Te wyżej wymienione, i ze sto innych, cyrki nowoczesności – cyrkami nowoczesności, lecz jednak wieczorem, po całym dniu bezkompromisowego udawania Greka, kobieta tęskni do bycia kobietą w stylu niegdysiejszym, kobietą w sukni przecudnej i z wachlarzem, a nie w zbroi i z mieczem Podbipięty w łapskach, niczym skorupy żółwi z wysp Galapagos. Na ostatnim Salonie Poezji, w trakcie tej godziny z okazji Dnia Kobiet – stara pewność została enty raz potwierdzona.
Iwona Konieczkowska i Maciej Jackowski czytali wiersze o miłości, bo niby o czym innym. „Pieśń nad Pieśniami” i Norwid, Mickiewicz, jakaś góralszczyzna, nieogarniona delikatność słów Bolesława Leśmiana. A obok grający na elektrycznej gitarze Piotr Grząślewicz – te jego dźwięki pajęczynowo lekkie, z których każdy podany był tak, że był sobą i zarazem swoim własnym echem, z coraz mniejszą intensywnością powtarzającym się długo, bardzo długo, aż do zamilknięcia.
Tak, delikatność dźwięków, delikatność metafor – a na widowni, gdzieś w 90 procentach przez kobiety zapełnionej, cisza. Ulga kobiet? Zaryzykuję tezę, że właśnie to. Ulga bycia, jak Bóg przykazał, małą. Ulga bycia zwolnioną z udawania Greka bardziej męskiego niż Grek par excellence. Ulga bycia miękką słabością, pastelowym lękiem, hołubionym przez męskie metafory oraz dźwięki męskie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?