– _Mogę chyba powiedzieć, że tamten mundial i doświadczenia mocno wpłynęły na to, jakim jestem szkoleniowcem. To wtedy zakodowałem sobie w głowie taki wniosek, że w futbolu niesłychanie ważne są detale, dbałość o szczegóły. Mam na myśli sprawy związane nie tylko z tym, co dzieje się na boisku _– opowiada Adam Nawałka, który jako trener słynie z tego, że pilnuje każdego drobiazgu.
W Argentynie właśnie takich detali czasem brakowało. W Jockey Clubie, ośrodku, w którym trenowali i spędzali całe dnie polscy piłkarze, nie było choćby pokoi, w których zawodnicy mogliby w spokoju spać, odpoczywać. Do ich dyspozycji była jedynie sala do leżakowania. – _Nie jesteśmy przedszkolakami _– złościli się niektórzy kadrowicze. Mogli za to pojeździć konno, z czego niektórzy skwapliwie korzystali.
– W sporcie, a zwłaszcza na tak dużej imprezie, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Mówię tu ogólnie: od kwestii socjalnych zaczynając, na systemie premiowania kończąc. Ten ostatni musi być od początku przejrzysty i czytelny. Takie rzeczy grają istotną rolę – wyjaśnia Nawałka, nawiązując do wydarzeń sprzed 36 lat, gdy kwestia nieustalonej wysokości nagród wywoływała w ekipie spory i niesnaski. Atmosfera w reprezentacji w ogóle nie była najlepsza.
– W szatni byłem przedstawicielem młodych zawodników, mieliśmy swoje zdanie na temat pewnych spraw, również organizacyjnych i ja je prezentowałem. Jednak prawdę mówiąc, jak wracam wspomnieniami do Argentyny, to nasuwają mi się same pozytywne skojarzenia. Dla mnie, wtedy 21-letniego chłopaka, to była wielka przygoda – zaznacza.
Nie bez przyczyny mówiło się, że jeśli chodzi o polski zespół, to Nawałka był jednym z niewielu wygranych argentyńskiego turnieju. Wynik był rozczarowaniem, ale on do Polski wracał jako gwiazda. Amerykańska agencja Associated Press wybrała go nawet do najlepszej „11” mistrzostw.
–_ Znalazłem się w centrum uwagi, jeżeli chodzi o młodych zawodników wchodzących do światowej piłki _– przypomina bez fałszywej skromności. _– Były wywiady dla francuskich, włoskich czy angielskich gazet. Nie zachłystywałem się tym jednak, traktowałem raczej jak pewnego rodzaju nagrodę za ciężką pracę. Po to przecież zawsze trenowałem: żeby grać w piłkę na najwyższym poziomie, rywalizować z najlepszymi.
W ogóle to był dla mnie świetny rok, przecież z Wisłą zdobyliśmy wtedy mistrzostwo Polski. A jeśli chodzi o reprezentację, bez wątpienia to był mój najlepszy okres. Choć czasy były takie, że nie można było sobie powiedzieć: świat stoi przede mną otworem _– uśmiecha się Nawałka.
Za to w Polsce... – Popularność była spora, nie było mowy, żeby gdzieś pójść i nie zostać rozpoznanym. Wówczas piłkarze w ogóle byli w __centrum zainteresowania. Inny poziom, inne sukcesy – mówi. – To w ogóle była inna epoka. Wtedy na każdym podwórku codziennie rozgrywano mecze o __mistrzostwo świata.
We wtorek – Jan Karaś
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?