Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci z premierem w tle

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Spotkania premiera Tuska z protestującymi rodzicami niepełnosprawnych dzieci to chyba najbardziej poruszające wydarzenie, transmitowane przez polską telewizję w ostatnich latach.

Dramat rodziców, traktowanych przez państwo jak natrętni naciągacze i przeganianych spod drzwi rozmaitych urzędników – wstrząsnął Polską. Może nie całą, bo w sejmowym hallu, gdzie koczują, pojawiali się przecież i tacy politycy, dla których ludzkie nieszczęście było tylko okazją do ratowania zanikającego poparcia albo do ironicznych grymasów przed kamerami.

Podczas dwóch spotkań szef rządu oczekiwał cudu od usłużnych dziennikarzy, których zadaniem było przemienić ból i poniżenie rodziców, zmagających się z bezdusznością władzy, w rosnące słupki poparcia dla premiera, znajdującego czas – w weekend! – by z troską wysłuchać ich skarg. Spektakl, zaplanowany przez rządowych magików od zamulania telewidzów papką propagandy, miał skończyć się mglistymi obietnicami Tuska i głośno wyrażoną radością protestujących.

Ponieważ rodzice nie dali się oszukać i głośno wyrazili swoje niezadowolenie, trzeba było – dla zatarcia złego wrażenia – spektakl powtórzyć. Tym razem premier przyszedł z konkretną propozycją: dodatkowe dwieście złotych od maja, kolejne dwieście od nowego roku i jeszcze dwieście od następnego. Dzięki tak wielkiej hojności rodzice po trzech latach mogliby dostawać trochę mniej niż jedną czwartą tego, ile państwo musiałoby przeznaczyć na opiekę nad ich dziećmi, gdyby ich przy tych dzieciach zabrakło.

Rodzice nie uwierzyli. Może nawet rzeczywiście zamiast dotychczasowych 800 złotych dostaną obiecany tysiąc, ale już kolejne podwyżki wcale nie są takie pewne, bo za parę miesięcy pojawią się ważniejsze wydatki (np. na kampanię wyborczą Platformy i PSL), a w 2016 roku mało kto będzie jeszcze pamiętał, jak nazywał się ten nadąsany premier, który tylko na sławnym zdjęciu ze Smoleńska rozpromieniał się na widok Putina.

Protestujący nie chcieli wiele. Dostali coś na odczepnego. Nie przyjęli. Premier już więcej ich nie odwiedzi, nie pojawi się także tajemniczo zamyślony osobnik, który przy Tusku udawał ochroniarza, a podobno kieruje Ministerstwem Pracy. Sejm zajmie się swoimi sprawami. Kamery posłusznie odwrócą się w inną stronę. Straż sejmowa będzie czekać na okazję, aby protestujących dyskretnie usunąć. Świat popędzi dalej, chore dzieci zostaną w tym samym miejscu, w którym toczy się ich trudne życie. Ale mały chłopczyk, plączący się pod nogami premiera i wybuchające szlochem matki – zostaną w naszej pamięci. To właśnie będziemy panu pamiętać, panie Tusk, nawet dłużej niż miliony roztrwonione za pana rządów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski