Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eko-efekt i opór "na gruncie"

Redakcja
PODHALE. Ponad dwa kilometry zmodernizowanej sieci kanalizacyjnej w gminie Poronin, budowa ponad 2,5 kilometra kanalizacji w Ludźmierzu, budowa 600 metrów kanalizacji w Białym Dunajcu - taki jest dotychczasowy efekt tzw. trzeciego kontraktu, który pozwala realizować potężny projekt "Oczyszczanie ścieków na Podhalu". Podsumowanie tego etapu - z udziałem przedstawicieli spółki Podhalańskie Przedsiębiorstwo Komunalne, inżyniera kontraktu oraz wykonawcy odbyło się w gminie Nowy Targ.

Zadania kosztowały prawie 600 tys. euro (netto) i w 65 procentach są finansowane z unijnego Funduszu Spójności. Roboty rozpoczęły się w maju ubiegłego roku i miały być sfinalizowane do końca grudnia, jednak rożne przyczyny spowodowały przedłużenie ich o pół roku. Głównym powodem były opory mieszkańców niektórych miejscowości, mimo że 3-4 lata temu ci sami ludzie wyrażali zgodę na inwestycje oznaczające czasem rozkopywanie po la tach - w celu doszczelnienia sieci - podwórek, pod którymi właściciele posesji kładli rury własnymi rękami. W Murzasichlu i Kośnych Hamrach doszło do tak dramatycznych sytuacji, że trzeba było odstąpić od planowanych robót. Skutki nieukończenia zadań są dalekosiężne - pociągają za sobą konieczność wnioskowania o zmianę zapisów memorandum miedzy rządem RP a Komisją Europejską, na podstawie których są wypłacane unijne pieniądze.
Przypomnijmy, że cały projekt "Oczyszczanie ścieków na Podhalu" obejmuje budowę 103 kilometrów sieci kanalizacyjnej, modernizację trzech oczyszczalni ścieków i budowę jednej nowej. Całkowity koszt przedsięwzięcia opiewa na 17,5 miliona euro, z tego 11,5 miliona euro jest unijną dotacją. Jest to wersja znacznie już ograniczona, ale...
- Bez tych pieniędzy realizacja tylu zadań rozciągnęłaby się na co najmniej 10 lat - mówił wiceprezes PPK, Dariusz Latawiec.
Trzeci i ostatni kontrakt realizowany w ramach "zlewniowego" projektu musiał być ze względów proceduralnych, przetargowych, podzielony na trzy mniejsze. Do sfinalizowania pozostały jeszcze więc dwa drobne kontrakty. Poza robotami, od których trzeba było odstąpić z powodu oporu właścicieli posesji, w kontrakcie 01C3 zo stały jeszcze do odtworzenia nawierzchnie dróg, co w przypadku Witowa i Chochołowa nie będzie łatwe po nawałnicach, jakie zrujnowały ten rejon. Już zbudowana kanalizacja uległa tam zamuleniu i w takim stanie nie można jej oddać do użytku. Przydrożne rowy też są zdewastowane. Dodatkowe prace zajmą jeszcze około tygodnia.
Dwa drobne kontrakty opiewają na uszczelnianie kanalizacji w Szczawnicy i budowę kana lizacji w Krośnicy. Z tymi robotami wykonawca powinien się uporać do dwóch tygodni.
- My zrobiliśmy swoje, powstały sieci, a reszta zależy od ludzi. Efekt ekologiczny, jakim musimy się wyka zać, to liczba przyłączy. Od tego zależy pozyskanie kolejnych środków - mówił prezes PPK, Marek Kokoszka.
Wiadomo bowiem, że z Funduszu Spójności dla obszarów wiejskich pieniędzy pozyskać już się nie da. Komunalna spółka planuje teraz sięgnięcie do innych, nieste ty mniej obfitych źródeł, m.in. funduszy regionalnych. Jeśli uda się zmienić memorandum, roboty będą kończone - może nawet rozszerzone - w przyszłym roku.
- Rolą gmin jest "dociskanie" ludzi, żeby te przyłą cza powstawały - dodaje wiceprezes Latawiec.
W przypadku jednak, gdy przyłącz musiałby mieć długość 30 metrów, koszt jego wykonania to dla właściciela posesji 6-7 tys. zł. Trudno się dziwić, że ludzie nie są skłonni do ponoszenia takich wydatków - przecież przez lata mieli "przelotowe", często w ogóle nie wywożone szamba. Różne samorządy różnie widzą rozwiązanie problemu - gmina Nowy Targ już zaczęła projektowanie przyłączy. Jedna z gmin myśli o dofinansowaniu projektowania oraz wykonania, jeśli długość przyłącza przekroczy 10 metrów. Czarnodunajecki wójt, Józef Babicz, planuje zakup dwóch beczkowozów, by wozić nimi ścieki z Wróblówki.
- Lepiej dowozić, a będzie i efekt ekologiczny - bo oczyszczalnie będą dociążone - i mniejsza cena - optował za takimi rozwiązaniami były prezes PPK, Janusz Tarnowski.
Z powodu oporu właścicieli gruntu 755 metrów kanalizacji w Murzasichlu i Kośnych Hamrach nie zostało uszczelnionych, a 6,5 kilometra sieci nie udało się zbudować. W przeciwieństwie do drugiego kontraktu, przy realizacji którego w Bańskiej natrafił wykonawca na skały i łupki, a wykopy trzeba było robić tak głębokie, że dom by się w nich schował - przy trzecim największym problemem stało się wycofanie zgód mieszkańców na przejście przez podwórko.
- Jedna osoba, nie powiem skąd, przyszła, aby nam oświadczyć, że się zgodzi na poprowadzenie kanalizacji, jeśli sąsiad nie będzie jej miał... - mówił prezes Kokoszka.
Puenta jest taka, że po doświadczeniach z właścicielami - głównie na ternie Kośnych Hamrów i Murzasichla - PPK postanowiło budować teraz kanalizację tylko tam, gdzie ludzie jej chcą, bo są rejony, skąd mieszkańcy przychodzą, proszą, piszą podania. Do tej pory w ramach "zlewniowego" projektu powstały 94 kilometry sieci. Nikomu w Polsce nie udało się jeszcze tego zrobić w obszarach wiejskich z 65-procentową unijną dotacją.
Anna Szopińska
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski