Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eartha Kitt, czyli pochwała życia

Redakcja
FOT. PAP/EPA
FOT. PAP/EPA
Najpierw była "Rewia piosenek" nieocenionego Lucjana Kydryńskiego. To dzięki niemu nauczyłem się odróżniać w piosence to, co piękne i fascynujące od popłuczyn rozrywkowych (które służą, no powiedzmy, zabawie), to, co ma znamiona prawdziwej sztuki od bylejakości, która tak dziś w modzie. To właśnie w "Rewii piosenek" usłyszałem po raz pierwszy Edith Piaf, Brela, Milvę... i - Earthę Kitt.

FOT. PAP/EPA

Estrada. Mimo choroby śpiewała do ostatnich chwil, miała zaplanowane recitale na przyszły rok

Fascynacja Kydryńskiego niezwykle piękną czarnoskórą piosenkarką z Karoliny Południowej, stała się i dla mnie doznaniem artystycznym, które towarzyszyło mi przez lata. Aż do 25 grudnia, kiedy rozdzwoniły się telefony i oszalał internet, żeby donieść o śmierci Earthy Kitt. Zawsze w takich wypadkach niedowierza się. Wydaje się bowiem, że niektórzy artyści są - albo przynajmniej powinni być - nieśmiertelni. Dopiero co (27 października tego roku) ukazało się pierwsze, oficjalne DVD z nagraniem angielskiego koncertu artystki. Do tej pory, mimo milionów sprzedanych płyt, kilkudziesięciu filmów, setek programów telewizyjnych, w oficjalnej sprzedaży była tylko jedna kaseta wideo z nagraniem koncertu w Stuttgarcie w 1991 roku. Eartha Kitt od lat walczyła z rakiem i jak gdyby przygotowując się do odejścia, zaktywizowała ostatnio swoją działalność artystyczną. Wydawała coraz częściej płyty, koncertowała znowu na całym świecie (na jej stronie internetowej można znaleźć trasę występów na 2009 rok), 17 stycznia 2007 roku odbył się niezwykle uroczysty koncert w Carnegie Hall z okazji 80. urodzin niepowtarzalnej artystki...
Czytam materiały prasowe zamieszczane obficie po jej śmierci. Niestety, pełne banałów. Piszą: odeszła popularna piosenkarka; śpiewała "przeboje": "C'est si bon", "Santa Baby", "Just An Old Fashioned Girl"... nucone przez cały świat. To prawda, prawda też, że zostawiła po sobie kilkadziesiąt albumów (sam mam w domu chyba ze czterdzieści płyt), że śpiewała w ponad stu krajach i że w swoim czasie cieszyła się popularnością zupełnie niezwykłą... Ale była kimś więcej: była Earthą Kitt. Jedyną i niepowtarzalną. To ją Orson Welles nazwał "najbardziej ekscytującą kobietą świata" i dla niej wystawił "Fausta", w którym grała Helenę Trojańską (debiut w teatrze dramatycznym, w tym spektaklu śpiewała tylko jedną piosenkę, skomponowaną przez Duke'a Ellingtona "Hungry Little Trouble"). To ona przecież spotkała się w 1954 roku z Albertem Einsteinem (zawsze była wielką miłośniczką filozofii i psychologii) i ona także odważyła się w 1964 roku - i to na przyjęciu w Białym Domu - oficjalnie skrytykować politykę Stanów Zjednoczonych i wojnę w Wietnamie, co przypłaciła kilkuletnim zakazem występów we własnym kraju, zerwaniem kontraktów, wycofaniem płyt ze sprzedaży, inwigilacją CIA (przez te lata dawała mnóstwo koncertów na innych kontynentach, szczególnie w Europie)...
Na szczęście, słyszałem ją wielokrotnie: w Paryżu, Berlinie, Los Angeles... W 1984 roku śpiewała też w Warszawie. Trochę wcześniej ktoś wpadł na idiotyczny pomysł zorganizowania występów Earthy Kitt w katowickim Spodku. Sprzedanych biletów było bodaj 8 (z których ja kupiłem cztery) - i koncert się nie odbył. To już nie były te czasy, kiedy w Polsce ktokolwiek słyszał o tej wspaniałej artystce. Na szczęście, promocją warszawskiego występu zajął się Lucjan Kydryński i Sala Kongresowa była prawie pełna. Szczególnie wielkie wrażenie wywarły na mnie jednak koncerty w Berlinie (1991) i Los Angeles (1999). W olbrzymim berlińskim Theater des Westens zdobycie biletu graniczyło z cudem. Koncert zaczął się o północy, a publiczność szalała i nie chciała za nic puścić artystki ze sceny. Śpiewała piosenki stare i nowe, m.in. zupełnie rewelacyjnie "Bluesa" Duke'a Ellingtona. Jej interpretacje nabrały głębi, "przymrużenia oka", dystansu do samej siebie. Raz jeszcze udowodniła, że od czterech dziesiątków lat należy do artystek największych.
W Los Angeles śpiewała w jednym z najsławniejszych tam klubów jazzowych, "Catalina Bar". Weszła w czekoladowej długiej sukni, z rozcięciem do pasa, w którym czasem widać było legendarne nogi. Wciąż miała energię drapieżnika, niezwykłą witalność, wrażliwość i inteligencję. Wchodząc powiedziała: "Mam 72 lata, nich nikt się nie spodziewa, że będę śpiewać jak kiedyś". Po czym dała występ, który zakończył się wielominutową owacją. Słuchałem obiektu mojej fascynacji ze specjalną uwagą. Głos, pozbawiony już może dawnego blasku, trudności wokalne (niewielkie, ale jednak), pokrywane znakomicie opanowanym warsztatem... Nie miało to jednakże żadnego znaczenia. Dalej, a może nawet bardziej niż kiedykolwiek, była artystką fascynującą. Wszystkie jej legendarne pomruki i erotyzmy owiane były nutą melancholii, a cały koncert ujęty w absolutnie świadomy cudzysłów i ironię. Śpiewała, między innymi "Mein Herr" z "Kabaretu" i przy tekście "Men by Men" rozlegał się marsz żałobny Chopina, a niesamowite kocie oczy wielkiej Earthy napełniły się łzami. A zaraz potem rozległ się jej szyderczy, rozdzierający śmiech. Niezapomniane wrażenie!
W jednym z wywiadów powiedziała: "Nie przeszkadza mi to, że mam już swoje lata. Młodość jest oczywiście cudownym okresem w życiu, ale nie może trwać wiecznie. Dziś jestem bogatsza o doświadczenia, jakie zdobyłam w ciągu mej długiej artystycznej kariery. Wiem, co mogę, na co mnie stać, czego chcę a czego nie chcę".
Na ostatnim koncercie, szczęśliwie nagranym na DVD, widać to dokładnie. Koncert jest fascynujący. Tej 80-letniej kobiecie udało się oszukać czas. Niezwykłe poczucie humoru przeplata się tu z nutą osobliwej nostalgii. Może dlatego Eartha Kitt śpiewa na nim także piosenki swoich wielkich kolegów; Jacquesa Brela, Edith Piaf... Niektóre z jej interpretacji pozostaną niedoścignione, wystarczy posłuchać "All By Myself" czy "My Discarded Men". Melancholijna pociecha - czas jednak nie może zniszczyć wszystkiego. Wspaniałym, niezwykłym przykładem jest Eartha Kitt.
JÓZEF OPALSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski