Dwa i pół tysiąca karabinów maszynowych Kałasznikowa przejmie policja od Wojska Polskiego. Powód? Decyzja o wzmocnieniu ochrony ważnych obiektów, m.in. ambasad i budynków ważnych dla funkcjonowania państwa.
A za nią stoi zmieniająca się sytuacja polityczna na Wschodzie i rosnące zagrożenie terroryzmem na Zachodzie. Tak przynajmniej tłumaczy komendant główny policji generał Marek Działoszyński.
– Przecież ludzi takie tłumaczenie bardziej przestrasza, niż uspokaja. Można odnieść wrażenie, że ponieważ policja się zbroi, coś poważnego dzieje się za naszymi plecami, że jest przygotowywana operacja, o której nie mówi się wprost – zwraca uwagę socjolog i kryminolog dr Paweł Moczydłowski.
– Kałasznikow w policji to żadna sensacja, rzecz oczywista jak popielniczka na stole w kawiarni. Policja miała broń maszynową zawsze, jeszcze kiedy była milicją – mówi tymczasem Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta, jeszcze w MO dowódca oddziału specjalnego na lotnisku Okęcie.
– Tyle że teraz policjant z kałasznikowem kojarzył się będzie z policjantem źle wyposażonym. Bo to broń typowo wojskowa, bardzo destrukcyjna, przywodząca na myśl organizacje terrorystyczne i walki na Bliskim Wschodzie. Ale tania, a niestety na zakupy droższej, zachodniej nas nie stać – dodaje Jerzy Dziewulski.
Kałasznikowa używają obecnie nie tylko funkcjonariusze z Samodzielnych Pododdziałów Antyterrorystycznych Policji i Centralnego Biura Śledczego Policji, ale również z elitarnego Biura Operacji Antyterrorystycznych. Co więcej, karabiny takie znajdują się na wyposażeniu wszystkich Oddziałów Prewencji Policji oraz każdej komendy miejskiej i powiatowej, także w Małopolsce. Ile ich jest? To tajemnica.
– Broń automatyczną, jaką jest karabinek AK, wykorzystuje się w zależności od potrzeb; decyzja zapada przed każdą akcją. Może być użyta na przykład podczas blokad drogowych, zatrzymania szczególnie niebezpiecznych przestępców, którzy mogą posiadać broń palną, także automatyczną. I wszędzie tam, gdzie siła ognia broni osobistej, krótkiej, może być niewystarczająca – wylicza Michał Kondzior z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Jerzy Dziewulski przypomina, że jeszcze w latach 80. XX wieku milicja wyposażona była w transportery opancerzone, granatniki ręczne itp. Ale wycofano je z użycia. Wydawało się, że ich los podzieli także kałasznikow.
– Ten karabin potrafi zrobić rzeź, więc zaczniemy się łapać za głowę dopiero wtedy, gdy w sytuacji podbramkowej coś pójdzie nie tak – zauważa.
Prócz policji kałasznikowa używają również Straż Graniczna i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Rzadziej niż kiedyś – także wojsko. Choć nie wszystkie jednostki. Na przykład z batalionów 6. Brygady Powietrznodesantowej kałasznikowa wycofano jeszcze w drugiej połowie lat 90. XX wieku. Powodem było przejście na amu- nicję zgodną ze standardami NATO, a nie Układu Warszawskiego.
Ale wciąż to broń miło wspominana przez żołnierzy, jej niezawodność przeszła do legendy. Ale miała podstawową wadę – ograniczoną możliwość montażu różnych, uważanych obecnie za niezbędne akcesoriów, jak celowniki dzienne i nocne, wskaźniki laserowe czy latarki. Podnoszą one skuteczność prowadzonego ognia i zmniejszają zużycie amunicji.
Tylko w ubiegłym roku Agencja Mienia Wojskowego sprzedała w przetargach ponad 56,3 tys. sztuk tych karabinów. W tym roku pod młotek pójdzie kolejne 40 tys. Kto je kupuje? Za ile?
– Podmioty, które posiadają koncesję na obrót bronią, są często jedynie pośrednikami, dlatego nie mamy wiedzy, do jakich krajów mogą trafiać. Natomiast informacja o cenach transakcyjnych jest objęta tajemnicą handlową
– stwierdza Małgorzata Golińska, rzeczniczka prasowa AMW.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?