Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eksperci nie nadążyli

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Państwowy Instytut Sztuki Filmowej, instytucja zapewniająca opiekę i mecenat polskiego państwa nad twórczością filmową, nie udzielił dotacji filmowi „Smoleńsk” w reżyserii Antoniego Krauzego.

Dotychczas pieniądze na ten film zbierała specjalnie powołana fundacja, odbyły się też pierwsze zdjęcia. Społeczna zbiórka trwa, ale wsparcie finansowe PISF-u mogło przyspieszyć rozpoczęte już prace. Tymczasem grono pięciu ekspertów Instytutu uznało, że projekt filmu nie zasługuje na dotację.

Krauze jest reżyserem fabuły „Czarny czwartek” o masakrze stoczniowców w grudniu 1970 roku, cieszącej się najwyższymi ocenami. Można więc sądzić, że kolejny film będzie również zasługiwał na pochwały, a przede wszystkim na zainteresowanie kinowej publiczności.

Eksperci uznali jednak, że szkoda pieniędzy i rozdysponowali je między inne dzieła. Obserwując niektóre produkcje, na które PISF wydawał pieniądze, można się obawiać, czy i tym razem dotacji nie dostały „artystyczne” gnioty, na które nikt rozsądny nie wybierze się do kina.

Film Krauzego opowiada o dziennikarce, która kocha rząd, wierzy Rosjanom i ma w głowie tyle, ile dowiedziała się z TVN24. Stopniowo przekonuje się jednak, że świat jest bardziej skomplikowany, ale o tym nie należy mówić w posłusznych władzy mediach. A więc taka sobie, zmyślona opowieść.

Eksperci podobno szczególnie wybrzydzali nad projektowaną sceną zakończenia: sylwetki ofiar katastrofy wynurzają się z mgły, a salutują im polscy oficerowie w mundurach znanych z innego filmu… No tak, tego już wrażliwość szacownych ekspertów nie wytrzymała.

Decyzja o nieprzyznaniu dotacji na „Smoleńsk” była łatwa do przewidzenia. Podejmowano ją, gdy Putin był wielkim przyjacielem Polski i jeszcze większym obrońcą pokoju, a Rosjanie „z najwyższą starannością” prowadzili smoleńskie śledztwo. Wrak rozbitego samolotu do niczego nie był Polsce potrzebny, a rosyjscy śledczy byli tak wnikliwi, że nie należało wtrącać się do ich pracy. Jednym słowem, w Polsce obowiązywało rosyjskie kłamstwo.

Rozumiem decyzję filmowych ekspertów, którzy przecież muszą z czegoś żyć. Ale nagle okazało się, że Putin to ponury agresor, Rosjanie już nie kochają pokoju, bo najechali suwerenną Ukrainę, a rząd przypomniał sobie, że Polska należy do NATO i powinna posiadać własną armię.

Czy w tej sytuacji decyzja bardzo poważnych i z pewnością bardzo niezależnych ekspertów nie powinna zostać zmodyfikowana? Bo może się okazać, że ich niezależna opinia nie jest już na czasie. Polscy wielbiciele Putina dokonali politycznej wolty i teraz twardo stoją wśród przeciwników rosyjskiej agresji. A eksperci, zamiast nagród „za niezależność”, mogą dostać po łapie „za nienadążanie” za duchem czasów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski