Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dom zły

Redakcja
Tego filmu nie da się polubić. Na to jest zbyt odrażający. Kino okrutne, ukazujące to, co odpychające, w zbliżeniu, w zmasowaniu, w skondensowaniu. Hiperrealistycznie.

Władysław Cybulski: ZAPISKI KINOMANA

Ale oczywiście poza doznaniami estetycznymi ważniejsze jest zrozumienie sensu w "Domu złym". Z tym mogą mieć niektórzy kłopoty. Po pierwsze - nie wszystko opowiedziane zostało czytelnie. Po drugie - narracja w tym filmie biegnie dwutorowo, podzielona na dwie płaszczyzny czasowe. Po trzecie - wątek kryminalny wikła się niejednoznacznie, co teraz wydaje się modne ("Chodzi mi o to, by nic nie było oczywiste, białe albo czarne, tylko by szukać w szarościach" - mówi reżyser). Czy więc winny jest bezduszny ustrój, czy też w człowieku tkwi zło immanentnie?

Część pierwsza toczy się w zimie stanu wojennego, w bieli chrzęszczącego pod nogami śniegu (było go w czasie realizacji filmu za mało pomimo mrozu i trzeba go było sztukować). Część druga to retrospekcja sprzed czterech lat w jesiennym błocie, w którym ofiarni aktorzy utytłani są od stóp do głów, co nabiera wymiaru metaforycznego. Co do aktorów, to reżyser i współautor scenariusza Wojciech Smarzowski ("Wesele") lubi takich, którzy "mają życie wypisane na twarzy" i korzysta ze współpracy z już sprawdzonymi, którym ufa i którzy dają mu poczucie bezpieczeństwa. To przede wszystkim Marian Dziędziel w intensywnie przeżytej roli gospodarza "domu złego", Arkadiusz Jakubik jako podejrzany Srodoń i Bartłomiej Topa - porucznik Mróz.

Leją się potoki bimbru. "Za późnego Gierka i wczesnego Jaruzelskiego wódki nie piło się, tylko się chlało" - mówi reżyser i obnaża zachowania pod wpływem tego opilstwa. Chleją wszyscy: milicjanci, prokurator i mieszkańcy bieszczadzkiej wsi. Jest to porażający obraz polskiej rzeczywistości tamtego czasu. Bo Smarzowski, pod pokrywką sensacyjnego thrillera, obala narodowe mity, prezentując swych zezwierzęconych antybohaterów. Robi to bez ceregieli, bez pardonu, z siłą siekiery, która w finale filmu rozcina węzeł gordyjski intrygi. Reżyser jest dobrym obserwatorem, co widać w doborze twarzy, typów i śledzeniu ich reakcji. Grają jeszcze Kinga Preis i Robert Więckiewicz.

Reżyser ma także "ucho" do dialogów (świetna rozmowa w samochodzie), jak również zmysł czarnego humoru, co widać w anegdotycznych scenkach, choć co prawa wcale śmiać się nam nie chce. Przed "Weselem" i "Domem złym" Smarzowski kręcił seriale TV i telenowele. Wyznał: "Seriale robię dla pieniędzy, najlepiej jak potrafię. Filmy robię, bo chcę. Do widzów należy ocena, czy umiem oddzielić jedno od drugiego". Chyba umie. Seriali nie oceniamy, bo ich nie znamy. Ale "Dom zły" dostał na Festiwalu w Gdyni nagrodę za reżyserię, najlepszy scenariusz i montaż. Powstał niemal apokaliptyczny obraz polskiej prowincji, zabitej deskami od świata, upapranej w błotnistej mazi po dziurki w nosie i zapijaczonej do imentu, do stanu delirium i mordu.

Niektórzy doszukują się tu pewnych podobieństw do "Niespodzianki" Rostworowskiego na scenie, a na ekranie do filmu "Fargo" braci Coen. A oto konkluzja twórcy "Domu złego", Wojciecha Smarzowskiego: "W człowieku, w nas, jest jakaś skaza, która powoduje, że triumf zła zawsze jest możliwy, ale nie każde zło pochodzi od człowieka - początek filmu to śmierć żony Środonia. Zło jest agresywną siłą, która jest cały czas pod ręką. Dobro natomiast jest ukryte i musi walczyć ze złem. Z definicji jest więc w defensywie."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski