MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dylemat Dunanta i Nightingale

Redakcja
Linda Polman "Karawana kryzysu", przekład Ewa Jusewicz-Kalter, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011
Linda Polman "Karawana kryzysu", przekład Ewa Jusewicz-Kalter, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011
"Ofiary klęsk w rejonach o klimacie tropikalnym otrzymały w prezencie leki na odmrożenia, a do głodujących Somalijczyków trafiły preparaty przeczyszczające, kuracje odchudzające, środki zapobiegające zatwardzeniu oraz koce elektryczne. (...)

Linda Polman "Karawana kryzysu", przekład Ewa Jusewicz-Kalter, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011

Lektury opinii

Kambodżańscy uchodźcy otrzymali żywność, która została zdyskwalifikowana przez dyrekcję ogrodu zoologicznego w San Francisco jako zbyt stara dla zwierząt, a pewien nowozelandzki producent zaoferował, że przekaże dzieciom z Kenii partię puszkowanej karmy dla psów". To tylko kilka przykładów tego, jak naprawdę wygląda pomoc humanitarna niesiona przez Cywilizację Białego Człowieka w rejony dotknięte różnorakimi nieszczęściami. Pomoc, którą tak szczycą się zajmujące się nią organizacje i artyści występujący na charytatywnych koncertach bądź wpadający na parę godzin do obozów uchodźców.

Cytat zaczerpnąłem z książki Lindy Polman "Karawana kryzysu. Za kulisami przemysłu pomocy humanitarnej", opublikowanej niedawno w polskim przekładzie nakładem Wydawnictwa Czarne, a będącej w roku 2008 sporym wydarzeniem na Zachodzie.

Linda Polman to niezależna dziennikarka holenderska. Była korespondentką w Afganistanie, w Haiti, w Afryce. Wiele czasu spędziła przyglądając się pracy zachodnich organizacji humanitarnych, także biorąc udział w wyjazdach przygotowywanych dla dziennikarzy przez te właśnie organizacje, pragnące pochwalić się swoimi osiągnięciami i humanitaryzmem. W tej książce opisała jednak to, co widziała, a nie to, co chciano jej pokazać.

Pomoc, na którą sponsorzy (wielu naprawdę z dobroci serca) wydają ogromne pieniądze jest w sporej części po prostu marnowana. Nie tylko ze względu na podobne zacytowanym we wstępie absurdy - a jest ich znacznie więcej. Pisząc o pomocy dla ofiar wojny domowej w Rwandzie Linda Polman zwraca uwagę m.in. na fakt dostarczania tam wody pitnej samolotami aż z Europy. A mnie przypomniała się feta, jaką w Polsce zgotowano w styczniu 2010 roku przy okazji wylotu samolotu z pomocą dla dotkniętej trzęsieniem ziemi Republiki Haiti, wiozącego m.in. wodę. A przecież wystarczyło przekazać pieniądze, za które wodę (i to w znacznie większych ilościach) można było bez problemu kupić w sąsiedniej Republice Dominikany, niedotkniętej kataklizmem - przy okazji pomagając i obywatelom tego, nienajbogatszego przecież kraju...

Pomoc humanitarna to już cały przemysł, pozwalający doskonale żyć zaangażowanym weń ludziom. "Kiedy trzy czwarte powierzchni Sierra Leone znajdowało się jeszcze w rękach zbrodniczych rebeliantów, a większość ludności tego kraju błąkała się śmiertelnie przerażona, w stolicy kraju - Freetown, pracownicy organizacji humanitarnych mogli już kierować piłeczkę do dołka na uporządkowanych polach golfowych. Jedliśmy befsztyk, wyceniony w menu na czterdzieści siedem tysięcy leone, czyli w przeliczeniu 15 euro. Stanowiło to ponad połowę miesięcznej pensji obsługujących nas kelnerów, o czym poinformował mnie przedstawiciel UNICEF-u, siedzący przy stole po mojej lewej stronie" - pisze autorka.

Najpowszechniejsza forma pomocy - żywnościowa - zarazem najwygodniejsza dla ofiarodawców, wywołuje w krajach obdarowywanych prawdziwie fatalne skutki. Są miejsca, w których ludzie od kilkunastu lat żyją tylko dzięki darom, nie potrafiąc zadbać o własne potrzeby. Dlatego, że nikt ich tego nie nauczył, dlatego, że nikt nie pomógł im stworzyć odpowiednich ku temu warunków, dlatego, że tak jest wygodniej (i to obu stronom?). Ale - co najgorsze - pomoc bardzo często, zwłaszcza w Afryce, bywa przechwytywana przez skorumpowane dyktatorskie rządy, a nawet gangi, często złożone z ludzi będących sprawcami nieszczęść tych, którym pomoc jest ofiarowywana. "Niektóre międzynarodowe organizacje pozarządowe szacowały, że te oddziały kradną przeciętnie 60 procent wszystkich rozdzielanych dóbr. Pewną ich część grabieżcy zużywali sami, a resztę sprzedawali z powrotem ludziom przebywającym w obozie" - pisze Polman. I w innym miejscu, również opisując sytuację w Rwandzie, gdzie członkom plemienia Tutsi ostatecznie udało się wypędzić mordujących ich całymi milionami Hutu: "To właśnie dzięki rozbuchanej pomocy humanitarnej ekstremiści Hutu mogli nadal prowadzić kampanię eksterminacji Tutsich w Rwandzie. Kierowali nią ludzie przebywający w obozach UHNCR w Gomie".
Pomagać zatem, albo nie pomagać? Autorka przytacza swoisty spór, jaki rozgorzał ongiś między Henri Dunantem, twórcą Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, a Florence Nightingale, twórczynią nowoczesnego pielęgniarstwa. Dunant, po bitwie pod Solferino (1859, Włochy i Francja kontra Austria) doszedł do wniosku, że pomagać należy wszystkim (w tym przypadku niezależnie od tego, po której stronie walczyli). Nightingale w roku 1854, podczas wojny krymskiej, pomagając rannym, doszła do wniosku, że bez jej pomocy wojna szybciej dobiegłaby końca, nie mówiąc o tym, że wielu rannych, którym pomogła, wróciło na front, by zginąć. A bez jej pomocy, jak pisze Polman, "wcześniej zabrakłoby żołnierzy zdolnych do walki, a minister wojny miałby zdecydowanie większe trudności z rekrutowaniem nowych sił".

Jak stwierdza autorka, dylemat Dunanta i Nightingale wciąż pozostaje aktualny. "Czy INGO powinny nadal zdecydowanie pomagać, jeśli walczące strony wykorzystują tę pomoc udzielaną w przestrzeniach humanitarnych dla siebie, a jednocześnie przeciwko swoim wrogom, przedłużając tym samym wojnę? Czy może powinny opuścić takie miejsce? Co jest na dłuższą metę bardziej okrutne?".

Na takie pytania nie ma dobrej odpowiedzi.

Włodzimierz Jurasz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski