No One”, zaczyna się druga część płyty. Tę tworzą jeszcze trzy utwory: mocne, a przy tym nieco rock’n’rollowe "What’s Goin’ On Here”; absolutnie rewelacyjny heavy blues – "Mistreated” (porywający śpiew Coverdale’a) i wreszcie coś całkiem zaskakującego, czyli instrumentalno–syntezatorowy (Emersonowski w stylu) marsz o dziwnym tytule »A« 200”.

Jerzy Skarżyński, Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski