MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dziś rodzice są dumni

Redakcja
Fot. Jerzy Cebula
Fot. Jerzy Cebula
"Początek sezonu może być ciężki" - mówił Pan w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego" pod koniec listopada, dodając: "Z drugiej strony wiem, że igrzyska są w lutym i startami dojdę do optymalnej formy". Czy mimo wszystko te siedemdziesiąte miejsca w grudniu nie napawały Pana trwogą?

Fot. Jerzy Cebula

BIATHLON. Rozmowa z Tomaszem Sikorą

- Wiedziałem, że będzie mi ciężko. W sporcie wytrzymałościowym, gdy przez pięć tygodni nie trenuje się tak, jak powinno - i to przed samym początkiem sezonu, braki są bardzo ciężkie do nadrobienia. Jestem zbyt doświadczonym zawodnikiem, aby się łudzić, że wszystko będzie OK. Potrzebny był mi czas, aby to odrobić.

No i co: można powiedzieć, że wyszedł Pan na prostą?

- Myślę, że wyszedłem z "dołka". W ostatnim przed igrzyskami starcie w Pucharze Świata (zawody w Anterselvie - przyp. red.) wreszcie mogłem normalnie popracować na trasie - to mnie najbardziej cieszy. A i do strzelania nie mogę mieć większych zastrzeżeń.

Cztery lata temu sytuacja była podobna. Wtedy przed igrzyskami ani raz nie stanął Pan na podium PŚ, a najlepsze były właśnie te ostatnie starty w Anterselvie.

- Anterselva to takie miejsce, w którym zawsze czuję, że odbiję się w górę. Dlatego bardzo się cieszę, że przed główną imprezą sezonu startujemy właśnie tam.

Tym razem ta główna impreza to igrzyska, dla Pana już piąte. Czy dzięki srebrnemu medalowi wywalczonemu w Turynie starty w Kanadzie wiążą się z nieco mniejszą wewnętrzną presją niż poprzednie?

- Absolutnie nie. Chciałbym, by te igrzyska były moimi najlepszymi w karierze. Wiem jednak, że o to będzie bardzo ciężko, ponieważ poziom męskiego biathlonu jest teraz najwyższy w historii.

Wraca Pan często do tamtego, medalowego biegu?

- Nie, raczej nie. To już było, nie zdarzają się dwa takie same biegi, każdy jest inny. Dlatego lepiej patrzeć do przodu, a nie oglądać się wstecz.

Pamiętam wywiad, którego udzielił Pan tuż po medalowym biegu w Turynie. Pokazał, jak wielkie emocje towarzyszą sportowcom przy startach. Część tych emocji, związanych ze spełnieniem marzeń, realizacją życiowego celu sportowego, pewnie wylała się wtedy ze łzami raz na zawsze?

- To była dla mnie bardzo ciężka chwila. W tamtym momencie nastąpiła kumulacja różnych emocji. Mógł to być ostatni mój start w igrzyskach, dlatego chciałem, aby był to najlepszy mój bieg. Do tego doszła krytyka mediów. Następstwem słabych wyników na igrzyskach byłoby zakończenie kariery. I gdy stres sięgał zenitu - wszystko to stało się nieaktualne, spełniło się marzenie.

Cofnijmy się o cztery kolejne lata, kiedy po Salt Lake City chciał Pan porzucić biathlon. Wyszło na to, że sprawdziło się stwierdzenie: "Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni".

- Zawsze to powtarzam. I nawet w tym sezonie, gdy dwukrotnie zająłem miejsce poza "siedemdziesiątką", starałem się myśleć w ten sposób. A były to dla mnie naprawdę ciężkie chwile.

Przy okazji igrzysk warto przypomnieć, że Pana olimpijska przygoda rozpoczęła się od niesienia polskiej flagi na ceremonii otwarcia - i potem zamknięcia - igrzysk w Lillehammer. Dla 20-letniego chłopaka dopiero wkraczającego w wielki sport musiało być to spore przeżycie...
- Oczywiście, że tak. Był to ogromny zaszczyt dla mnie i dla mojej dyscypliny. Takich chwil się nie zapomina.

A jakie inne wydarzenia z tych czterech olimpiad - poza medalem i pełnieniem funkcji chorążego - utkwiły Panu najmocniej w pamięci?

- Do dziś bardzo dokładnie pamiętam sztafetę w Nagano. Mieliśmy drużynę z ogromnym potencjałem. Gdybyśmy wtedy mieli stworzone takie warunki, jakie mamy teraz, to myślę, że moglibyśmy walczyć o medale. Byliśmy drużyną z charakterem, drużyną nieobliczalną. Tam zajęliśmy piąte miejsce z rundą karną - to były czasy!

Bardzo się uśmiałem, gdy przeczytałem taką oto wypowiedź Pana mamy: "Tomek jest spod znaku Strzelca, więc gdy w jednym z horoskopów wyczytałam, że ludzie spod tego znaku to sportowe ofermy, powtarzałam mu w kółko, że z tego jego sportu to nic dobrego nie będzie". Rzeczywiście aż tak bardzo była przeciwna?

- Z mamą nie było tak źle, gorzej było z tatą (uśmiech). Wtedy tata stawiał na normalne życie. Sport ma natomiast to do siebie, że oddajesz mu swoje młode życie i nie masz gwarancji sukcesu. Poza tym: kto w tamtych czasach wiedział, co to takiego biathlon? Dziś myślę, że rodzice są dumni, że jednak poświęciłem się dla czegoś, co kocham - a oni mogą mieć satysfakcję, że mi w tym pomagali.

Ma Pan świadomość, że z biathlonistów, którzy startowali na igrzyskach w Lillehammer, pozostało Was tylko czterech: Bjoerndalen, Hanevold, Bricis i Pan. I, co ciekawe, Pan i Bjoerndalen jesteście uznawani za kandydatów do medali w Vancouver. Pozazdrościć.

- Ja bym powiedział, że żaden z nas nie jest bez szans. Bjoerndalena nie muszę przedstawiać, bo pewnie by Panu zabrakło miejsca w gazecie. Hanevold, a więc najstarszy z nas, w poprzednim sezonie zdobył medal mistrzostw świata - i to w sprincie. Natomiast Bricis jest zawodnikiem nieobliczalnym, potrafi wykorzystać szansę, jeśli taka się nadarzy. No i ja...

A co z dalszą Pana karierą? Po Turynie mówił Pan: "Decyzję podejmę za dwa lata". Jak do sprawy podchodzi Pan teraz? Może decyzja już zapadła?

- Zapadnie z dnia na dzień. Nie uzależniam tego od wyniku w Vancouver. Kiedy skończą się chęci i motywacja, dalszy trening nie będzie miał sensu, bo przestanie przynosić efekty.

Rozmawiał TOMASZ BOCHENEK

TOMASZ SIKORA

Bieg długi, sprint, bieg na dochodzenie, ze startu wspólnego

Urodzony: 21 grudnia 1973 r. w Wodzisławiu Śląskim

Wzrost: 182 cm, waga: 78 kg

Klub: AZS AWF Katowice

Trener klubowy: brak

Trener w reprezentacji: Roman Bondaruk

Największe sukcesy:srebrny medal IO (2006 w Turynie - bieg ze startu wspólnego), złoty medal MŚ (1995 w Anterselvie - bieg długi), srebrny medal MŚ (2004 w Oberhofie - bieg długi), brązowy medal MŚ (1997 w Osrblie - bieg drużynowy), pięć zwycięstw w zawodach PŚ (1995 w Anterselvie - bieg długi, 2006 w Kontiolahti - bieg ze startu wspólnego, 2008 w Oberhofie - sprint, 2008 w Chanty-Mansijsku - bieg ze startu wspólnego, 2008 w Oestersund - bieg na dochodzenie), osiem 2. miejsc, dziewięć 3. miejsc w zawodach PŚ (1993-2010), 2. miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ (2008/2009), zwycięstwo w klasyfikacji PŚ w sprincie (2005/06)
Starty olimpijskie: Lillehammer 1994 (32. miejsce w sprincie, 8. miejsce w sztafecie), Nagano 1998 (47. miejsce w biegu długim, 28. miejsce w sprincie, 5. miejsce w sztafecie), Salt Lake City 2002 (46. miejsce w biegu długim, 31. miejsce w sprincie, 25. miejsce w biegu na dochodzenie, 9. miejsce w sztafecie), Turyn 2006 (21. miejsce w biegu długim, 19. miejsce w sprincie, 18. miejsce w biegu na dochodzenie, 2. miejsce w biegu ze startu wspólnego, 13. miejsce w sztafecie)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski