Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziecko w drodze, więc kot traci dom

Barbara Matoga
Na szczęście nie wszystkie przyszłe mamy obawiają się swoich mruczących przyjaciół
Na szczęście nie wszystkie przyszłe mamy obawiają się swoich mruczących przyjaciół fot. 123rf
Kot a ciąża opiekunki. Niektórzy ludzie uważają, że wspólne życie kota i małego dziecka wzajemnie się wyklucza. Problemy zaczynają się często już w chwili stwierdzenia ciąży. Zdarza się, że usunięcie zwierząt z domu sugeruje lekarz.

- Co zrobisz z kotami, kiedy urodzi się dziecko? - to pytanie nader często słyszą przyszłe mamy. Członkowie rodziny i znajomi uważają za oczywiste, że wraz z pojawieniem się malucha zwierzęta muszą zostać eksmitowane. W efekcie pojawiają się ogłoszenia typu: „Szukam domu dla swoich kotów. Wkrótce urodzi się dziecko i muszę oddać zwierzęta”. Takie ogłoszenie to i tak świadectwo, że opiekun kotów ma jakie-takie poczucie odpowiedzialności. Znacznie częściej dotychczasowi, futrzaści domownicy po prostu lądują na ulicy lub w schronisku.

Dlaczego ludzie uważają, że wspólne życie kota i małego dziecka wzajemnie się wyklucza? Problemy zaczynają się często już w chwili stwierdzenia ciąży. Zdarza się, że usunięcie zwierząt z domu sugeruje lekarz. Straszy toxoplazmozą, alergią, roznoszonymi rzekomo przez kota zarazkami. I nie uświadamia przyszłej mamie, że np. toxoplazmozy można nabawić się przede wszystkim poprzez jedzenie surowego mięsa oraz niedokładnie umytych warzyw i owoców - na przykład truskawek.

Zarażenie się od kota jest możliwe tylko w przypadku bezpośredniego dotknięcia kociej kupy, leżącej w kuwecie od kilku dni, a następnie polizania brudnej ręki. Jeśli ktoś hołduje takim obyczajom i dożył dorosłości, oznacza to, że ma wyjątkowo odporny organizm…

Zresztą wiele osób miało z tą chorobą styczność bez żadnych objawów i nie grozi im teraz zarażenie. Można to sprawdzić poprzez badanie krwi; jeśli wykaże ono brak ciał odpornościowych na toxoplazmozę, wystarczy po prostu zachowywać podstawowe zasady higieny. Świadczy o tym choćby znany mi osobiście przypadek lekarki weterynarii, u której, po kilkunastu latach pracy ze zwierzętami - głównie kotami - badania wykazały, że nie miała kontaktu z tą chorobą.

Większym problemem jest alergia na białko, wydzielane przez kocią skórę, błędnie określana czasem uczuleniem na sierść. O ile dorosły człowiek może próbować ją znosić lub zwalczać, o tyle objawy silnej alergii u małego dziecka bywają wskazaniem do oddania kota w inne ręce.

Tylko, że przyszli rodzice często z góry zakładają, iż alergia u ich potomka na pewno wystąpi i na wszelki wypadek pozbywają się zwierzaka. Tymczasem często okazuje się, że dziecko nie jest alergikiem. Ba, coraz większa liczba pediatrów twierdzi, że choroby alergiczne rzadziej występują u dzieci wychowywanych na wsi, w towarzystwie zwierząt.

Jeżeli pies czy kot są w domu w momencie, kiedy pojawia się dziecko, to jest ono od początku w środowisku, gdzie ten alergen funkcjonuje. Czyli stopniowo jest do niego przyzwyczajane, stopniowo ma zwiększaną dawkę alergenu. Działa to tak, jak odczulanie na przykład szczepionką, kiedy podaje się coraz większą ilość alergenu.

Na dodatek pozbycie się kotów tuż przed porodem wcale nie chroni przed alergią. Kocie alergeny utrzymują się w mieszkaniu nawet do dwóch lat i najdokładniejsze nawet sprzątanie nie spowoduje ich całkowitego usunięcia.

Straszenie „kocimi” zarazkami jest zaś o tyle bezprzedmiotowe, że w otoczeniu dziecka i tak egzystować będzie ich mnóstwo, tyle, że pochodzących od ludzi. Owszem, można je ograniczać przez wyjaławianie wszystkiego, z czym maluch się styka. Ale doświadczone mamy wiedzą, że tak chowane dziecko miewa w późniejszym wieku ograniczoną odporność- po prostu brak kontaktu z drobnoustrojami w dzieciństwie uniemożliwia prawidłowe ukształtowanie się układu immunologicznego.

Kolejnym straszakiem są pasożyty, które - bez wątpienia - są częstym „gościem” kocich organizmów. Nie są od nich wolne nawet koty nie wychodzące, jako że sami możemy je przynieść na butach lub ubraniu; ich źródłem mogą też być latające po mieszkaniu i upolowane przez kota muchy. Skuteczną metodą na pozbycie się tego zagrożenia jest podawanie kotu preparatów odrobaczających, dzięki czemu zwierze będzie zdrowsze, a ludzie - bezpieczni.

Chorobami i alergią straszą także członkowie rodziny i znajomi. Ale nie tylko tym. Choć w XXI wieku może to się wydawać dziwne, wciąż pokutują wyniesione ze średniowiecza przesądy o kotach, które „wysysają oddech” z niemowlęcia, wydrapują śpiącemu dziecku oczy, duszą je okręconym wokół szyi ogonem, zagryzają we śnie.

Zatroskane babcie i ciocie zawsze mają na podorędziu kilka dramatycznych historii w tym stylu, rzecz jasna zasłyszanych - bo przyciśnięte do muru muszą przyznać, że same z czymś takim nigdy się nie spotkały. Bo czy ktoś słyszał o jakimkolwiek POTWIERDZONYM przypadku, że kot zrobił krzywdę dziecku?

Mama - i zarazem opiekunka kota - która nie ulegnie presji otoczenia, może jednak obawiać się reakcji kota na nowego domownika, który naturalną koleją rzeczy staje się najważniejszym członkiem rodziny. Czy kot, dla którego do tej pory domownicy mieli czas na pieszczoty i zabawę, nie będzie zazdrosny? Czy zazdrość ta nie zamieni się w agresję, skierowaną na „sprawcę” zmian, czyli dziecko? O tym, jak przygotować kota na przybycie małego człowieczka, napiszemy za dwa tygodnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski