Domy pomocy społecznej chronione jak twierdze. Życie za zamkniętymi bramami

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Pracownicy i podopieczni domu pomocy społecznej w Więckowicach w swoim zamkniętym ośrodku czują się najbezpieczniej
Pracownicy i podopieczni domu pomocy społecznej w Więckowicach w swoim zamkniętym ośrodku czują się najbezpieczniej Fot. DPS Więckowice
Domy pomocy społecznej w powiecie krakowskim są jak twierdze, niedostępne dla osób z zewnątrz. Nie przyjeżdżają zakonnicy, czy księża, którzy normalnie odprawiali msze w tych placówkach. Wszystko, co dociera tu - żywność, środki ochrony, środki czystości, przesyłki pocztowe - jest odbierane przy bramie, dezynfekowane. Obowiązuje całkowity zakaz odwiedzin. - Tylko zachowując surowe środki ostrożności możemy czuć się bezpieczni w naszych placówkach. I właściwie tutaj czujemy się najbezpieczniej - mówi Henryk Sikora, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Więckowicach.

FLESZ - W jaki sposób dezynfekować maseczki?

Placówki są wyposażone w środki ochrony. - Gromadzimy te materiały. Wspierają nas sponsorzy - firmy prywatne, wolontariusze szyjący maseczki, koła gospodyń, wsparcie otrzymaliśmy też od wojewody i starosty krakowskiego. Mamy zapas maseczek, rękawic, przyłbic, ubrań ochronnych, środków dezynfekcyjnych na około dwa miesiące - mówi Kazimierz Adamczyk, dyrektor DPS w Owczarach.

Placówki często same zabiegały o ubrania ochronne, fartuchy, kombinezony. A w niektórych DPS-ach terapeuci i opiekunowie szyli maseczki. Pracownicy placówek zaznaczają, że wiele osób dobrej woli i firm pamięta o nich, dostarcza środki do prania, owoce, warzywa. Pomoc organizują też rodziny mieszkańców placówek.

Podopieczni domów pomocy społecznej, to osoby w grupie dużego ryzyka zakażenia koronawirusem, a co za tym idzie ogromnych konsekwencji choroby COVID-19 ze względu na wiek oraz wiele chorób współistniejących. Dla personelu tych jednostek problemem jest fakt, że społeczeństwo traktuje pielęgniarki, opiekunów i terapeutów DPS-ów z niechęcią, a nawet wrogością.

- Taki ostracyzm wobec pracowników DPS-ów jest nieuzasadniony. U nas nie ma źródła zakażenia. Ludzie poza naszymi placówkami chodzą do pracy, do sklepu, czasem spotykają się z sąsiadami i nie boja się tych kontaktów, a obawiają się kogoś z DPS-u. Tymczasem my jesteśmy domem jak każdy inny, nie sądzę, żeby w okolicy był bardziej chroniony dom niż nasz. Mamy wdrożone rygorystyczne zasady ochrony, dezynfekcji. Pielęgniarki pracujące jednocześnie w naszych placówkach i w szpitalach musieliśmy wysłać na urlopy bezpłatne. Pracują tylko w szpitalach. Dlatego nie ma usprawiedliwienia na napiętnowanie kogokolwiek z nas - mówi dyrektor Sikora.

Podobne środki ostrożności są w innych DPS-ach. Najbardziej problemowe są wyjazdy podopiecznych do szpitali. - Teraz nasi mieszkańcy korzystają ze szpitali tylko w sytuacjach absolutnie koniecznych. A zanim wrócą do naszego ośrodka, mają robione testy, za które płacimy. Potem mimo ujemnego wyniku jest u nas na kwarantannie w osobnym pomieszczeniu z odrębnym węzłem sanitarnym - podkreśla dyrektor Sikora.

Dyrektor DPS Karniowice Ewa Adamicz nie wyobraża sobie powrotu do placówki osoby ze szpitala bez wykonania testu. - Zdarzyło się, że szpital po leczeniu kardiologicznym naszego podopiecznego nie chciał zrobić testu na koronawirusa, więc musieliśmy wynająć prywatną firmę, która wykonała usługę z przyjazdem do nas za 1000 zł za test. Jeśli sami dostarczamy próbki do takiego ośrodka badań, to kosztuje połowę mniej i mamy wynik po 12 godzinach - mówi pani dyrektor.

Dyrektorzy przeorganizowali DPS-y, poszczególne działy zostały odizolowane od siebie, a praca rozdzielona, nie ma swobodnego przemieszczania się podopiecznych i personelu, a ponadto są wyznaczone miejsca na kwarantanny i izolacje. Pracownicy poza ośrodkami nie kontaktują się z nikim, nawet z dziećmi i wnukami mieszkającymi poza ich domami.

Czas pandemii potęguje poczucie osamotnienia mieszkańców DPS-ów. Nikt z zewnątrz ich nie odwiedza, nie przyjeżdżają rodziny. Mają z nimi tylko kontakt telefoniczny. - W większości nasi mieszkańcy dzielnie znoszą tę izolację. Wiedzą o pandemii i starają się dostosować do nowych zasad - mówi dyrektor Kazimierz Adamczyk. Dla wielu podopiecznych jedynymi bliskimi są pracownicy DPS-u, a rozrywka, spacer po ogrodzie bez kontaktu z innymi podopiecznymi.

Lasy otwarte. Dla podkrakowskich mieszkańców to ulubione mie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski
Dodaj ogłoszenie