Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dokręcanie śruby

Jan Maria Rokita
Luksus własnego zdania. Jeśli na Białorusi zaczynają się represje, to znak, że zbliża się tam „kampania wyborcza”. Właśnie zatrzymano i ukarano działacza Białoruskiego Frontu Narodowego, który urządził w Mińsku happening, związany z październikowymi wyborami prezydenckimi.

Mikołaj Łusto ustawił się przed siedzibą Centralnej Komisji Wyborczej z banerem głoszącym: „PO CO WYBIERAĆ? TRZEBA UKORONOWAĆ. WYBOROM – NIE!”. Aleksander Łukaszenka istotnie rządzi na Białorusi od 1994 roku i jest dziś bodaj najdłużej urzędującym europejskim szefem państwa.

Pięć lat temu, przed poprzednimi wyborami, Łukaszenka usiłował zrobić pewne koncesje wobec krytykującej go i obkładającej sankcjami Unii Europejskiej i złagodził nieco kurs, dopuszczając do kandydowania swoich oponentów, a nawet dając im prawo do krytykowania władz. Wkrótce miał tego jednak pożałować, gdy po sfałszowanych wyborach opozycji udało się przeprowadzić wyjątkowo liczne demonstracje protestacyjne.

W efekcie dyktator kazał pobić, porwać ze szpitala i uwięzić swojego głównego konkurenta – poetę i szefa białoruskiego Pen Clubu Włodzimierza Niaklajewa, innego zaś – Mikołaja Statkiewicza – posadził do łagru na sześć lat i aż do chwili obecnej go nie wypuścił.

Tym razem miński tyran nie zamierza popełnić podobnego błędu, a opozycjoniści nie mogą liczyć na szanse prowadzenia krytycznej wobec władz kampanii wyborczej. Łukaszenka ma zresztą powody po temu, aby nie ryzykować obecnie jakiejkolwiek odwilży. Jego pozycja międzynarodowa wzrosła, a Zachód w zasadzie przestał domagać się odeń wolnościowych koncesji.

To umocnienie Łukaszenka zawdzięcza przede wszystkim kryzysowi na Ukrainie, wobec którego zajął postawę mediatora, w efekcie czego to w Mińsku zawarte zostały dwa kolejne zawieszenia broni pomiędzy Kijowem i Moskwą. Negocjacje, w których dyktator uczestniczył wraz z kanclerz Merkel i prezydentem Hollandem, uczyniły zeń partnera politycznego Zachodu, pomagającego wstrzymać rosyjską inwazję na Ukrainę.

Co więcej, Łukaszenka zyskał też przy tej okazji jeszcze większe niż dotąd realne poparcie własnych obywateli, wystraszonych, że hipotetyczne dojście do władzy prozachodniej opozycji oznaczałoby także dla ich kraju wojnę z Rosją. Zarejestrowana w Warszawie Białoruska Pracownia Analityczna podaje, że 2/3 Białorusinów akceptuje zajęcie Krymu przez armię rosyjską, zaś wg innego (tym razem wileńskiego) ośrodka NISEPI – 80% spośród nich absolutnie wyklucza udział w jakichkolwiek publicznych protestach, nawet gdyby i tym razem wybory zostały sfałszowane. Białorusini wiedzą doskonale, jakie były następstwa protestów na kijowskim Majdanie i wszystko wskazuje na to, że cenią przede wszystkim spokój, bezpieczeństwo i względny dostatek, gwarantowane od wielu lat całkiem nieźle przez dyktatora.

Strach przed skutkami protestów sprawił, że partie opozycyjne z góry wyrzekły się publicznie takich zamiarów. W ten sposób opozycja utraciła jedyny sposób okresowego przypominania światu o swoim istnieniu. Najmniej zły byłby zatem dla opozycji plan bojkotu wyborów, do których i tak realni przeciwnicy Łukaszenki tym razem nie zostaną dopuszczeni, albo co najmniej KGB sparaliżuje im wszelkie możliwości prowadzenia kampanii.

Niektórzy działacze proponowali, aby bojkotowi towarzyszyło symboliczne ogłoszenie kandydatem siedzącego w łagrze Mikołaja Statkiewicza, który zachowuje się godnie i odmawia wysłania do Łukaszenki wniosku o swoje ułaskawienie. Ale siedmiu partiom opozycyjnym, po wielomiesięcznych konwentyklach, nie udało się uzgodnić ani bojkotu, ani wystawienia wspólnego kandydata. Więc przy bezsilności opozycji i braku presji Zachodu dyktator zapewne dokręci śrubę przed wyborami. I mało kto na Białorusi, a także poza nią, naprawdę się tym przejmie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski