Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Droga od nieba do piekła

Rozmawiał Włodzimierz Knap
Jerzy Borejsza podczas wrocławskiego Kongresu Intelektualistów
Jerzy Borejsza podczas wrocławskiego Kongresu Intelektualistów Archiwum
Rozmowa z dr. Erykiem Krasuckim, biografem Borejszy. 14 lipca 1905. Urodził się Jerzy Borejsza. Twórca imperium „Czytelnika”. Jego tragedią było to, że chciał czynić dobro, a wiedział, że służy złemu, zbrodniczemu systemowi

– Czy życie Beniamina Goldberga, jak w młodości nazywał się Jerzy Borejsza, nie przypomina tragedii antycznej, lub niektórych starotestamentowych opowieści?

– Moim zdaniem, doświadczył on tragicznego losu typowego dla Europejczyka ubiegłego wieku. XX stulecie można nazwać czasem ludzkich dramatów, dla wielu trudnych dziś do zrozumienia.

– Parafrazując Jacka Kaczmarskiego była to droga z nieba do piekła?

– Z jednej strony Borejsza mógł się spodziewać upadku, bo znał realia panujące w ruchu komunistycznym; członkiem KPP został w 1929 r. Z drugiej, zwrot w jego życiu, który dokonał się w 1948–1949 r., był zapewne dla niego zaskoczeniem. Zdawał sobie sprawę, że to efekt zaostrzenia się zimnowojennej polityki po obu stronach barykady, a przede wszystkim radykalnej zmiany kursu w polityce Stalina, która musiała dosięgnąć Polski. Wiedział od 1948 r., że jego pomysł na polską kulturę, staje się nieaktualny. Ale chyba liczył na przetrwanie ciężkich czasów i przyjście lepszych. Dramat Borejszy był tym większy, że starając się przetrwać, próbował dostosować się do nowej, strasznej rzeczywistości. Robił, co mógł, by pokazać, że jest „wiernym synem” komunistycznej władzy.

– Kim był Borejsza, gdzie doszedł, a raczej skąd spadł? Miłosz przyznaje: „Byłem w jego stajni, wszyscyśmy byli”. Noblista pisze, że „z niczego zbudował swoje państwo książki i prasy. Czytelnik i inne domy wydawnicze, gazety, wszystko od niego zależało: posady, przyjęcie książek do druku, honoraria”. W podobnym duchu o Borejszy wypowiadają się Stefan Kisielewski czy Antoni Słonimski.

– Zaszedł wysoko, bo w latach 1944–1948, a szczególnie do 1947 r., dominował nad życiem kulturalnym, bo był świetnym organizatorem, miał niesamowity talent menedżerski, potrafił zjednywać ludzi, w tym takich, którzy nie ufali władzy komunistycznej, jak np. Maria Dąbrowska.

– Kaczmarski pisał o Brunonie Jasieńskim: „Żyd, komunista, paryskie miał kontakty...”. Jak ulał pasuje to również do Borejszy.

– Jak w życiu każdego, tak i Borejszy przypadek odegrał istotną rolę. Gdyby w latach 20. przyjęto go do szkoły oficerskiej, być może inaczej potoczyłyby się jego losy. W swoim życiu miał różne etapy: najpierw był syjonistą, potem anarchistą, w końcu komunistą. Komunizm był dla niego, od początku do końca życia, rozwiązaniem najpewniej czysto pragmatycznym. Niezbyt dobrze mieścił się formule komunistycznej, którą narzucała od lat 20. XX w. Moskwa. Krótko mówiąc, Borejsza nie był typowym komunistą, bezrefleksyjnym, bezkrytycznym.

– Pan podkreśla jego wręcz nabożny stosunek do polskości, choć wychował się w rodzinie żydowskiej.

– Nie on jeden, jak wiadomo, wśród Polaków żydowskiego pochodzenia szedł taką drogą. Najważniejszym pisarzem dla niego był Stefan Żeromski. Ojciec Jerzego Borejszy, Abraham Gold-berg, był dziennikarzem, redaktorem naczelnym legendarnego dziennika „Hajnt”, wydawanego w Warszawie w języku jidysz (od 1908 do 22 września 1939 r.) . Syn natomiast to natura samodzielna, niepokorna, buntownicza. Najpierw był to bunt wobec ojca i żydowskości. Motorem, który go napędzał, była chęć działania. Ideologia była dla niego rzeczą drugoplanową, choć w świecie idei znakomicie się poruszał. Miał duży talent pisarski, lecz wybrał czyn.

– Trochę jednak rzeczy napisał, np. książkę o Hiszpanii.

– Jego artykuły, m.in. w „Wiadomościach Literackich”, na temat tego kraju w drugiej połowie lat 30. cieszyły się niezwykłą popularnością w Polsce.

– Dlaczego porzucił anarchizm i wstąpił do KPP?

– Z przekonania, że bycie komunistą pomoże mu zmieniać świat.

– Wierzył w komunizm?

– Tak, ale nie w pełni. Gdzie była ta granica, tego nie sposób precyzyjnie ustalić. Zależy to od czasu. Inaczej sprawa wyglądała w poszczególnych okresach jego życia.

– Jaką rolę odgrywał w KPP w międzywojniu?

– Stosunkowo niewielką, a brak awansów w partii wiązać się może z opinią o nim. Starsi komuniści nie dowierzali mu, zarzucali indywidualizm, niezależność intelektualną. W ich oczach były to wady.

– W okresie okupacji, a potem po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, zajmował jednak dość ważne stanowiska.

– To wynikało głównie z faktu, że pod koniec lat 30. Stalin dokonał rzezi wśród działaczy KPP. W nowej, wojennej sytuacji, Borejsza miał sporo atutów: obeznany z kulturą polską, świetny publicysta, znający języki obce i potrafiący nawiązywać kontakty. Dlatego Wanda Wasilewska i grono osób, które wówczas stały na czele polskiego obozu komunistycznego w ZSRR, zaaprobowały Borejszę.

Krótko kierował Ossolinem we Lwowie (listopad 1939 – styczeń 1940), potem został redaktorem „Wolnej Polski”, pisma Związku Patriotów Polskich, następnie redaktorem naczelnym „Rzeczpospolitej”, głównego organu PKWN. Kluczową rolę odegrał jednak jako twórca „Czytelnika”. W ciągu kilku miesięcy, od jesieni 1944 r., udało mu się zrealizować imponujące przedsięwzięcie. Między październikiem 1944 r. a sierpniem 1945 r. nakłady pism „czytelnikowskich” (jednym z nich był „Dziennik Polski”) wzrosły z 1,8 mln do 15,5 mln egzemplarzy.

– Czy pomysł na „Czytelnika”, spółdzielnię, która przyciągnie część elit do współpracy z komunistami, to autorskie dzieło Borejszy?

– Z moich badań wynika, że tak, choć zapewne był przez niego uzgodniony z kimś stojącym znacznie wyżej. Radzę też pamiętać, że od schyłku 1944 r. sytuacja na wielu polach była mocno nieustabilizowana, przypominała lawę. On ten stan potrafił wykorzystać. Ściągał z Zachodu maszyny drukarskie, załatwiał papier, a przede wszystkim przyciągał ludzi, którzy byli dalecy od identyfikowania się z komunizmem. Przez kilka lat „Czytelnik” był niemal hegemonem na rynku kulturalnym.

– W styczniu 1945 r. opublikował na łamach „Odrodzenia” głośny artykuł „Łagodna rewolucja”. Jak ją rozumiał?

– To był rodzaj oferty złożonej intelektualistom. Pisze w nim, że owszem, komuniści są rewolucjonistami, lecz nie zamierzają nikogo eliminować, niczego niszczyć. Zapewniał, że będzie można tworzyć swobodnie.

– Jak na Borejszę patrzyli np. Dąbrowska, Nałkowska, Tuwim czy Gałczyński?
– Tuwima „kupił” jeszcze w trakcie wojny, m.in. drukując go; korespondowali ze sobą. Tuwim liczył, że w nowej Polsce uda się skończyć z nacjonalizmem. Relacje między Borejszą a Gałczyńskim były skomplikowane; generalizując: przypominały stosunek ojca do syna, choć urodzili się w tym samym roku. We wspomnieniach Dąbrowskiej Borejsza jest traktowany nieufnie, jako typ niepełnokrwistego intelektualisty, dodatkowo Żyda. Ale w pewnym momencie pojawia się u niej szacunek i fascynacja dla jego dokonań. Borejsza Dąbrowską, jak wiele innych osób, potrafi zjednać podarunkami, okazywaniem podziwu, drukowaniem. Nałkowską przekonał do siebie także wykonując w jej stronę drobne gesty, np. wysyłając po nią samochód, drukując jej książki. Do każdego twórcy szukał osobnego klucza.

– Nazywany był arcykoruptorem.

– Mówiło się, że przekupywał ogromnymi pieniędzmi, hojnymi darami, mieszkaniami, ale tak nie było, bo do dyspozycji nie miał wielkich środków. Żywił za to kult pisarzy, twórców, był wobec nich autentycznie życzliwy. Nawet kiedy zmieniła się sytuacja polityczna, w kulturze zaczął obowiązywać socrealizm, którego zresztą nie cierpiał, nie atakował pisarzy, podtrzymywał z nimi znajomości.

– Był więc i „łowcą dusz”?

– Można go tak nazwać. Projekt „Czytelnika” w jego rozumieniu polegał nie tylko na wydawaniu książek i gazet, ale też na tym, by były to odpowiednie książki, a lubił dobrą literaturę i taką starał się głównie wydawać. Chciał też, by docierała do mas. Jednego odmówić mu nie można: miał spory udział w usuwaniu analfabetyzmu.

– Co przyczyniło się do tego, że w 1948 r. został odsunięty od szefowania Czytelnikiem?

– W największym stopniu był to wynik odejścia nowej władzy od „łagodnej rewolucji”. Tacy ludzie jak Jerzy Borejsza stali się wówczas niepotrzebni. Ponadto, w samym aparacie władzy toczyła się gra o wpływy. Niektórzy uważali, że zaszedł za wysoko i należy go ściągnąć.

– 1 stycznia 1949 r., gdy wracał z zabawy sylwestrowej, samochód, którym jechał, wypadł na zakręcie. Wypadek czy zamach?

– Wydaje mi się, że jednak wypadek, bo nie było powodu, by wtedy likwidować Borejszę. Wypadek osłabił go bardzo poważnie zarówno od strony fizycznej, jak i psychicznej. Po nim już do końca życia był innym człowiekiem. Słabszym pod każdym względem.

– Gdy stalinizm wszedł w fazę skrajną, do nowej rzeczywistości starał się dostosować Borejsza. Czy robił to też z obawy o zachowanie życia?

– Zapewne. Przypomnę, że w ZSRR jego stryj, Lejb Goldberg, został aresztowany. Widział też, co dzieje się w Polsce, np. z Gomułką, czy w innych krajach, m.in. na Węgrzech, Czechosłowacji.

– Do syna, znakomitego historyka Jerzego Wojciecha Borejszy miał powiedzieć, że nigdy nie był bolszewikiem.

– Bo bolszewizmu nie było w nim za grosz.

– Miał świadomość, że współbuduje straszny system?

– To był człowiek bardzo inteligentny. Przecież wiedział, co działo się w Związku Sowieckim w latach 30., sam w nim przebywał w okresie II wojny światowej, znał powojenne realia. A jednocześnie zapewne po części łudził się. Nie był zwierzęciem politycznym, pełno w nim było chłopięcej naiwności, a brakowało cynizmu, tak przydatnego w polityce. Trudno wątpić, aby nie miał świadomości, że system, któremu się poświęcił, rodzi zło i zbrodnie. Tragedią Borejszy było to, że chciał czynić dobro, a służył złej sprawie. Był człowiekiem wielowymiarowym, podobnie jak czasy, w których przyszło mu żyć.

– Jego bratem był Józef „Jacek” Różański, jeden z najokrutniejszych zbrodniarzy stalinowskich. Jak układały się relacje braci?

– Niewiele wiadomo na ten temat. Z pewnością nie byli kochającym się rodzeństwem. Analogie do Kaina i Abla nie są jednak uzasadnione. To chwyt literacki, zgrabny, ale daleki od prawdy.

***

Dr Eryk Krasucki, historyk z Uniwersytetu Szczecińskiego,

autor świetnej książki: „Międzynarodowy komunista. Jerzy Borejsza – biografia polityczna”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski