MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Do Krakowa Isia wpada już tylko na chwilę. Mieszka w Warszawie

Agnieszka Bialik
Kryzys? Jaki kryzys? Wygrałam WTA Finals i jestem mistrzynią świata! - może spokojnie powiedzieć Agnieszka Radwańska, która właśnie odebrała czek na 2 mln $. Niemożliwe stało się możliwe. Trudny sezon, w którym spadła na 15. miejsce w rankingu, zakończyła jak prawdziwa wojowniczka.

Maj 2015, turniej Roland Garros. Agnieszka przegrywa już w pierwszej rundzie z mało znaną Niemką Anniką Beck. Na konferencję prasową przychodzi załamana, widać, że przed chwilą płakała. Bezradna, jakby nie wiedziała, co dalej robić. W tym samym miesiącu wypada poza czołową „10” rankingu WTA. Po raz pierwszy od 2011 roku. Sezon od początku roku nie układa się po jej myśli.

Czwarta runda Australian Open, szybkie przegrane w Miami i Indian Wells. W lutowym meczu Pucharu Federacji z Rosją przed własną publicznością w krakowskiej Tauron Arenie jest, obok Marii Szarapowej, największą gwiazdą. Mimo kompletu widzów i kapitalnego dopingu przegrywa oba mecze singlowe z Kuzniecową i Szarapową, a Polska cały mecz 0:4. Zaledwie po czterech miesiącach kończy współpracę z Martiną Navratilovą. Ci, którzy uważali, że trenowanie pod okiem legendy tenisa to dobry krok, zaczynają krytykować: Agnieszka traci swoją technikę, atakuje trochę na siłę, przestawia się na inny, obcy jej styl. Praca z Martiną nie przynosi spodziewanych efektów. Gwiazda jest zbyt zajęta, nie może poświęcić Agnieszce wystarczająco dużo czasu. W Madrycie, bezpośrednio przed Roland Garros, po porażce w trzeciej rundzie z Karoliną Woźniacką, krakowianka spada na 13. miejsce WTA.

- Czułam, że jest podłamana tą pierwszą częścią sezonu - nie kryje Marta Katarzyna, mama Agnieszki i Uli Radwańskich. - Miała przesyt, była wypalona.

Dobrze ją zna. I wie, że Iśka nie lubi się skarżyć, jest raczej zamknięta w sobie. Pod tym względem niewiele się zmieniła od dziecka. Nigdy nie chciała analizować meczów wygranych czy przegranych. -Kiedy zamierzaliśmy jej puścić powtórkę w TV, odmawiała -wspomina.

Jedno pozostało obu córkom do dziś: trening to świętość! -Kiedy Iśka do mnie przyjeżdżała, była uśmiechnięta, choć wiedziałam, że przeżywa kryzys. Starałam się wtedy nie poruszać tenisowych tematów. Rozmawiałyśmy o wszystkim innym, ale nie o graniu Z Tomkiem Wiktorowskim i Dawidem Celtem dużo mówią o sporcie, więc ze mną już nie bardzo chce. Nie naciskam - tłumaczy mama.

- To twarda zawodniczka, nigdy się nie poddaje, nie marudzi. Po porażce nie płacze krokodylimi łzami, jak robią to inne dziewczyny. Jest zła, ale wie, że za chwilę będzie miała kolejną szansę na zwycięstwa - dodaje Krzysztof Guzowski, fizjoterapeuta Agnieszki, towarzyszący jej przez większość roku na turniejach.

Z Top 10 Radwańska wypada na długie siedem tygodni. Przebudzenie przychodzi zaraz po Roland Garros na ulubionej trawie. Najpierw półfinał mniejszego turnieju w Nottingham, później finał w Eastbourne. No i ukochany Wimbledon, jedyny Wielki Szlem, w którym była w finale, w 2012 roku. Znów gra bardzo dobrze, szybko odprawia z kwitkiem kolejne rywalki. Dochodzi aż do półfinału, przegrywa z rewelacją turnieju Hiszpanką Garbine Muguruzą. -Wyciągnęliśmy wnioski z 2013 roku kiedy po pierwszym tygodniu Wimbledonu musieliśmy Agę nosić na rękach bo nie była w stanie wejść po schodach, taka była obolała. Grała wtedy bardzo wyczerpujące trzysetówki. W tym roku te bóle zostały w Nottingham i Eastbourne. Na Wimbledonie było już dobrze - zauważa Krzysztof Guzowski.

Po tym sukcesie wróciła do TOP-10 na 7. miejsce i… zrobiła sobie wolne od tenisa. Na tydzień zaszyła się w małym hoteliku SPA w polskich górach. Zero tenisa, treningów, nic. Tylko zabiegi, kosmetyczka, masaże, również te w czekoladzie. Regeneracja. -Była szczęśliwa po powrocie. Naprawdę odpoczęła - dodaje mama Agnieszki. Na US-Open przegrała już w trzeciej rundzie z Madison Keys, którą ograła w ćwierćfinale Wimbledonu. Awans do WTA Finals w Singapurze oddalił się, ale wciąż był możliwy. - Korty w Nowym Jorku nigdy nie były ulubionymi Agnieszki. Są coraz wolniejsze, a ona woli szybką nawierzchnię. Co innego korty w Azji. Panuje tam duża wilgotność, gra się szybko. W Pekinie i Tokio Iśce zawsze dobrze się grało, tak było i w tym roku - ocenia Piotr Radwański, ojciec tenisowych sióstr.

W 2011 roku sytuacja była identyczna. Przed wylotem do Azji Agnieszka była 14. na liście z niewielkimi szansami na awans do czołowej „8”. W wielkim stylu wygrała w Tokio i Pekinie i pojechała na Masters. Teraz wystarczyło zwycięstwo w Tokio i nowym turnieju w Tiencin, choć Agnieszka już załatwiała wizę do Moskwy. Zdobyte punkty w Azji dały bilet lotniczy do Singapuru do grona najlepszych z najlepszych. Miejsce zapewniła sobie jako jedna z ostatnich. -Przed wyjazdem wszyscy bardzo ją mobilizowali, zwłaszcza Dawid Celt. Dużo z nią rozmawiał, podtrzymywał na duchu. Ma na nią dobry wpływ. Motywuje ją - zauważa mama Agnieszki.

Zagrała świetnie. Poradziła sobie. Nieraz pokazała charakter i klasę. Czy kryzys ma już za sobą? - Każdemu życzę takiego „kryzysu” po którym ląduje się na 15. miejscu w światowym rankingu. Ostatnie wyniki są dobrym prognostykiem. Tomek Wiktorowski precyzyjnie steruje obciążeniami treningowymi. Wie, kiedy Aga może przycisnąć, a kiedy trzeba odpuścić. Nie widzę przeciwwskazań, by Agnieszka wygrała turniej wielkoszlemowy. Przecież wytrzymałość, jako cecha motoryczna, zanika bardzo powoli. Widać to po maratończykach, którzy potrafią robić życiówki w wieku 35-40 lat. Wygranie Wielkiego Szlema to taki mały maraton, bo w ciągu dwóch tygodni trzeba wygrać siedem meczów - podkreśla Guzowski.

Piotr Radwański: -Wszystkim doradzam obejrzenie jeszcze raz tie-breaku meczu z Simoną Halep. Iśka zagrała agresywnie, ofensywnie. Ona to naprawdę potrafi. Nie tylko świetnie się broni, ale też umie zaatakować. Tak powinna grać. Wierzę w to, że wygra imprezę wielkoszlemową.

Krakowianka jest jedyną sportsmenką, która znalazła się w gronie stu kobiet z największym majątkiem w Polsce. Tygodnik „Wprost”, który przygotowuje zestawienie najbogatszych Polek, oszacował jej majątek na 88 milionów zł. W ciągu roku Radwańska przesunęła się z 49. na 35. pozycję. Agnieszka za pokonanie Kvitovej otrzymała 1,750 miliona dolarów! Oznacza to, że w sumie podczas turnieju w Singapurze zainkasowała 2,05 miliona dolarów.

W efekcie krakowianka awansowała na 10. miejsce w klasyfikacji najlepiej zarabiających tenisistek w historii, dołączając do elitarnego grona zawodniczek, które na korcie zarobiły ponad 20 milionów dolarów. -Ale nie ma głowy i czasu do zajmowania się swoimi pieniędzmi. Nie w głowie jej akcje czy obligacje. Żyje tenisem. Inwestuje głównie w nieruchomości, w Krakowie ma kilka mieszkań. Reszta pieniędzy spoczywa na koncie - zdradza mama tenisistki.

Od marca Agnieszka i jej siostra Urszula mieszkają w Warszawie. Każda z nich kupiła tam mieszkanie. Aga niedaleko toru wyścigowego na Służewcu, Ula na Mokotowie. Mają do siebie 10 minut jazdy samochodem. -Córki coraz częściej jeździły do Warszawy, by trenować. W Krakowie nie ma ani jednego hard kortu, nawierzchni, na której rozgrywa się 80 procent turniejów w roku. Nie zapowiada się, by miały u nas w ogóle powstać - zauważa mama sióstr. - W Warszawie to nie problem. Aga i Ula trenują „na Okęciu”, „Merze”, „Warszawiance” i na „de Skach”. Po kilku miesiącach takiego tułania się po hotelach stwierdziły, że to nie ma sensu. Nie mogły zabrać ze sobą wszystkich rzeczy, które by chciały. Kupiły więc mieszkania i teraz częściej są w Warszawie niż w Krakowie.

Pod Wawelem załatwiają sprawy, spotykają się z rodziną. Ich wspólnego mieszkania dogląda na co dzień mama. Dba, by miały pełną lodówkę, podlewa kwiaty, załatwia sprawy finansowe. No i ogląda wszystkie mecze, kibicuje i denerwuje się jak zawsze. -Wierzę, że Aga wygra Wielkiego Szlema. Najlepiej Wimbledon! - kończy mama tenisowych sióstr.

Kocha markowe torebki, buty i biżuterię. Jeśli zegarek, to za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Mówi, że ciężko pracuje i nie zamierza udawać skromnej. O swoich zakupach i nowych odkryciach modowych często informuje swoich fanów na Facebooku. Równie dobrze czuje się w sportowych adidasach, jak i na wysokich obcasach.

Agnieszka Radwańska to zodiakalna Ryba. Urodziła się w Krakowie 6 marca 1989 roku w sportowej rodzinie: jej dziadek Władysław (zm. 2013) był hokeistą i trenerem Cracovii, a ojciec i zarazem menedżer i były trener Robert Radwański był tenisistą KS Nadwiślan, uprawiał też łyżwiarstwo figurowe w KS Krakowianka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski