Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dojazdy odbierają chorym siły

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Kazimierz Wojtasik jest dializowany od dziewięciu lat
Kazimierz Wojtasik jest dializowany od dziewięciu lat Fot. Aleksander Gąciarz
Proszowice. Kilkudziesięciu pacjentów cierpiących na niewydolność nerek z nadzieją czeka na uruchomienie miejscowej stacji dializ. Gdy to się stanie, skończą się uciążliwe dojazdy do Krakowa i Miechowa.

Jest środa, więc Kazimierz Wojtasik nie musi się nigdzie wybierać. Można go odwiedzić w mieszkaniu w bloku na proszowickim osiedlu Partyzantów. Siedzi w swoim ulubionym fotelu i gdyby nie opatrunek na lewym przedramieniu, trudno byłoby się domyślić, jak bardzo jest schorowany. Ma cukrzycę, a jego serce pracuje dzięki wszczepionemu rozrusznikowi. Ale najwięcej kłopotów sprawiają nerki.

Starszy mężczyzna trzy razy w tygodniu musi być poddawany dializie. Tak jest od dziewięciu lat. To właśnie stąd opatrunek na ręce. Pod nim kryją się żyły, które urosły do monstrualnych rozmiarów. W tym miejscu znajduje się „wejście”, przez które co drugi dzień wpływa i wypływa kilkadziesiąt litrów krwi.

Również Zdzisław Chmielarski w środy ma „wolne”. Mieszka kilometr dalej, w domu przy skrzyżowaniu ulic Kościuszki i Podgórze. Jest młodszy od pana Kazimierza. Również żyły na jego lewej ręce nie są jeszcze tak nabrzmiałe. - Ja mam dializy dopiero niespełna trzy lata - tłumaczy. Z powodu cukrzycy stracił nogę. Porusza się dzięki protezie.

Człowiek, którego nerki przestają pracować, może przeżyć tylko dzięki hemodializie. Trzy razy w tygodniu jego krew musi zostać oczyszczona. To oznacza konieczność poddania się żelaznemu rygorowi, od którego nie ma odstępstw. Rygorowi, który nie uznaje świąt, długich weekendów, wakacji i urlopów. Urlop od dializy oznacza wyrok śmierci. Dlatego co drugi dzień trzeba się poddać powtarzanemu do znudzenia rytuałowi. Rano lub przed południem (pacjenci są dializowani zmiano-wo) pod dom podjeżdża samochód, który zabiera po 3-4 osoby i - gdy już zbierze wszystkich - zawozi ich do stacji dializ. Z reguły do jednej ze stacji krakowskich, choć w rejonie Proszowic są też osoby dializowane w Miechowie. Tam przechodzą krótkie badania i czekają na swoją kolej.

Pan Kazimierz jest pacjentem I zmiany, więc u niego trwa to zwykle krócej. Pan Zdzisław należy do II zmiany i czasem zdarza mu się czekać. - Po dializie urządzenie musi się przez godzinę oczyszczać. Jeśli poprzedni zabieg się przedłuży, to ja też muszę czekać - tłumaczy.

Gdy już zostaną podłączeni do aparatury, czekają ich ponad 4 godziny zabiegu. W tym czasie cała krew jest „wyprowadzana” na zewnątrz, do dializatora, który - działając jak sztuczna nerka - oczyszcza ją z toksyn i produktów przemiany materii. Pacjent w tym czasie zachowuje się biernie, ale to tylko pozory. - Po skończonej dializie człowiek czuje się jak wyżęta ścierka. Taki jest słaby - mówi obrazowo Kazimierz Wojtasik.

Zdzisław Chmielarski opowiada o towarzyszącym całemu procesowi bólu. - Dializa wykręca nogi, stawy. Wszystko boli. Dokuczają skurcze. Ja muszę brać cały czas środki przeciwbólowe, inaczej bym nie wytrzymał. Do tego spada ciśnienie - mówi. U wielu pacjentów na porządku dziennym są krwotoki i wymioty. Do tego mają poczucie chłodu. Każdy marzy tylko o tym, żeby położyć się we własnym łóżku i odpocząć, tymczasem czeka ich droga powrotna.

Kazimierz Wojtasik w tej chwili ma to szczęście, że prosto z Krakowa wraca do Proszowic. Doskonale pamięta jednak czasy, gdy samochód dowożący pacjentów na dializy krążył, rozwożąc pacjentów po okolicznych wioskach. W dodatku droga do Krakowa była pełna dziur. Do domu wraca około 16-17.

Zdzisław Chmielarski dojeżdża na dializy z osobami, które mieszkają w rejonie drogi sandomierskiej. Dlatego często wraca do domu okrężną trasą. Trwa to różnie.

- Czasem na Wzgórzach Krzesła-wickich albo na Igołomskiej utkniemy w korku. W samochodzie oprócz kierowcy jest nas troje lub czworo. Okna otworzyć nie można. W dodatku bywa, że ktoś zaczyna krwawić lub wymiotować. Zdarzało mi się, że wracałem do domu cały pobrudzony krwią - wspomina.

W tej sytuacji pacjentom trudno się dziwić, że niecierpliwie czekają na uruchomienie zbudowanej jeszcze jesienią 2014 r. stacji dializ przy ul. Szpitalnej w Proszowicach. Wszyscy mają nadzieję, że po jej otwarciu skończą się przynajmniej niedogodności związane z koniecznością odbywania wyczerpujących podróży.

Bohaterowie naszego tekstu nie są odosobnieni. Dr Ewa Miłkowska, prezes firmy Pro-Dial, która zbudowała stację, pokazuje długą listę dializowanych pacjentów z Proszowic i okolic. Liczy prawie 60 nazwisk. Są na niej osoby m.in. z Klimontowa, Kowali, Więckowic, Śmiłowic, Radziemic, Koszyc, rejonu Skalbmierza i Kazimierzy Wielkiej. Ci ostatni muszą w drodze na zabieg i z powrotem pokonać ponad 100 kilometrów. Jak obliczyła dr Miłkowska, uruchomienie stacji w Proszowicach spowodowałoby, że samochody dowożące pacjentów na dializy, jednego dnia przejeżdżałyby o ponad 1100 kilometrów mniej!

Stacja na Szpitalnej od wielu miesięcy jest gotowa na przyjęcie chorych. Jej właściciele czekają tylko na zawarcie kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Ten zapowiada, że może się to stać w połowie roku, gdy wygasną umowy zawarte z podmiotami, które w tej chwili dializują chorych. Choć prawo daje taką możliwość, NFZ nie zdecydował się na rozpisanie uzupełniającego konkursu, tłumacząc to brakiem rezerwy finansowej.

Pacjenci liczą teraz, że przynajmniej w czerwcu skończą się ich wyczerpujące podróże, które męczą i zabierają kilka godzin dziennie. Niektórzy z nich mogliby dotrzeć do proszowickiej stacji w ciągu zaledwie kilku minut. Nie mogą się już tego doczekać.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski