Gdy w poniedziałek do drzwi domu rodzinnego Jolanty K. zapukali policjanci w towarzystwie pracowników z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bolesławiu, nikt nie spodziewał się, że przynoszą straszną wiadomość. Dzieci jeszcze niespełna tydzień wcześniej widziały się z kochaną mamą. Wtedy po raz ostatni powiedzieli sobie na pożegnanie „Do zobaczenia”.
Jolanta K. musiała jechać do Reutlingen. Pracowała w barze, jako pomoc kuchenna. Już nie wróci.
- Gdy otrzymaliśmy informację o tym, że w Niemczech zginęła jedna z naszych mieszkanek, byłyśmy w głębokim szoku. Znałyśmy Jolę. Od wielu lat była naszą podopieczną. Bardzo się do niej przywiązaliśmy. Wykraczało to nawet po za urzędowe formy - przyznaje Władysława Majka, kierownik GOPS w Bolesławiu.
Moment, w którym musiała przekazać informację o śmieci 45-latki dzieciom, był jednym z najgorszych w jej życiu. Jolanta K. osierociła czworo dzieci. Trójka z nich jest już pełnoletnia. Najmłodsza córka ma zaledwie osiem lat.
- Ta rodzina jest bardzo zżyta ze sobą. Mama była ich całym światem - podkreśla Władysława Majka.
Dzieci zawsze mogły liczyć na mamę, choć rodzina przechodziła lepsze i gorsze okresy. 45-latka była m.in po dwóch rozwodach. Zawsze jednak miała na uwadze dobro dzieci. - W tej rodzinie nie było żadnych patologii. Jola była świetną mamą. Pracowała dorywczo, żeby zapewnić byt rodzinie - zaznacza szefowa GOPS w Bolesławiu.
Mniej więcej rok temu wyjechała do Niemiec, by wspomóc domowy budżet. Przez ostatnie miesiące mieszkała w Reutlingen. Znalazła pracę w miejscowym lokalu serwującym kebaby. Miała jednak problemy, bo nie znała dobrze języka niemieckiego. Porozumiewała się jedynie po angielsku. Doskonale pamięta ją Paweł Owedyk, sąsiad z hotelu w Reutlingen.
- Tak to jest, że my Polacy trzymamy się zawsze razem. Widywałem ją codziennie. Często też rozmawialiśmy przy kawie - wspomina mężczyzna. - Była wesołą, życzliwą i zawsze uśmiechniętą osobą - dodaje.
Kobieta nie sygnalizowała panu Pawłowi jakichkolwiek problemów. Mężczyzna przypomina sobie jednak, że często telefonował do niej młody Syryjczyk, z którym pracowała. - Rozmawiali ze sobą po angielsku, a ja tego języka nie znam zbyt dobrze i nie bardzo wiem o czym mówili. Jola mi tylko wspominała, że on mówił jej co powinna następnego dnia zrobić w pracy - opowiada.
W niedzielne popołudnie, z niejasnych na razie powodów, syryjski uchodźca, z którym pracowała 45-latka zaatakował ją uzbrojony w nóż do kebabu. Śmiertelny okazał się cios zadany długim ostrzem w głowę. Zabójca, uciekając z miejsca zbrodni, zaatakował jeszcze pięć innych osób. Uszkodził samochód, raniąc 51-letnią pasażerkę, a następnie 23-letniego przechodnia. Kiedy potrącił go samochód, został zatrzymany przez policjantów.
- Byłem wtedy akurat u znajomych i jak dowiedziałem się, że coś się stało w okolicy, w której mieszkam, szybko wróciłem żeby sprawdzić co się stało. Na miejscu ludzie mówili tylko, że Syryjczyk zabił jakąś Polkę. Gdy poszedłem do hotelu i zobaczyłem zaplombowane przez policję drzwi do pokoju Joli, już domyśliłem się o którą Polkę chodzi - mówi drżącym głosem Paweł Owedyk.
Jest zbulwersowany kolportowanymi przez tamtejsze media informacjami, jakoby zamordowana była w ciąży z oprawcą. - To bzdura! Znałem ją już na tyle dobrze, że mogę temu stanowczo zaprzeczyć. Ona nie była również w jakimkolwiek związku z tym syryjskim uchodźcą! - zapewnia pan Paweł.
Śmierć Jolanty K. wstrząsnęła całą Polską. Najbardziej mieszkańcami malutkiego Świebodzina. Do nich informacja, że w Reutlingen zginęła krajanka, dotarła w poniedziałek późnym wieczorem.
- Kiedy słuchałam relacji w mediach, oczywiście bardzo się przejęłam tragedią, ale nigdy nie sądziłam, że mogła dotyczyć Joli, mojej sąsiadki - kręci głową jedna z mieszkanek.
45-latka planowała w najbliższym czasie ściągnąć do Niemiec najmłodszą córkę, za którą bardzo tęskniła. - Mówiła, że najlepiej byłoby, gdyby wszystkie jej dzieci z nią tu zamieszkały. Niestety nie doczekała kolejnego spotkania ze swoimi najbliższymi - zasępia się pan Paweł.
W Świebodzinie wszyscy myślą o tym, aby Jolancie K. wyprawić godny pogrzeb. Na razie jednak nie wiadomo kiedy to nastąpi. - Jesteśmy w kontakcie z konsulatem niemieckim. Rozmawiamy z rodziną. W tej strasznej sytuacji mogą liczyć na pomoc - mówi Władysława Majka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?