Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drzewooo na opał!

Redakcja
Czy pamiętacie Państwo piosenkę z Kabaretu Starszych Panów, traktującą o tym, jak to niebawem znikną piece, a "ostatni kaloryferów wróg, w tyłeczek spa–, w tyłeczek spa–, w tyłeczek sparzy się…? Minęły dziesięciolecia, a wizja Jeremiego Przybory wciąż się do końca nie spełniła – piece i to opalane węglem wciąż istnieją i tak jak przed laty trzeba je pracowicie obsługiwać.

Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW

Najpierw podpałka, czyli najczęściej kilka wymiętoszonych gazet, broń Boże nie kolorowych, tylko najzwyklejszych. A na to – kilka szczapek drewna. Gdy zaczynały się chłody, pod domem zjawiał się handlarz drzewem. Na wozie, zaprzężonym w potężnego perszerona, wiózł mnóstwo "kółek” drewna. "Kółka” mieściły sporo drewienek – miały jakieś 30 centymetrów średnicy, obwiązane były drutem albo metalową, przeważnie już pordzewiałą, taśmą. Wozak wrzeszczał na całe gardło: Drzewoooo na opał, drzewooo!!! Klientów nigdy nie brakowało. Taka porcja, przyniesiona przez handlarza wprost pod piec, wystarczała na 5 – 10 rozpaleń, zależnie od tego, jak dobrze paliło się w piecu. Wiązki drewna pojawiały się też w nielicznych prywatnych sklepikach spożywczych, jako towar sezonowy. Tak jest zresztą do dzisiaj. Drewna nie wyparły nawet popularne kiedyś gigantyczne elektryczne grzałki, na których układało się węgiel. Były znakomite – w piecu paliło się już po kilku minutach…

Najgorszym problemem było jednak dostarczenie pod piec węgla. Najpierw trzeba go było zamówić, zwykle razem ze zniesieniem, co sporo kosztowało. A kiedy zapłaciło się już za zniesienie, trzeba było sukcesywnie ponosić koszty… wynoszenia albo dźwigać samemu ciężkie wiadra. Nawet młodym i zdrowym przysparzało to problemów, bo wytaszczyć dwa wiaderka węgla z przepastnej piwnicy na trzecie piętro starej kamienicy to niezła "rozgrzewka”. Gdysamemu się ten węgiel ładowało, pył wchodził wszędzie – nawet zęby były czarne. Pyliło się też przy dokładaniu do pieca, przy wybieraniu popiołu i wysypywaniu go do kubła. W sumie – mnóstwo ciężkiej i brudnej roboty, która znika w momencie przerobienia pieca na elektryczny. Jeden pstryk, sterowany zresztą przez zakład energetyczny – i po wszystkim. Elektryczne piece wprawdzie nie mają "duszy”, ale są nieporównywalnie mniej wymagające.

Są jednak tacy, który tęsknią za domowym ciepłem w starym stylu. Jeśli tęsknota za "żywym ogniem” doskwiera szczególnie dotkliwie, zawsze mogą zrekompensować sobie stratę, wpatrując się w płomienie buzujące w kominku. Jeśli nie mają go u siebie, na pewno znajdą u kogoś znajomego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski