Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwadzieścia kandydatek do medali

Redakcja
Podczas MŚ w 2009 r. w Libercu Justyna Kowalczyk zdobyła dwa złote medale. Tak cieszyła sięna mecie biegu łączonego. Fot. Jerzy Cebula
Podczas MŚ w 2009 r. w Libercu Justyna Kowalczyk zdobyła dwa złote medale. Tak cieszyła sięna mecie biegu łączonego. Fot. Jerzy Cebula
- Będą to dla Pani już piąte seniorskie mistrzostwa świata. Pamięta Pani swój pierwszy start w 2003 roku w Val di Fiemme?

Podczas MŚ w 2009 r. w Libercu Justyna Kowalczyk zdobyła dwa złote medale. Tak cieszyła sięna mecie biegu łączonego. Fot. Jerzy Cebula

ROZMOWA. JUSTYNA KOWALCZYK zaczyna starty w mistrzostwach świata czwartkowym biegiem sprinterskim

- Oczywiście! Miałam wówczas 20 lat, przyjechałam do Włoch jako świeżo upieczona wicemistrzyni świata juniorek w sprincie. Byłam strasznie napalona. W biegu na 10 km ruszyłam ostro, jak w sprincie, po 3 kilometrach prowadziłam, biegłam w czołówce, potem osłabłam, zajmując 48. miejsce. Zagraniczni trenerzy pytali mojego szkoleniowca Aleksandra Wierietielnego - skąd wytrzasnąłeś taką dziewczynę? W sprincie popełniłam błąd na 200 metrów przed metą i do awansu do finałowej "30" zabrakło ułamka sekund, byłam 31. Zapamiętam mistrzostwa z Val di Fiemme jeszcze z dwóch powodów: pogoda była cudowna, a Adam Małysz był niesamowity, wyskakał dwa złote medale.

- Potem były mistrzostwa w Oberstdorfie. Dobre lokaty i nieoczekiwana dyskwalifikacja za doping. Kiedyś powiedziała mi Pani, że to zdarzenie wymazała z pamięci...

- To nie tak. Mistrzostwa w Oberstdorfie były dla mojej kariery bardzo ważne, osiągnęłam wyniki, o jakich jako 22-latka nawet nie marzyłam. Byłam czwarta na 30 km, najgorsze to było 13. miejsce w biegu łączonym. Te mistrzostwa pozwoliły mi uwierzyć w siebie, w to, że mogę walczyć z czołówką światową. Ale potem przyszła dyskwalifikacja, wyniki anulowano. To był dla mnie wstrząs.

- Po udanych igrzyskach w Turynie jechała Pani do Sapporo (2007) już jako jedna z faworytek.

- To te mistrzostwa chcę wymazać z pamięci! Zaczęły się dla mnie źle w sprincie, w ćwierćfinale biegłam jako pierwsza, ale na zjeździe, nie wiem dlaczego, zaczęłam jechać pługiem, rywalki mnie dogoniły i przegoniły, byłam ostatecznie 17. Potem przyplątało się mocne przeziębienie. To efekt tego, że z hotelu na stadion biegowy trzeba było dojeżdżać przegrzanym autobusem ponad godzinę. Wtedy powiedziałam sobie - nigdy więcej Sapporo! Moja noga tu nie postanie!

- Przed dwoma laty był Liberec i trzy medale, w tym dwa złote.

- To były dla mnie mistrzostwa jak z bajki. Byłam do nich świetnie przygotowana. Rywalki dodatkowo "zaczarował" mój trener Aleksander Wierietielny, po przyjeździe wybrał dla mnie numer treningowy 111. To miał być numer na szczęście, choć trochę zawiodłam trenera, bo tylko dwa razy byłam pierwsza. Nie wiem, czy uda mi się kiedyś powtórzyć wyczyn z Liberca.

- Teraz przed mistrzostwami świata w Oslo obserwatorzy uważają, że w rywalizacji o złoto liczyć się będą tylko dwie zawodniczki - Marit Bjoergen i Pani...

- I mogą się grubo pomylić. Będzie co najmniej dwadzieścia świetnie przygotowanych biegaczek. Będą Norweżki, nie tylko Bjoergen, także Therese Johaug, Kristin Steira, będą Finki z Aino Kaisą Saarinen na czele, Szwedki Charlotte Kalla, Anna Haag, Włoszki Marianna Longa, Arianna Follis, Słowenka Petra Majdić. Proszę mi wierzyć, w Oslo wszystko się może wydarzyć. Pamiętajmy, że wbrew pozorom biegi narciarskie to jednak gra zespołowa. Niezwykle ważni są serwismeni, to jak przygotują narty, a jak zawsze pogoda może dołożyć swoje trzy grosze.
- Pani cykl przygotowań do mistrzostw w Oslo jest trochę inny niż w sezonie poprzednim. Wymusił to kalendarz Pucharu Świata, od miesiąca zawody odbywały się co dwa tygodnie, a nie - jak przed rokiem - co tydzień. Czy to korzystna dla Pani zmiana?

- Wolałabym startować co siedem dni, ale tego nie zmienię, więc nie ma co narzekać. Trzeba się dostosować i tyle. Dwa razy przez dwanaście dni ćwiczyłam we Włoszech, biegałam na wysokości około dwóch tysięcy metrów. Trener to wszystko dobrze zaplanował. Myślę, że nagle formy nie stracę. W dwa, trzy tygodnie nie da się już nic poprawić czy zepsuć, decyduje praca, którą wykonało się wcześniej. A ja od maja ubiegłego roku trenowałam naprawdę bardzo mocno. To jest moja baza.

- Czy czuje już Pani dreszczyk emocji?

- Emocje to mam od początku sezonu. Przecież zapowiadałam, że chcę po raz trzeci z rzędu zdobyć "Kryształową kulę". Musiałam twardo walczyć o punkty w każdym biegu pucharowym. Dla mnie mistrzostwa świata to będą kolejne zawody. Na pewno bardzo ważne. Nie pojadę tam walczyć o miejsca 10-15. Takie lokaty byłyby dla mnie porażką. Jestem dobrej myśli, czasem udaje mi się wyskoczyć z motyką na słońce.

- Jak Pani ocenia trasy w Holmenkollen? Norwegowie narzekają, że są bardzo trudne, w niektórych miejscach niebezpieczne. W sprincie jest podobno bardzo ostry wiraż, może tam dojść do kolizji.

- Znam trudniejsze trasy, choćby w kanadyjskim Canmore czy St. Moritz. W Holmenkollen są trasy dla wytrzymałościowców, więc chyba także dla mnie. A co do sprintu, nie widzę problemu. Skoro są jakieś uwagi, to na pewno jest jeszcze dużo czasu, by ten feralny zakręt poprawić.

- Czy na mistrzostwach nastawia się Pani specjalnie na jakiś bieg?

- Moja filozofia jest taka: na początek, już w czwartek, jest bieg sprinterski "łyżwą" i skupiam się tylko na nim. A muszę być do niego dobrze przygotowana także psychicznie, pobiec z głową, bo w sprincie biegam różnie - raz bardzo dobrze, innym razem źle. Jeśli chcę uzyskać dobry wynik, muszę być mocno skoncentrowana na każdym metrze trasy. Po biegu sprinterskim pomyślę o kolejnej konkurencji - biegu łączonym, potem o 10 kilometrach, następnie o sztafecie, na końcu o biegu na 30 kilometrów.

- Słyszała Pani opinię Marit Bjoergen, która oświadczyła, że także panie powinny biegać w igrzyskach czy mistrzostwach świata dystans 50 kilometrów. Pani jest za?

- Jestem kobietą i nie mam zamiaru udowadniać na każdym kroku, że muszę dorównać mężczyznom. Jak ktoś chce biegać 50 kilometrów, to są przecież biegi długodystansowe rozgrywane w ramach EUROLOPPET (Europejska Liga Biegów Długodystansowych - przyp. AS). Taki bieg odbywa się także u nas w Jakuszycach. Zapraszam tam Marit.

Rozmawiał ANDRZEJ STANOWSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski