Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Domy pomocy społecznej chronione jak twierdze. Życie za zamkniętymi bramami

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Pracownicy i podopieczni domu pomocy społecznej w Więckowicach w swoim zamkniętym ośrodku czują się najbezpieczniej
Pracownicy i podopieczni domu pomocy społecznej w Więckowicach w swoim zamkniętym ośrodku czują się najbezpieczniej Fot. DPS Więckowice
Domy pomocy społecznej w powiecie krakowskim są jak twierdze, niedostępne dla osób z zewnątrz. Nie przyjeżdżają zakonnicy, czy księża, którzy normalnie odprawiali msze w tych placówkach. Wszystko, co dociera tu - żywność, środki ochrony, środki czystości, przesyłki pocztowe - jest odbierane przy bramie, dezynfekowane. Obowiązuje całkowity zakaz odwiedzin. - Tylko zachowując surowe środki ostrożności możemy czuć się bezpieczni w naszych placówkach. I właściwie tutaj czujemy się najbezpieczniej - mówi Henryk Sikora, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Więckowicach.

FLESZ - W jaki sposób dezynfekować maseczki?

od 16 lat

Placówki są wyposażone w środki ochrony. - Gromadzimy te materiały. Wspierają nas sponsorzy - firmy prywatne, wolontariusze szyjący maseczki, koła gospodyń, wsparcie otrzymaliśmy też od wojewody i starosty krakowskiego. Mamy zapas maseczek, rękawic, przyłbic, ubrań ochronnych, środków dezynfekcyjnych na około dwa miesiące - mówi Kazimierz Adamczyk, dyrektor DPS w Owczarach.

Placówki często same zabiegały o ubrania ochronne, fartuchy, kombinezony. A w niektórych DPS-ach terapeuci i opiekunowie szyli maseczki. Pracownicy placówek zaznaczają, że wiele osób dobrej woli i firm pamięta o nich, dostarcza środki do prania, owoce, warzywa. Pomoc organizują też rodziny mieszkańców placówek.

Podopieczni domów pomocy społecznej, to osoby w grupie dużego ryzyka zakażenia koronawirusem, a co za tym idzie ogromnych konsekwencji choroby COVID-19 ze względu na wiek oraz wiele chorób współistniejących. Dla personelu tych jednostek problemem jest fakt, że społeczeństwo traktuje pielęgniarki, opiekunów i terapeutów DPS-ów z niechęcią, a nawet wrogością.

- Taki ostracyzm wobec pracowników DPS-ów jest nieuzasadniony. U nas nie ma źródła zakażenia. Ludzie poza naszymi placówkami chodzą do pracy, do sklepu, czasem spotykają się z sąsiadami i nie boja się tych kontaktów, a obawiają się kogoś z DPS-u. Tymczasem my jesteśmy domem jak każdy inny, nie sądzę, żeby w okolicy był bardziej chroniony dom niż nasz. Mamy wdrożone rygorystyczne zasady ochrony, dezynfekcji. Pielęgniarki pracujące jednocześnie w naszych placówkach i w szpitalach musieliśmy wysłać na urlopy bezpłatne. Pracują tylko w szpitalach. Dlatego nie ma usprawiedliwienia na napiętnowanie kogokolwiek z nas - mówi dyrektor Sikora.

Podobne środki ostrożności są w innych DPS-ach. Najbardziej problemowe są wyjazdy podopiecznych do szpitali. - Teraz nasi mieszkańcy korzystają ze szpitali tylko w sytuacjach absolutnie koniecznych. A zanim wrócą do naszego ośrodka, mają robione testy, za które płacimy. Potem mimo ujemnego wyniku jest u nas na kwarantannie w osobnym pomieszczeniu z odrębnym węzłem sanitarnym - podkreśla dyrektor Sikora.

Dyrektor DPS Karniowice Ewa Adamicz nie wyobraża sobie powrotu do placówki osoby ze szpitala bez wykonania testu. - Zdarzyło się, że szpital po leczeniu kardiologicznym naszego podopiecznego nie chciał zrobić testu na koronawirusa, więc musieliśmy wynająć prywatną firmę, która wykonała usługę z przyjazdem do nas za 1000 zł za test. Jeśli sami dostarczamy próbki do takiego ośrodka badań, to kosztuje połowę mniej i mamy wynik po 12 godzinach - mówi pani dyrektor.

Dyrektorzy przeorganizowali DPS-y, poszczególne działy zostały odizolowane od siebie, a praca rozdzielona, nie ma swobodnego przemieszczania się podopiecznych i personelu, a ponadto są wyznaczone miejsca na kwarantanny i izolacje. Pracownicy poza ośrodkami nie kontaktują się z nikim, nawet z dziećmi i wnukami mieszkającymi poza ich domami.

Czas pandemii potęguje poczucie osamotnienia mieszkańców DPS-ów. Nikt z zewnątrz ich nie odwiedza, nie przyjeżdżają rodziny. Mają z nimi tylko kontakt telefoniczny. - W większości nasi mieszkańcy dzielnie znoszą tę izolację. Wiedzą o pandemii i starają się dostosować do nowych zasad - mówi dyrektor Kazimierz Adamczyk. Dla wielu podopiecznych jedynymi bliskimi są pracownicy DPS-u, a rozrywka, spacer po ogrodzie bez kontaktu z innymi podopiecznymi.

Lasy otwarte. Dla podkrakowskich mieszkańców to ulubione mie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski