Wina z jury krakowskiej są całkiem młode. Pierwsze powstały zaledwie kilka lat temu. Niektórzy gospodarze podczas tegorocznej inauguracji Szlaku Jurajskich Winnic w Ojcowie - w gospodarstwie rybackim Pstrąg Ojcowski - pierwszy raz pochwalili się swoją produkcją, bo winnice są tutaj nowością krajobrazu.
Właściciele winnic z Jury Krakowskiej założyli Stowarzyszenia Winiarzy Jury Krakowskiej, skupiające obecnie 19 winiarzy. Jego szefem jest Marcin Niemiec.
- Gdy podczas spotkań winiarzy zaczynałem z kimś rozmowę, za chwilę okazywało się, że to niemal mój sąsiad, człowiek prowadzący winnicę w sąsiedniej miejscowości. Uznałem, że trzeba się zrzeszyć i współpracować, dzielić doświadczeniami - mówi Marcin Niemiec, który w Cianowicach prowadzi winnicę Amonit od 2008 roku. Zachęca do produkcji wina białego i różowego. - Takim winoroślom sprzyja nasz klimat - mówi.
Stowarzyszenie powołał w ubiegłym roku. Skupia właścicieli winnic z kilku podkrakowskich gmin. Najwięcej z nich pochodzi z okolic Ojcowa, ale są też reprezentanci sąsiednich gmin Wielka Wieś, Zielonki oraz Iwanowice.
- Tutejsze okolice sprzyjają uprawie wina. Są jurajskie, wapienne gleby. A do tego można z powodzeniem rozwijać enoturystykę - czyli turystykę ludzi interesujących się winiarstwem, bo okolice są wartościowe przyrodniczo i inspirują do tego, żeby rodziło się tu wiele ciekawych pomysłów - przekonuje Marcin Niemiec.
Zaznacza, że niemal wszyscy członkowie tej organizacji to ludzi, którzy zawodowo zajmują się czymś innym, a winiarstwo to ich pasja. Jednak to takie hobby, któremu trzeba poświęcić sporo czasu.
Winiarze zaznaczają, że z winem nie jest tak, jak z ziemniakami - że wiosną się posadzi, a jesienią zbierze. Po założeniu winnicy na pierwsze wino trzeba poczekać kilka lat. Winnica w niewielkim gospodarstwie to spore wyzwanie. W okresie zbiorów trzeba rąk do pracy. Winiarzom pomaga rodzina i znajomi, czasem trzeba nająć pracowników. Ale obróbką owoców i produkcją wina musi zająć się sam właściciel.
- To zajęcie, w którym trzeba zdobyć nieco doświadczenia, skorzystać z podpowiedzi kolegów - mówi Dariusz Kufta, który z żoną Anną prowadzi winnicę św. Jana w Maszycach od 2014 roku, ale w tym roku ma swój debiut winny.
- Winiarz jest rolnikiem, musi wykonać wszystkie prace w polu, potem produkcja w domu, a do tego jeszcze wiele dokumentacji, żeby przejść cały proces rejestracji i móc sprzedawać swoje produkty. Gdybym teraz to wszystko zaczynał, to przemyślałbym, czy nie robić tego wszystkiego „na raty” - zastanawia się początkujący winiarz.
W Świńczowie, też w gminie Skała, jest winnica Słońce i Wiatr, którą prowadzą Katarzyna i Jacek Fluderowie. Winorośle uprawiają na 2 hektarach. - Jak na małopolskie, ale i polskie warunki to spora winnica, w skali Europy to raczej mikro - ocenia pani Katarzyna.
Przypomina początki jej powstania. - Lubimy z mężem wino, dowiedzieliśmy się, że w okolicy jest kilka winnic, więc postanowiliśmy też spróbować swoich sił. Na początku raczej na zasadzie zabawy, pasji, potem zaczęliśmy myśleć o sprzedaży wina. Czytaliśmy dużo książek na temat produkcji - mówi Katarzyna Fluder.
Jej mąż dodaje, że korzystali też z doświadczeń innych winiarzy. - Były już sukcesy i porażki - uśmiecha się.
Podobnie jest u Elżbiety i Pawła Woźniczków prowadzących winnicę Nad Prądnikiem. - U nas stoki są strome, więc cała praca jest ręczna, a co za tym idzie trudniejsza, bardziej czasochłonna, ale wino robimy na potrzeby swojego gospodarstwa i przybywających do nas gości - mówi gospodarz winnicy.
Winiarze ze Szczodrkowic Paweł Cisowski i Dariusz Wieczorek mają winnicę Zagardle, której nazwa pochodzi od nazwy przysiółka wioski. Jak podkreślają, winnica to codzienna praca, ale także coś więcej - pasja. Niektórzy kojarzą nazwę ich winnicy z drugą pasją obu panów - hodowlą psów. - To nie koliduje. Mamy obecnie dwa psy Sheri i Teodor rasy cane corso italiano. Doskonale czują się w winnicy - mówi pan Paweł. Zaznacza, że do prowadzenia winnicy przygotowywali się na szkoleniach w Podkarpackiej Akademii Wina.
- Wiele się tam nauczyliśmy, ale przede wszystkim ćwiczyliśmy nos, rozpoznawanie zapachów. Teraz wiemy dobrze, że nie da się zrobić dobrego wina bez ćwiczenia nosa - mówi winiarz. Przestrzega, że tam, gdzie jest prowadzona produkcja wina nie wolno używać perfum. - Wystarczy otworzyć kadzie i wino przechodzi takimi zapachami - mówi.
Jak wszyscy winiarze z Jury, jako prekursora Jurajskich winiarzy wskazuje Marka Górskiego, który z żoną Bożeną prowadzi w Smardzowicach winnicę od 12 lat. - Po wejściu do Unii Europejskiej Polska została uznana krajem winiarskim. Mamy nadające się do tego stoki, więc warto było spróbować produkcji wina - mówi pan Marek.
Mieszka na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i powtarza, że ten fakt zobowiązywał do założenia winnicy. - To dlatego, że wszędzie na świecie na jurze rośnie wino. U nas nie może być inaczej - twierdzi.
Przypomina jak zaczynał swoją przygodę, gdy... niby unijne prawo pozwalało robić wino, a polskie przepisy sprawiały, że nie sposób było sprzedać wyprodukowanych przez siebie wyrobów.
- Nie tylko z winem były takie kłopoty. Rolnicy mieli problemy z każdym swoim produktem przerobionym w gospodarstwie. Teraz nieco się to zmieniło, ale prawo wciąż trzeba dos- tosowywać do potrzeb rolników, w tym winiarzy. Należy też pomyśleć o wykształceniu techników winiarstwa, bo ta branża może mieć przyszłość. Przydałoby się przyjaźniejsze spojrzenie ustawodawcy i wsparcie branży - mówi.
WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 11
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?