Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobra lekcja

Redakcja
DO ZWARIOWANIA SZANOWNY PANIE REDAKTORZE!

   
Ostatnio pod bramami licealnymi było tak jak w Ewangelii według św. Mateusza - tam był płacz i zgrzytanie zębów. Płakali gimnazjaliści, którzy nie znaleźli się wśród przyjętych do wymarzonej szkoły, a zgrzytali zębami rodzice. Zresztą nie tylko oni. Jak Polska długa i szeroka, słychać było pomstowanie na Ministerstwo Edukacji, że naraziło młodzież na tak olbrzymi stres i spowodowało totalny bałagan. Nie mam nic przeciwko krytykowaniu ministrów (nader często jest ku temu sporo powodów), sądzę jednak, że w tym przypadku akurat ministerstwo zawiniło w stopniu mniejszym niż pozostali uczestnicy całego zamieszania.
   Z ministerialnego zarządzenia wynikało przecież tylko to, że uczniowie mogą składać papiery w różnych liceach, a nie, że muszą tak czynić. Bałagan wywołali więc sami uczniowie (przy znacznym współudziale rodziców), obstawiając po kilka, a bywało że i po kilkanaście różnych liceów - przede wszystkim przodujących w rankingach. Każdy przecież chciał mieć pewność, że uda mu się trafić do któregoś z tych liceów o najlepszej renomie, jak nie do pierwszego, to do drugiego (trzeciego, czwartego, n-tego). Efekt był - jak wiadomo - taki, że te same nazwiska znalazły się na listach wielu szkół uznawanych za najlepsze, a także na pierwszych miejscach list rezerwowych. Natomiast sporo wolnych miejsc zostało w liceach, które nie znalazły się w czołówce rankingów publikowanych w mediach.
   Nie ulega zatem wątpliwości, że spory udział w owym licealnym zamieszaniu mają właśnie media, które teraz tak rozpaczają nad losem zestresowanej młodzieży. Od pewnego czasu w mediach zapanowała istna mania publikowania różnego rodzaju rankingów. Nie bardzo rozumiem, po co się to robi, natomiast bardzo mi się to w odniesieniu do szkół nie podoba. Bo niby jaki pożytek ma wynikać z tego, że się ludziom pokaże, iż liceum im. Heleny Mniszkówny zajmuje na liście 14. miejsce, a liceum im. Bolesława Wstydliwego dopiero 33?
   Po pierwsze - nie bardzo wiadomo, wedle jakich kryteriów są owe listy sporządzane, a po drugie - szkoły to nie drużyny futbolowe, by dzielić je na ekstraklasę i ligi o różnej numeracji. Jeśli pójdziemy w tym kierunku, możemy doczekać się per analogiam list transferowych dla nauczycieli i będziemy informowani, które liceum kupiło nowego polonistę (by wzmocnić formację humanistyczną), a które wystawiło na sprzedaż pana od matematyki. W każdym mieście są szkoły mające lepszą lub gorszą renomę i te środowiskowe opinie wystarczą, a prasowe rankingi służą jedynie robieniu zamieszania.
   A teraz rzecz najważniejsza. Nie mam zamiaru stawać w obronie ministerstwa ani obwiniać uczniów, rodziców, media czy kogokolwiek innego, bo w ogóle nie widzę powodu do załamywania rąk, do płaczu i zgrzytania zębów. Jestem głęboko przekonany, że gimnazjalistom nie stała się żadna krzywda, a przeciwnie - dostali dobrą i bardzo przydatną lekcję. Skoro jest w programach szkolnych taki przedmiot jak przygotowanie do życia w rodzinie, to dlaczego ubolewać nad sytuacją, która jest przygotowaniem do życia w warunkach wolnorynkowej konkurencji?
   Dzisiejsi gimnazjaliści to jutrzejsi absolwenci, którzy po ukończeniu takiej czy innej szkoły ruszą do walki o miejsca pracy. I tak jak dziś walczyli o miejsca w tych liceach, na które mieli największą ochotę, uważając, że dadzą im większe szanse na przyszłość, jutro walczyć będą o pracę w tych dziedzinach i na takich stanowiskach, które uznają za najkorzystniejsze dla swojej przyszłej kariery. A więc tak samo przyjdzie im startować równocześnie w wielu miejscach i liczyć, że gdzieś się uda.
   Dlaczego więc ubolewać, że młodzieży kazano przeżywać aż taki stres? Dlaczego oburzać się, że zmuszono ją do udziału w wyścigu szczurów? Prędzej czy później to ich czeka, a im prędzej nauczą się zwalczania stresu, tym dla nich lepiej, bo wiadomo przecież, że czego się Jaś nie nauczył... i tak dalej. Ten licealny stres jest zresztą jedynie wstępnym ćwiczeniem, bo w końcu i tak wszyscy znajdą jakieś miejsce, jak nie w tym, to w innym liceum. Później już tak łatwo nie będzie, bo w wyścigu o miejsca pracy dla niejednego zostanie na finiszu tylko prawo do zasiłku.
   A więc biadającym nad losem tegorocznych gimnazjalistów powiem tylko tyle: To, co zafundowano obecnie młodzieży, to na pewno przykre i trudne przeżycie, ale nie krzywda. Prawdziwą krzywdą jest zbyt długie trzymanie pod kloszem, bo potem zderzenie z rzeczywistością może być katastrofą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski