MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Delta"

Redakcja
Fot. Kino Polska
Fot. Kino Polska
Obejrzana przypadkiem, nieufnie i w spóźnionym terminie "Delta" okazała się dziełem godnym uwagi i zastanowienia. To najgłośniejszy film węgierski w ostatnim okresie.

Fot. Kino Polska

Władysław Cybulski: ZAPISKI KINOMANA

Zrealizował go jako współscenarzysta i reżyser 33-letni Kornel Mundruczo (do produkcji dołączyły Niemcy). Młody twórca nie jest już debiutantem; za debiut otrzymał w roku 2002 Srebrnego Lamparta w Locarno. Kilkoma kolejnymi filmami dowiódł, że lubi eksperymenty formalne (np. w stronę konwencji operowej). Przy "Delcie" spotkały go nawet zarzuty przeestetyzowania utworu, ale wolę już to niż na odwrót. Ten film dostał jednak także nagrody - nie tylko w Budapeszcie, ale i na międzynarodowych festiwalach, z nagrodą krytyki w Cannes włącznie. Wybór miejsca akcji nie jest tu bez znaczenia. Równinny obszar w trójkątnej delcie szeroko rozlanego Dunaju robi wrażenie bezludnego pustkowia. Tak nie jest - mieszkają tutaj ludzie scharakteryzowani na osobników prymitywnych, których znajdujemy przede wszystkim w knajpie prowadzonej przez matkę bohatera (w tej roli Lili Moroni, aktorka zapamiętana z dawnych lat). Ów bohater pojawia się na tym terenie po długiej, od czasu jeszcze swego dzieciństwa nieobecności, nie wyjawiając tajemnicy, skąd przychodzi i dlaczego. Dobrze mu z oczu patrzy, ale jest mrukliwy, nieskłonny do kontaktów z otoczeniem, odludek, może nawet z wyniosłym dystansem.
Warto tu dodać, że w tej postaci występuje aktor-naturszczyk Felix Lajko, który jest przede wszystkim muzykiem i jego gra na skrzypcach oprawia film w muzykę, piękną (z fragmentem z Schuberta), ale jednostajną, nie naruszającą monotonnego nastroju obrazu. Obok niej bardzo bogata jest ścieżka dźwiękowa: szum rzeki, szelest szuwarów, śpiew ptaków, rechot żab - wszystko w tonach wzmocnionych. Nawet zwykłe przybijanie gwoździ, unisono, w deski powstającego stropu przemienia się w perkusyjny koncert. Również operowanie światłem jest w "Delcie" znakomite - we wnętrzach i w przestrzeni, łącznie z refleksami na wodzie. W tym wszystkim widać chwalebną konsekwencję artystyczną.
Para głównych wykonawców wtopiona została idealnie w pejzaż, gra zwyczajnie, bez najmniejszych manier gwiazdorskich (ona - to ulubiona aktorka reżysera, Orsolya Toth). Stanowią przyrodnie rodzeństwo. Kazirodcze uczucie rozwija się w nich naturalnie, spokojnie, bez akcentowania namiętności, milcząco, a przecież prowokuje nietolerancyjną reakcję mieszkańców osady do aktów agresji i nienawiści. - Chciałem - powiada twórca filmu - zająć się tematem wolności. Wolności, która pozwala jednostce przekroczyć normę. To, czego nie można tolerować, to przekonanie niektórych ludzi, że mają prawo do prześladowania tych, którzy nie pasują do normy...
Zło zawsze zwycięża. Tragiczna, opowiedziana chłodnym ascetycznym językiem przypowieść Kornela Mundruczo ma nawet posmak antycznej symboliki i wymowę współczesnej przestrogi. Część naszej krytyki wyraża niezadowolenie z powodu nadmiernego wysmakowania formalnego "Delty" i wyidealizowania wątku miłosnego w biało-czarnym konflikcie z sąsiedzką gromadą. Nie podzielam tych zastrzeżeń, choć oczywiście nie muszę mieć racji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski