Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziennikowa szopka noworoczna, czyli cud w Pipisówce

TUROŃ
archiwum
Przyszedł Nowy Rok, więc musi być szopka Szopka jest potrzebna tak jak nad „i” kropka Bez niej czas świąteczny byłby jak bez soli Zatem zapraszamy, choć czasem zaboli.

PROLOG

Piekielne stanowisko kierowania
Belzebub
Chodźcie diabły na wezwanie,
Niechaj każdy tutaj stanie.
Czy to z centrum, czy z rubieży
Niech czym prędzej ku mnie bieży.
Dziś odprawa w sercu piekła.
Posłuchajcie, co wam rzeknę:
Oto idzie czas świąteczny,
Zatem każdy czart wszeteczny
Winien użyć swych talentów
Do zasiania złych zamętów.
Zawiść wzbudzić wśród ludności,
By blask szczęścia i radości
Nie ogarnął ziemi w święta.
Każdy diabeł niech pamięta
Walka z dobrem i miłością
Pierwszą czarta powinnością,
Pytam zatem was diablęta
Jak zamącić spokój w święta?

Narrator
Różne były propozycje, jak zaszkodzić ludziom.
Chcąc gorliwość swą wykazać, mącą, kłamią, judzą
Wysilają łby kudłate, drapią się i pocą
Wreszcie obmyślili koncept kwadrans przed północą.

Belzebub
Brawo, brawo moje czarty!
Oto plan jest diabła warty!
Sypnie piekło w swej szczodrości
Garść srebrników z wysokości
Nie dla wszystkich, dla wybranych
Tych co rządzą szarakami
Chociaż srebra brać nie muszą
Ja wam ręczę, że się skuszą!
Daję sobie wyrwać kły
Że wnet wezmą się za łby

CZĘŚĆ I

Gdzieś w gminie
Narrator

Upłynęły dwa miesiące, pobielały pola,
Zebrała się gminna rada przy zielonym stole.
Będą dzielić worek srebra, co spadło na gminę,
Pierwszy rajca się odzywa i tęgą ma minę.

Radny I
Koleżanki i koledzy, panie i panowie,
Posłuchajcie mnie uważnie, bo ważną rzecz powiem.
Od lat kilku dla mieszkańców tyram w pocie czoła,
Skóra z wołu moich zasług pomieścić nie zdoła.
Tym doradzę, tym podpowiem, innym dopomogę,
Naprawiłem dach w remizie i dziurawą drogę.
Mnóstwo czasu to zabiera, bo roboty kupa,
Nieraz mnie od wiejskich zebrań rozbolała... głowa
Dążąc tedy do finału, niech mi wszyscy wierzą,
Nam się wszystkim te pieniądze po prostu należą!

Radny II

Hola, hola, drogi panie, czy ci nie jest wstyd?
Widzę, żeś pazerny bardzo i chciwy jak Żyd!
Tych, co radnym cię wybrali, ciśniesz podatkami,
Zaś kieszenie swoje chciałbyś wypchać srebrnikami
Tamta droga, coś naprawił, do twojego pola
Szwagier twój remizę łatał i też dostał dolę
Ja sił swoich nie oszczędzam dla dobra wspólnego
Ni paliwa, ani czasu bliskim należnego.
Ale taka moja rola, na to się zgodziłem
Anim się o srebro starał, ani nie prosiłem
I was też, koledzy, wzywam do umiarkowania,
Chcecie ludziom w oczy spojrzeć, zmniejszcie swe żądania.

Chór radnych

Co on gada, co on plecie, najadł się szaleju!
Brak mu chyba piątej klepki lub w głowie oleju.
Na co komu te wymówki? O co cały raban
Skoro góra pozwoliła i podniosła szlaban?
Kiedy wreszcie za nasz mozół chcą lepiej zapłacić,
Ten ma za złe, że my troszkę chcemy się wzbogacić.
Będzie na nas tutaj rzucał obrzydłe kalumnie,
Gminny radny z niską dietą wcale nie brzmi dumnie.
Pod publiczkę on to robi, lizus, populista
Albo może jeszcze gorzej, stary komunista!

Narrator

Gdy już rada uchwaliła dla siebie podwyżki,
Wszem rozległy się toasty, brzęknęły kieliszki
I wójtowi się dostało, co mu się należy,
Podwoili mu pobory, przecież chłop nie leży.
A gdy ktoś za nimi krzyknął, że nie sieją i nie orzą
Odwracając się, wołali: niech żyje samorząd!

CZĘŚĆ II

Gdzieś w miasteczku

Narrator

Skoro radni i wójtowie obdarzeni są sowicie,
Wypadałoby burmistrzów uczcić należycie.
Odwiedzili więc magistrat miejscy decydenci,
Bo czy burmistrzowie gorsi niźli prezydenci?

Radna Hojna

Nasze miasto, Pipisówka, mniejsze od Warszawy,
Ale też ma swe problemy i poważne sprawy.
Na ulicy Głównej pękła płytka od chodnika,
Spłuczkę urwał ktoś w szalecie, przepust się zatyka.
W samym rynku lampa zgasła i ciemno jak w lochu
Kto te wszystkie przeciwności pokona po trochu?
Przecież to są sprawy ważne, nie drugoplanowe!
Więcej powiem, to problemy są wagi miastowej!
Więc haruje burmistrz ciężko, niemal bez wytchnienia
Biega, dzwoni, decyduje, daje polecenia
Jakby wcale się nie męczył, tu gani, tam chwali,
Szóstą dobę już na nogach, to człowiek ze stali.
Dzisiaj nam docenić przyszło jego poświęcenie
I dwa razy pomnożone dać wynagrodzenie.

Radny Skąpy
Chyba nam się pani radna zagalopowała.
Zwiększyć pensję o sto procent to rzecz niebywała.
Miałby burmistrz nasz zarabiać dwadzieścia tysięcy?
Ja pracować na to muszę przez siedem miesięcy!
Dać podwyżkę? Proszę bardzo, ale to przesada,
To jest zwykły skok na kasę, skandal i żenada.
Budżet miasta przygniatają milionowe długi,
A publicznym groszem szastać chce tu jeden z drugim
Jestem ciekaw co nam na to powie skarbnik gminy?
Czy do gry złej będzie robić znowu dobre miny.

Skarbnik

Żałujecie burmistrzowi, a on tak się stara
Władzy ciężar go przygniata i dusi jak mara
Lecz on dzielnie znosi trudy nie skarży się wcale
I miasteczkiem naszym małym włada doskonale
Wkoło rosną inwestycje, mnożą się dotacje
Kto popatrzy obiektywnie, ten mi przyzna rację.
O tym, że pieniędzy nie ma, niech tu nikt nie bredzi,
Gmina nasza jest bogata, na pieniądzach siedzi.

Radny Skąpy

Co za wieści, nie do wiary. Gmina jest bogata?
A ja słyszę: „w kasie pusto”, gdy do drzwi kołatam.
Kiedy proszę, by załatać dach w wiejskiej świetlicy,
Rowy przetkać, krzaki przyciąć, posprzątać ulice.
Czy ktoś z tego coś rozumie? Bo mam mętlik w głowie.
Może burmistrz na ten temat wreszcie się wypowie?

Burmistrz

Przykro słuchać tych narzekań, ale wam wybaczę.
Sprawa to jest bardzo prosta, już wszystko tłumaczę.
Skarbiec wtedy jest po brzegi pełny bądź co bądź
Gdy potrzeba na podwyżki dla nas z niego wziąć.
A pusty się staje wtedy, kurza jego mać,
Kiedy na naprawę drogi trzeba z niego dać!

Narrator

Po tych słowach nikt już nie miał żadnych wątpliwości,
Gdy podwyżkę dostał burmistrz, aż skoczył z radości.
Taki prezent pod choinkę to nie lada gratka,
Zwłaszcza jeśli do wyborów zostały trzy latka.

CZĘŚĆ III

Gdzieś przy świątecznym stole

Narrator

Płoną drwa w kominku, przy stole rodzina
Pierwsza gwiazda świeci, wigilię zaczyna
Siano pod obrusem, ryba, biel opłatka
Zdrowia wszyscy życzą, łezkę roni matka
Dzieci uśmiechnięte, szczęśliwi rodzice
Blask rzuca choinka i woskowe świece

Ojciec

Dzieci, żono, matko, w ten wieczór spokojny,
Niech nas omijają łzy, pożogi, wojny.
Obyśmy jak dzisiaj wszyscy zdrowi byli
I za rok w komplecie siedli do wigilii.

Matka

Kochana mateczko, mężu, córko, synku,
Niech wam serca płoną jak te drwa w kominku.
Gdy rodzina razem, scalona i bliska,
Niestraszne kłopoty ani droga śliska.

Narrator

I tak sobie wzajem najlepiej życzyli,
By byli szczęśliwi oraz długo żyli,
Lecz po dwóch godzinach wigilia skończona,
Każdy zatem zerka do swego smartfona.
A tam wiadomości z regionu najświeższe
Przeczytał je ojciec: musi na powietrze.

Ojciec

Widzieliście, co tam piszą w internecie?
Aż mnie ciarki przeszły po steranym grzbiecie!
Postradała zmysły chyba nasza władza,
Toż to nie uchodzi tak sobie dogadzać!
Dla nas covid, maski, testy i szczepienia,
paszporty, lokdauny i ograniczenia.
Ledwo człowiek wiąże końce przy tym wszystkim,
Oni uchwalają dla siebie podwyżki.
Trzeba za grosz nie mieć dla ludzi litości,
Brak im jest umiaru i przyzwoitości.

Matka

A pamiętam jeszcze, jak zeszłej niedzieli
Mieli dać nagrody dla nauczycieli.
Tyle było biadań: toż to koniec świata,
Ile nas kosztuje ta nasza oświata!
W końcu się musiały belfry obejść smakiem,
Dni minęło kilka, a tu wieści takie:
Mnożą się pieniądze jak ten szron w lodówce
Czy to jest cud w Kanie? Nie, cud w Pipisówce!

EPILOG

Narrator

Mróz na dworze trzaska, mkną po lodzie sanie,
W domu u Mariana gorąco jak w saunie.
Że drożeje węgiel? Do pieca go dać!
Marian dzierży mandat, na węgiel go stać.
Śpi pod cienką kołdrą, kaloryfer parzy,
Błogość mu się sielska rozlewa na twarzy.
Śni o dyrdymałach na miękkiej kanapie
I o młodej żonie, co we śnie nie chrapie.
Nagle coś go budzi, światło razi w oczy,
Jakaś siwa zjawa ku niemu się toczy.

Zjawa

Dobrze ci, Marianku pełnić swój mandacik?
Dobrze, lecz i za to przyjdzie czas zapłacić
Ja sama z ogromną ochotą to sprawię:
Zdobytych srebrników wkrótce cię pozbawię.

Marian

A kimże ty jesteś, że mnie w nocy straszysz?
Nie wiesz chyba jeszcze, co pan Marian znaczy!
Dzięki temu w życiu od dawna mam z górki,
Że dobrze znam takich, co ciągną za sznurki.

Zjawa

Już mnie zapomniałeś? Młody? Ano racja!
Przypomnę się zatem, ja jestem INFLACJA.

Turoń

Dodam ja na koniec od siebie trzy słówka,
Bo wciąż mnie ktoś pyta, gdzie ta Pipisówka.
Gdzie takie szalone panują zwyczaje,
Że się nóż otwiera, włos na głowie staje,
Każdy chciałby wiedzieć, gdzie jest ta kraina,
Góry czy wyżyna, a może równina?
Ja nie wskażę palcem, ale miej na względzie,
Rozejrzysz się dobrze, a znajdziesz ją wszędzie…

FLESZ - Co dalej z pracą zdalną? Ekspert nie pozostawia złudzeń: Firmy wolą wrócić do swoich siedzib

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski