MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dosięgnął ją nóż szaleńca

Robert Gąsiorek
Pani Jolanta miała niebawem sprowadzić do siebie najmłodszą córkę
Pani Jolanta miała niebawem sprowadzić do siebie najmłodszą córkę Fot. facebook
Świebodzin, Reutlingen. 45-letnia Jolanta K. z małej miejscowości w powiecie dąbrowskim padła ofiarą syryjskiego uchodźcy w Reutlingen. Pojechała do Niemiec do pracy, by utrzymać czworo dzieci. Zatrudniła się jako pomoc kuchenna w barze, w którym pracował też jej zabójca.

Gdy w poniedziałek do drzwi domu rodzinnego Jolanty K. zapukali policjanci w towarzystwie pracowników z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bolesławiu, nikt nie spodziewał się, że przynoszą straszną wiadomość. Dzieci jeszcze niespełna tydzień wcześniej widziały się z kochaną mamą. Wtedy po raz ostatni powiedzieli sobie na pożegnanie „Do zobaczenia”.

Jolanta K. musiała jechać do Reutlingen. Pracowała w barze, jako pomoc kuchenna. Już nie wróci.

- Gdy otrzymaliśmy informację o tym, że w Niemczech zginęła jedna z naszych mieszkanek, byłyśmy w głębokim szoku. Znałyśmy Jolę. Od wielu lat była naszą podopieczną. Bardzo się do niej przywiązaliśmy. Wykraczało to nawet po za urzędowe formy - przyznaje Władysława Majka, kierownik GOPS w Bolesławiu.

Moment, w którym musiała przekazać informację o śmieci 45-latki dzieciom, był jednym z najgorszych w jej życiu. Jolanta K. osierociła czworo dzieci. Trójka z nich jest już pełnoletnia. Najmłodsza córka ma zaledwie osiem lat.

- Ta rodzina jest bardzo zżyta ze sobą. Mama była ich całym światem - podkreśla Władysława Majka.

Dzieci zawsze mogły liczyć na mamę, choć rodzina przechodziła lepsze i gorsze okresy. 45-latka była m.in po dwóch rozwodach. Zawsze jednak miała na uwadze dobro dzieci. - W tej rodzinie nie było żadnych patologii. Jola była świetną mamą. Pracowała dorywczo, żeby zapewnić byt rodzinie - zaznacza szefowa GOPS w Bolesławiu.

Mniej więcej rok temu wyjechała do Niemiec, by wspomóc domowy budżet. Przez ostatnie miesiące mieszkała w Reutlingen. Znalazła pracę w miejscowym lokalu serwującym kebaby. Miała jednak problemy, bo nie znała dobrze języka niemieckiego. Porozumiewała się jedynie po angielsku. Doskonale pamięta ją Paweł Owedyk, sąsiad z hotelu w Reutlingen.

- Tak to jest, że my Polacy trzymamy się zawsze razem. Widywałem ją codziennie. Często też rozmawialiśmy przy kawie - wspomina mężczyzna. - Była wesołą, życzliwą i zawsze uśmiechniętą osobą - dodaje.

Kobieta nie sygnalizowała panu Pawłowi jakichkolwiek problemów. Mężczyzna przypomina sobie jednak, że często telefonował do niej młody Syryjczyk, z którym pracowała. - Rozmawiali ze sobą po angielsku, a ja tego języka nie znam zbyt dobrze i nie bardzo wiem o czym mówili. Jola mi tylko wspominała, że on mówił jej co powinna następnego dnia zrobić w pracy - opowiada.

W niedzielne popołudnie, z niejasnych na razie powodów, syryjski uchodźca, z którym pracowała 45-latka zaatakował ją uzbrojony w nóż do kebabu. Śmiertelny okazał się cios zadany długim ostrzem w głowę. Zabójca, uciekając z miejsca zbrodni, zaatakował jeszcze pięć innych osób. Uszkodził samochód, raniąc 51-letnią pasażerkę, a następnie 23-letniego przechodnia. Kiedy potrącił go samochód, został zatrzymany przez policjantów.

- Byłem wtedy akurat u znajomych i jak dowiedziałem się, że coś się stało w okolicy, w której mieszkam, szybko wróciłem żeby sprawdzić co się stało. Na miejscu ludzie mówili tylko, że Syryjczyk zabił jakąś Polkę. Gdy poszedłem do hotelu i zobaczyłem zaplombowane przez policję drzwi do pokoju Joli, już domyśliłem się o którą Polkę chodzi - mówi drżącym głosem Paweł Owedyk.

Jest zbulwersowany kolportowanymi przez tamtejsze media informacjami, jakoby zamordowana była w ciąży z oprawcą. - To bzdura! Znałem ją już na tyle dobrze, że mogę temu stanowczo zaprzeczyć. Ona nie była również w jakimkolwiek związku z tym syryjskim uchodźcą! - zapewnia pan Paweł.

Śmierć Jolanty K. wstrząsnęła całą Polską. Najbardziej mieszkańcami malutkiego Świebodzina. Do nich informacja, że w Reutlingen zginęła krajanka, dotarła w poniedziałek późnym wieczorem.

- Kiedy słuchałam relacji w mediach, oczywiście bardzo się przejęłam tragedią, ale nigdy nie sądziłam, że mogła dotyczyć Joli, mojej sąsiadki - kręci głową jedna z mieszkanek.

45-latka planowała w najbliższym czasie ściągnąć do Niemiec najmłodszą córkę, za którą bardzo tęskniła. - Mówiła, że najlepiej byłoby, gdyby wszystkie jej dzieci z nią tu zamieszkały. Niestety nie doczekała kolejnego spotkania ze swoimi najbliższymi - zasępia się pan Paweł.

W Świebodzinie wszyscy myślą o tym, aby Jolancie K. wyprawić godny pogrzeb. Na razie jednak nie wiadomo kiedy to nastąpi. - Jesteśmy w kontakcie z konsulatem niemieckim. Rozmawiamy z rodziną. W tej strasznej sytuacji mogą liczyć na pomoc - mówi Władysława Majka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski