Grzegorz Skowron: DRUGIE DNO
Często zazdroszczę politykom. Nie ich pozycji czy uposażenia, ale bezkarności i braku odpowiedzialności za podejmowane przez nich decyzje. Zazdroszczę im tego, że za ich głupotę, bezradność, koniunkturalizm i wszystkie inne wady płacą inni, w tym i ja, co wprawia mnie w jeszcze bardziej niezdrowe uczucie niż tylko zazdrość.
Niczego nie zazdroszczę jednak dzieciom polityków. Cokolwiek by osiągnęły w życiu, zawsze będzie towarzyszyć temu podejrzenie, że stało się to dzięki pozycji rodzica. Zdaję sobie sprawę, że w bardzo wielu przypadkach tak rzeczywiście się dzieje, ale nie wątpię, że jest także wielu synów (i córek) polityków, którzy potrafią więcej niż ich ojcowie i matki. I rozumiem ich złe samopoczucie, gdy są niesłusznie oskarżani o wykorzystywanie powiązań rodzinnych w karierze zawodowej.
A najbardziej żal mi dzieci polityków w sytuacjach, gdy za skutki ich już niedziecięcych błędów odpowiadają przede wszystkim rodzice. Taki Donald Tusk wytrzymał niejedną grubą aferę, a teraz może mieć kłopoty tylko dlatego, że jego syn współpracował z człowiekiem, który oszukał wielu ludzi i zamieszany jest w jedną z największych afer.
I przynajmniej w takiej sytuacji politycy cierpią bardziej niż zarządzany przez nich obywatel. Kiedy dziecko szarego Polaka narobi wielkiego bałaganu, wówczas pozostaje to sprawą jego, rodziców i ewentualnie organów ścigania, które nie mogą ujawniać danych osobowych. Dziecko polityka od razu trafia na pierwsze strony gazet i do głównych serwisów informacyjnych.
Mówimy, że dzieci to same kłopoty. W przypadku polityków oznacza to same jeszcze większe kłopoty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?