18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Demokracja szlachecka. Od wielkości do wynaturzenia.

Włodzimierz Knap
Bernardo Belotto, zwany Canaletto, Elekcja Stanisława Augusta Poniatowskiego na warszawskiej Woli FOT. ARCHIWUM
Bernardo Belotto, zwany Canaletto, Elekcja Stanisława Augusta Poniatowskiego na warszawskiej Woli FOT. ARCHIWUM
W historiografii często powtarzany jest sąd, że przywileje szlacheckie w dłuższej perspektywie doprowadziły do anarchii i w konsekwencji do rozbiorów. Rzecz jest jednak o wiele bardziej złożona.

Bernardo Belotto, zwany Canaletto, Elekcja Stanisława Augusta Poniatowskiego na warszawskiej Woli FOT. ARCHIWUM

12 listopada 1454 * W Nieszawie Kazimierz Jagiellończyk wydaje przywilej szlachcie Korony Królestwa Polskiego * Naród polityczny wymusza na monarsze udział w rządzeniu * Rodzi się demokracja szlachecka

Warto choćby przypomnieć, że dziś Brytyjczycy w szkołach z dumą dowiadują się, iż Habeas Corpus Act z 1679 r. pierwszy tworzył podstawową zasadę nietykalności obywateli. Elity w innych krajach też na ogół są przekonane, że to Anglicy są "ojcami" wartości, jaką jest nietykalność osobista. Niemal nikt w Europie, a tym bardziej na świecie nie wie, że w Polsce szlachta dostała takie prawo od Władysława Jagiełły już w latach 1431-1433 na mocy przywilejów w Jedlni i Krakowie.

Gdyby przywileje szlacheckie miały tak zgubny wpływ na państwo, to Rzeczpospolita nie mogłaby do połowy XVII wieku być krajem potężnym i zasobnym. A jeszcze na samym początku XVIII wieku w oczach współczesnych, w tym cara Piotra Wielkiego, wydawała się silna.

Rzeczpospolita była atrakcyjna dla obcych właśnie dzięki przywilejom. To one zachęciły szlachtę krzyżackich Prus, by poprosiła o inkorporację. Dla części Litwinów przywileje były koron- nym argumentem na rzecz unii z Polską. Także dlatego Kawalerowie Inflanccy wybrali królów polskich, a nie władców skandynawskich, nie mówiąc o carze.

Faktem jest jednak też, że przywileje z czasem ulegały wynaturzeniu. Nie ma prostej odpowiedzi, dlaczego wolność przerodziła się w anarchię, a ustrój, który wcześniej zapewniał dobrobyt i bezpieczeństwo szlacheckim obywatelom, przestał sprawnie działać?

Rzeczpospolita, czyli demokracja bogatej szlachty

Demokracja szlachecka formalnie trwała trzy i pół wieku, od połowy XV do niemal końca XVIII stulecia. W praktyce ten okres można wydłużyć do II połowy XIV wieku.

Rzeczpospolita ewoluowała, lecz niezmienną jej cechą było to, że szlachta utożsamiała się z narodem, z którego wyłączała inne stany. Nadal jednak niewiele wiemy zarówno o jej roli w I Rzeczypospolitej jak i podziałach w łonie tej grupy. Najbardziej znani historycy spierają się o rzeczy fundamentalne, a w poglądach różnią się nieraz diametralnie.

W szkołach uczymy się, że z demokracji szlacheckiej, przynajmniej do pewnego momentu, powinniśmy być dumni. Przekonuje się nas, że chlubić się mamy tym, iż parlamentaryzm szlachecki nie miał w Europie precedensu oraz że jako jedyni byliśmy społeczeństwem obywatelskim. Również nie było poza nami państwa, w którym króla obierała szlachta.

Wielu Polaków wierzy w słuszność powiedzenia, że "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie", a głos szaraka i magnata miał taką samą wagę. O tym informuje nas większość dzieł historycznych. Na drugim biegunie stoją ze swoimi ustaleniami historycy, ale to grono zdecydowanie szczuplejsze. Zalicza się do niego m.in. prof. Emanuel Rostworowski oraz Francuz, prof. Daniel Beauvois. Ten ostatni stosunkowo niedawno temu przedstawił swoje ustalenia, z których wynika, że drobna szlachta była gnębiona i odrzucana, lecz nie przez magnaterię, bo ta, choć bardzo bogata, była liczebnie niezwykle małą, ale przez... ziemiaństwo. To posesjonaci dyskryminowali szaraków.
Prof. Beauvois zapewnia, że nie znalazł ani jednego potwierdzenia wysokiej frekwencji w wyborach szlacheckich na szczeblu sejmikowym. Twierdzi, że masy szlacheckie nie głosowały. W życiu politycznym brała udział tylko jedna dwudziesta ogółu szlachty. Gdyby rację miał francuski historyk, oznaczałoby to, że w okresie I Rzeczypospolitej byliśmy społeczeństwem obywatelskim w stopniu zaledwie najpewniej około 0,3-procentowym!

Na zjeździe historyków, który kilka lat temu odbywał się w Krakowie, zapytałem prof. Beauvois, jak jego ustalenia mają się do obrazu Bernarda Bellotto zwanego Canaletto ukazującego elekcję króla Polski. Pola Woli pełne są szlachty, którą ustawiano w specjalnych sektorach. - A ilu tam było ludzi? - odpowiedział. I dodał: - Obywatelami byli posiadacze ziemscy, którzy tylko w minimalnym stopniu dopuszczali do władzy swoich braci szlachtę. Zresztą już kilka dziesięcioleci temu pisał o tym prof. Rostworowski.

Warto również pamiętać, że przez całe XVIII stulecie trend był taki, by eliminować drobną szlachtę z życia publicznego. Przecież do Konstytucji 3 maja dołączono aneks "Prawo o sejmikach", w którym jasno zapisano, że czynszownicy, czyli szlachta bez własnej ziemi, jest wykluczona z życia obywatelskiego!

Prof. Beauvois twierdzi, że w I Rzeczypospolitej mieliśmy rządy oligarchii szlacheckiej, to znaczy bogatej szlachty. Ta z hołotą nie dzieliła się władzą.

Większa równość w obrębie stanu szlacheckiego istniała w XIV w., w okresie, gdy szlachta wyłaniała się z rycerstwa, a proces był otwarty. Wówczas nawet mieszczanie wstępowali do rodów szlacheckich. Dopiero pod koniec tamtego stulecia rozpoczęło się zamykanie stanu rycerskiego. Szlachcicem mógł być ten, kto się nim urodził, czyli miał ojca i matkę ze szlacheckiego domu oraz posiadał ziemię na prawie rycerskim.

Faktem jest jednak, że nie cała szlachta europejska posiadała tak daleko idące przywileje jak polska. Choć w jej łonie dysproporcje majątkowe były olbrzymie, to obowiązywała całkowita równość wobec prawa (ten przywilej szlachta litewska uzyskała, przynajmniej na papierze, dopiero w czasach panowania Zygmunta Augusta). Członek tego stanu mógł zostać uwięziony jedynie na mocy prawomocnego wyroku sądu, chyba że się go schwytało na gorącym uczynku zabójstwa, podpalenia, kradzieży lub gwałtu. W Anglii dopiero pod koniec XVII w. uch-walono podobny akt. Na marginesie zauważmy, że podobnie kwestię aresztowania posła, senatora, sędziego czy prokuratora ujmuje Konstytucja III Rzeczypos- politej, choć jest łaskawsza dla tzw. wybrańców narodu, bo ich z aresztu w trybie natychmiastowym wydobyć może nakaz marszałka Sejmu czy prezesa sądu. Dorzućmy, że na mocy przywileju z roku 1588 zakazano przeprowadzania rewizji w domach szlacheckich, nawet wtedy, gdy było wiadomo, że ukrywa się w nich banita. Miał więc szlachciura, choćby stał na dole drabiny społecznej, poczucie bezpieczeństwa osobistego przed samowolą monarchy lub jego urzędników.
W Rzeczypospolitej nie doszło też do formalnego zróżnicowania szlachty, co miało miejsce w niemal wszystkich państwach europejskich. Za legalne uznawano tylko tytuły kniaziów litewskich i ruskich, którzy złożyli podpisy pod aktem unii lubelskiej. Z tym, że najbogatsze rody nabywały tytuły od cesarzy czy papieży, co nieformalnie było uznawane. Książętami Cesarstwa byli Radziwiłłowie, Ossolińscy i Lubomirscy. W XVIII w. natomiast prawie każdy zamożniejszy szlachcic tytułował sie hrabią. Z drugiej strony już od XVI stulecia nawet bardzo ubogi szlachcic nazywany był nobilis, czyli szlachetny.

W starszej polskiej historiografii, a tym samym do dziś w szkołach kolejne pokolenia uczyły się, że szlachcicem był co dziesiąty mieszkaniec Reczpospolitej. Pod tym względem byliśmy fenomenem.We Francji np. jeden szlachcic przypadał na 100 mieszkańców, w Rosji odsetek szlachty wynosił 2 proc., na Węgrzech - 4 proc. Jedynie Hiszpania z około 6 proc. mogła się z nami mierzyć.

Jednak nowsze ustalenia historyków dowodzą, że w drugiej połowie XVI w. szlachta stanowiła 5,5 proc. ludności Korony i ok. 4 proc. Litwy. Przed I rozbiorem do stanu szlacheckiego należało, zdaniem prof. Emanuela Rostwo-rowskiego, 6-6,5 proc. całej ludności Rzeczypospolitej.

Procentowy udział szlachty w populacji był bardzo różny w poszczególnych dzielnicach Rzeczpospolitej. Na Mazowszu do tego stanu należał niemal co czwarty mieszkaniec. Co piąty zamieszkiwał Podlasie.

W niektórych powiatach na Kaszubach, np. puckim, szlachta zagrodowa była liczniejsza niż ludność chłopska. Znacznie skromniej szlachta była reprezentowana w Wielkopolsce (3-4 proc. całej ludności), w Małopolsce (4-5 proc.), Prusach Królewskich (3 proc.). Podobny odsetek szlachty zamieszkiwał województwa ukrainne, przyłączone do Korony w 1569 r. O tym, że w Rzeczpospolitej szlachty było i tak znacznie więcej niż w niemal całej Europie, decydowała szlachta zagrodowa, uprawiająca osobiście swoją ziemię i zamieszkująca wsie nazywane zaściankami.

Prof. Rostworowski podzielił szlachtę pod koniec istnienia Rzeczypospolitej na cztery grupy. Do pierwszej zaliczył magnatów i ziemian. Ich liczebność ocenił na 16,7 proc. ogółu szlachty i 1,23 proc. całego społeczeństwa. Do drugiej zaliczył szlachtę zagrodową, samodzielnie uprawiającą ziemię. Jej liczebność oszacował na 40 proc. stanu szlacheckiego i 3 proc. ogółu społeczeństwa. W trzeciej znalazła się szlachta, która żyła z ziemi dzierżawionej od magnatów lub Kościoła. W czwartej - szlachta, która utrzymywała się z zajęć pozarolniczych, np. z wykonywania wolnych zawodów, zwłaszcza prawniczych, czy zajmująca się handlem lub finansami w miastach. Ta grupa stanowiła 23,3 proc. całej szlachty i 1,75 proc. ludności Rzeczypospolitej.

Szlacheckie przywileje

Szlachta potrafiła walczyć o swoje. Przekonał się o tym już Ludwik Węgierski, który tron polski dla jednej ze swoich córek okupił ustępstwami. W 1374 r. wydał w Koszycach przywilej, w którym m.in. zobowiązał się opłacać z własnej kiesy pobyt swój i dworu w siedzibie szlachcica, a także gwarantował obsadzanie urzędów w Polsce przez Polaków. Szlachta uzyskała ponadto zapewnienie wypłaty żołdu z tytułu wypraw poza granice Królestwa. Monarcha zobowiązywał się również do wykupu szlachcica z niewoli, jeżeli dostał się do niej w czasie wyprawy wojennej poza krajem.
Jeszcze większe wymagania szlachta postawiła Jagielle, gdy ten starał się o rękę Jadwigi i tron polski. Jagiełło wydał przywilej dla szlachty i duchowieństwa Królestwa Polskiego, w którym zobowiązywał się m.in. do obsadzania urzędów w poszczególnych ziemiach za radą tamtejszej szlachty miejscowymi panami oraz oddawania zarządu w grodach Polakom. Potwierdził też niektóre przywileje Ludwika Węgierskiego, np. wykupywania wziętych w niewolę w czasie wypraw zagranicznych. A kiedy w 1422 r. wybuchła kolejna wojna z zakonem krzyżackim, wtedy szlachta zebrana w obozie pod Czerwińskiem wysunęła nowe żądania. I Jagiełło spełnił je. Zapewnił szlachcie nietykalność dóbr bez wyroku sądowego oraz sądzenie jej wyłącznie w oparciu o prawo pisane, a nie zwyczajowe. W roku następnym Jagiełło wydał statut warecki. Na jego podstawie szlachta uzyskiwała prawo usuwania "krnąbrnych a nieużytecznych" sołtysów z majątków ziemskich. To dawało jej możliwość wykupu bogatych majątków sołtysich.

Wybór Jagiełły na króla Polski nie oznaczał dziedziczności dla dynastii Jagiellonów. Aby zapewnić swoim synom władzę w Polsce, król wydał kolejny przywilej w 1430 r., tzw. jedlneński. Zapewnił zatwierdzenie wszystkich przywilejów przez następcę tronu, którym został królewicz Władysław. W roku 1433 Władysław Jagiełło potwierdził w Krakowie przywilej jedlneński. W przywileju tym, zwanym jedlneńsko-krakowskim, Jagiełło zagwarantował szlachcie i duchowieństwu nietykalność osobistą bez wyroku sądu danej ziemi.

Kolejny przywilej dla szlachty wielkopolskiej wydał Kazimierz Jagiellończyk w obozie pod Ce-rekwicą (1454 r.), tzw. cerekwicki. Władca zobowiązywał się, że decyzje dotyczące spraw państwa oraz zwoływania pospolitego ruszenia muszą być poprzedzone zgodą sejmików.

W listopadzie tego samego roku (1454) Jagiellończyk wydał nowy przywilej w Nieszawie, dla każdej z ziem Korony oddzielnie. Gwarantował w nim niewydawanie nowych praw bez zgody sejmików szlacheckich. Zapewnił też, że nie będą nakładane nowe podatki, a bez zgody sejmików król nie może zwołać pospolitego ruszenia. Szlachta dostała prawo handlowania bez ograniczeń na targach miejskich towarami wiejskimi.

W 1505 r. szlachta zebrana w Radomiu na sejmie przeforsowała uchwałę, znaną pod nazwą Nihil novi. Od tamtej pory uchwały i prawa miały być stanowione za zgodą trzech stanów sejmujących: króla, senatu i izby poselskiej. Ta ostatnia, wyłaniana przez szlacheckie sejmiki ziemskie, stawała się pełnoprawnym uczestnikiem procesu legislacyjnego. Powszechna zgoda sejmujących stanów nie oznaczała, jak wcześniej uważano, jednomyślności, ale wypracowanie zgodnego i możliwego do przyjęcia kompromisu.

Jak trudna i czasochłonna była to sztuka, dowodzi historia polskiego parlamentu do połowy XVII wieku, kiedy zasada ta została złamana przez osławione liberum veto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski