Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drone music – część 2

Redakcja
Sunn O))) - Fot. Unsound
Sunn O))) - Fot. Unsound
Przed występem amerykańskiego zespołu Sunn O))) podczas ubiegłorocznej edycji krakowskiego festiwalu Unsound, organizatorzy rozdawali publiczności... zatyczki do uszu. Nie bez powodu – natężenie dźwięku podczas koncertów tejże formacji balansuje na granicy dopuszczalnych norm. Dlaczego? Ponieważ muzycy grupy twierdzą, że odbiór muzyki opartej na dronowych dźwiękach ma być czysto „fizycznym” doświadczeniem.

Sunn O))) - Fot. Unsound

Nowe gatunki muzyczne

Jeszcze za swego życia, Kurt Cobain z Nirvany, powiedział, że jednym z jego ulubionych wykonawców jest zespół The Melvins. Wolna i ciężka muzyka waszyngtońskiej formacji zainspirowała również innego gitarzystę z Seattle – Dylana Carlsona (bliski znajomy Cobaina, to on kupił mu strzelbę, z której później lider Nirvany strzelił sobie w głowę). Na początku lat 90. powołał on do życia grupę Earth (nazwa od utworu Black Sabbath), z którą wypracował niezwykłą muzykę – powtarzalne w nieskończoność riffy gitary wsparte jednostajnym pochodem basu i bębnów. Dla krytyków wszystko było jasne – tak brzmi drone metal, styl łączący ciężkie rockowe granie z transowością kompozycji La Monte Younga.

Pierwszy album Earth – „Special Low-Frequency Version” – z 1993 roku oczywiście nie odniósł komercyjnego sukcesu, ale był niezwykle ważnym dokumentem narodzin nowego gatunku. Zespół nagrał jeszcze dwie płyty i jego lider popadł w poważne tarapaty – narkotykowy nałóg i problemy z prawem. Dlatego Earth powrócił z nowym materiałem dopiero dekadę później. Ostatnia płyta grupy – The Bees Made Honey In The Lion`s School” z 2008 roku – zainspirowana biblijną opowieścią o Samsonie, zawiera już mniej surowe granie, asymilujące wpływy country i bluesa.

Niezwykłe brzmienie zespołu Carlsona wywarło duże wrażenie na poszukujących muzykach ze sceny metalowej. Jeden z nich, gitarzysta Stephen O`Malley z Seattle, powołał do życia grupę Sunn O))), która miała być... tribute-bandem Earth. Szybko okazało się jednak, że jej członkowie chcą tworzyć własną muzykę. W ciągu minionej dekady Sunn O))) nagrał siedem albumów, które uznano za kanoniczne dla drone metalu. Znajdujące się na nich długie kompozycje złożone są z rozciągniętych w czasie gitarowych przesterów i pogłosów, prawie w ogóle nie słychać w nich ani perkusji, ani bębnów. Sporadycznie pojawiają się wokale – głównie mroczny growl w wykonaniu gościnnie udzielających się wokalistów, choćby Attily Csihara z Mayhem czy Malefica z Xasthur. Utwór „Hunting And Gathering (Cydonia)” z ostatniej płyty formacji („Monolith And Dimensions” zawierającej też wpływy muzyki klasycznej i free jazzu) został uznany za najcięższe nagranie w historii rocka. Osobnym rozdziałem działalności Sunn O))) są koncerty – muzycy występują w mnisich habitach i niemal całkowicie przesłania ich sztucznie generowany dym. Tak było rok temu w nowohuckiej Łaźni Nowej.

Krakowska widownia miała również okazję zobaczyć inną gwiazdę drone metalu – projekt Nadja z Kanady. Tworzy go dwójka muzyków – gitarzysta Aidan Baker i basistka Leah Buckareff. Od założenia grupy w 2003 roku nagrali oni kilkanaście albumów, na których wpisali w formułę drone metalu nieco inne niż Sunn O))) dźwięki – przede wszystkim wywiedzione z estetyki shoegaze monolityczne pasaże rozjeżdżonych gitar i mechaniczne uderzenia automatu perkusyjnego. Dlatego, o ile muzyka grupy O`Malleya ma mroczne i porażające brzmienie, to utwory Bakera są raczej majestatyczne i podniosłe.

Być może wynika to z duchowości obu artystów. Tak się bowiem złożyło, że choć kompozycje drone metalowe mają w większości przypadków instrumentalny charakter, ich tytuły (czy od czasu do czasu teksty) odwołują się do metafizycznej tematyki. Wbrew pozorom raczej rzadko spotyka się tu wpływy okultyzmu (typowego dla podobnego black metalu) – a znacznie częściej biblijnej mistyki (Earth, Nadja, OM, Xela czy Black Boned Angel).

Drone metal szczególnie szybko zdobył sobie popularność w Japonii. Mistrzem stylu okazał się tokijski projekt Boris, którego liderzy – perkusista Atsuo i gitarzysta Wata – wypracowali bardziej psychodeliczną wersję stylu. I to właśnie ich nagrania znalazły się na ścieżce dźwiękowej ostatniego filmu Jima Jarmusha – „Limits Of Control”.

Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski