MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dobra rada dla chłopczyka

Paweł Głowacki
Dostawka. Między ukończonym pisaniem o śmierci Gabriela Garcii Marqueza a nieodległym pisaniem o śmierci Tadeusza Różewicza, o „śmierci” innego artyzmu dziś prawię. Chodzi o tiki-takę.

Słowo śmierć w cudzysłów wstawiam, gdyż w istocie będzie to historia nie o śmierci tiki-taki, lecz o nieśmiertelności ludzkiej ciągoty do bąkania łatwych uogólnień. Gdy słowa te piszę, jest środa – to ważne. Wczoraj Bayern Monachium, futbolowy ansambl przez Pepa Gurdiolę, księcia tiki-taki, trenowany, z Realem Madryt – mistrzami osiłkowatej gry z kontry – poległ 4:0. Już widzę jutrzejsze gazety! „Śmierć!”, „Koniec!”, „Trup!”.

Po prostu, z wykrzyknikami piać się będzie to, co o grze Barcelony, niepowtarzalnego księstwa tiki-taki, trochę ciszej się piało od początku sezonu. Nie szukajmy daleko. Wczoraj, we wtorek, przed zwarciem Bayernu z Realem, w „Wyborczej” wstrząsający tytuł: „Tiki-taki mecz o przetrwanie”, zaś w środku tekstu smutna fraza o ostatecznej jałowości taktyki Barcy

Johan Cruyff, twórca tiki-taki, którą Guardiola, gdy prowadził Barcę, do rangi sztuki podniósł, rzekł: „Latać ma piłka, nie piłkarze”. Ot i wszystko. Żeby piłka latała tak jak chcemy, musimy być przy piłce. I dalej – im dłużej jesteśmy przy piłce, rośnie szansa strzelenia przez nas bramki, a zarazem kurczy się możliwość, że przeciwnik strzeli nam, albowiem żeby zdobyć bramkę – trzeba mieć piłkę przy nodze. Oto cała tiki-taka.

Jej struktura to nie cudaczny wymysł – to zdrowy rozsądek, logika elementarna, oczywistość. Tiki-taka jest prosta niczym forma klasycznego sonetu i w swojej słuszności nieuchronna jak matematyka, choćby równanie 2+2=4. Czy tiki-taka gwarantuje zwycięstwo? W futbolu nic nie gwarantuje niczego.

Ale czy na kanwie faktu, że tiki-tace idzie w tym sezonie słabo, koniecznie trzeba – jak wielbiciele tępych uogólnień – bredzić o „końcu”, „śmierci”, „trupie” stylu i radzić Barcelonie, by zlikwidowała tiki-takę i na coś żywszego się przerzuciła?

Inaczej zapytam, ekstremalnie. Gdy częstochowski analfabeta klasyczną formę sonetu wypełni swym bełkotem – jak gigantycznym idiotą trzeba być, żeby apelować o zlikwidowanie klasycznej formy sonetu?

Kiedy małemu matołkowi wyjdzie na klasówce, że 2+2=16 – ileż siana trzeba w głowie mieć, by radzić światu prędką zmianę reguł matematyki? Tak, jest się biednym paziem jak bęben pustych uogólnień, gdy się w chwili kryzysu oczywistości nie o kryzysie mówi, tylko się żwawo pogrzeb oczywistości szykuje.

Kryzys, no właśnie. Żeby jasność była – ja wiem najlepiej, że tiki-taka Barcy jest w tym sezonie przeciętna, powolna i senna, że nie jest sobą. Lecz gdy słyszę o jej „śmierci” – cóż mam czynić? Studiuję fakty. Oto „trup” tiki-taki strzelił w lidze 97 bramek – tylko żywy Real strzelił więcej, jedną więcej. „Trup” ma najlepszy bilans bramkowy – +67. Jedynie Atletico straciło mniej goli (ściśle 8 mniej) niż „trup”, co o tyle ciekawe, że ponoć najbardziej, by tak rzec, martwym „trupem” w „trupie” tiki-taki jest „trup” jej formacji obronnej.

„Trup” zdobył też Superpuchar Hiszpanii oraz dwukrotnie „zabił” żywy Real. I jakby tego mało było, Leo Messi, którego „śmierć” też już obwieszczono, „trupem” swoim strzelił bramek 40, a do końca sezonu jeszcze trzy kolejki. Oto cała jałowość Barcy.

Gdy więc, chłopczyku nerwowy, czujesz, że histeria uogólniania wzięła cię w swoje posiadanie – zamilcz. Zażyj sole trzeźwiące, poczekaj, aż ci dygot minie, po czym słownik języka polskiego otwórz i dokładnie przestudiuj hasła: „Koniec”, „Śmierć” oraz „Trup”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski