Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eryk - pomysłowy modelarz

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Miechowscy modelarze. Od lewej Anna Chmera, Eryk Dźwigała, Karol Zieliński, Karol Pogoń i Jakub Kozieł
Miechowscy modelarze. Od lewej Anna Chmera, Eryk Dźwigała, Karol Zieliński, Karol Pogoń i Jakub Kozieł Fot. Aleksander Gąciarz
Miechów. Cztery wyróżnienia i jeden medal przywiózł niedawno z Bytomia, z XIII Międzynarodowego Festiwalu Plastikowych Modeli Redukcyjnych Eryk Dźwigała z Miechowa.

Choć ma dopiero 17 lat, dla innych miechowskich modelarzy jest wzorem do naśladowania.

- Chyba nigdy mu nie dorównamy. Eryk bardzo wysoko podniósł poprzeczkę - mówi Anna Chmera, która klei modele kilka lat dłużej, ale nie ma na swoim koncie takich osiągnięć jak młodszy kolega.

Nagrody są miłe, bo konkurencja duża

Eryka wyróżniono w Bytomiu za model amerykańskiego czołgu M3 Lee, za niemieckiego Messerschmitta Bf-109E, za figurkę partyzanta „Pana Zdzisława” oraz pojazd o skomplikowanej nazwie PzKpfw X „Mini-Mouse Support Vehicle” wykonany z komputerowej myszy. Modelarz otrzymał też brązowy medal w kategorii „Euro-Puchary” za model niemieckiego czołgu Leopard 1A5.

- Nagrody są bardzo miłe, bo konkurencja na tego typu imprezach jest ogromna. Trudno jest coś zdobyć i dlatego każde wyróżnienie tak cieszy. Czasami są też zaskoczenia. Bywa tak, że mnie się model niespecjalnie podoba, a sędziowie jednak coś w nim dostrzegą i go wyróżnią - opowiada.

Eryk Dźwigała jest uczniem I klasy LO w Miechowie. Do modelarni prowadzonej w Domu Kultury przez Marcina Durmana trafił po raz pierwszy sześć lat temu.

- W poniedziałek kupiłem sobie pierwszy model, taki mały samolocik za 15 złotych. W środę przyszedłem z nim na zajęcia. Wyszedł nie najlepiej, jak to pierwszy, ale spodobało mi się i potem były następne. Dotychczas zrobiłem ich ponad trzydzieści - wspomina Eryk.

Ma cierpliwość i dużą wiedzę

Opiekun modelarni Marcin Durman mówi, że Eryk od początku się wyróżniał. - Jest bardzo cierpliwy, nie spieszy mu się. Gdy inni chcieliby swoje prace pokazać jak najszybciej, on potrafi ocenić, że model nie jest jeszcze w pełni gotowy, jeszcze za wcześnie, by go wystawić. I podejmuje decyzje, że pokaże go następnym razem, gdy już wszystko będzie jak należy.

Do cech charakteru dochodzi jeszcze przygotowanie teoretyczne. Eryk pasjonuje się historią, zwłaszcza II wojny światowej. To właśnie z tego okresu pochodzi większość maszyn, których modele wykonał. - Czasem nawet mnie potrafi zaskoczyć swoją wiedzą na temat szczegółów uzbrojenia czy umundurowania - przyznaje Marcin Durman.

I rzeczywiście. Gdy z ust młodego człowieka słucha się o rodzajach nitowania używanych podczas konstruowania broni, albo odcieniach zieleni mundurów żołnierzy radzieckich i amerykańskich, musi to robić wrażenie. - Dla innych zielony to po postu zielony, ale nie dla Eryka - mówi opiekun.

Wiedza teoretyczna jest potrzebna, bo dobry model musi być realistyczny. Ma być niczym przeniesiona do trójwymiarowej rzeczywistości fotografia autentycznej maszyny. I najlepiej nie takiej prosto spod igły, ale sprawdzonej w warunkach bojowych.

Na pytanie co jest najtrudniejsze w modelarstwie Eryk odpowiada, że... ubrudzenie modelu. - Największym wyzwaniem dla mnie są czołgi z I wojny światowej. Bardzo trudno je naturalnie odwzorować. W czasie I wojny walki toczyły się w wielkim błocie, a o czołgi nikt nie dbał, nikt ich nie czyścił. Były całe oblepione tym błotem, miały zacieki oleju. Ponieważ były słabo opancerzone, pociski zostawiały na nich ślady w postaci wgnieceń, które potem rdzewiały. Poza były to bardzo niekształtne bryły. I to wszystko trzeba oddać w modelu, bo sędziowie na konkursach na takie detale zwracają bardzo baczną uwagę - opowiada.

Czasem budowa trwa ponad rok

Ważne jest też szczegółowe zaplanowanie kolejnych kroków. Najpierw trzeba przeczytać instrukcję, określić, co się chce osiągnąć, wymyślić maskowanie, dobrać do tego chemikalia. Gdy się popełni błąd, cała praca może pójść na marne.

- Mnie też udało się jeden model zniszczyć całkowicie, a dwa musiałem przerobić tak, że niby miały przedstawiać uszkodzone maszyny - żartuje.

Wprawdzie licealista jest w stanie wykonać model nawet w ciągu tygodnia, ale na zrobienie tych najbardziej skomplikowanych poświęcił rok i więcej. Zapewnia, że nie koliduje to w żaden sposób z nauką. - Można w każdej chwili zacząć i w każdej chwili przerwać. Można w ciągu dnia poświęcić temu kilka minut, a można kilka godzin. Można model pomalować rano i iść do szkoły. W tym czasie farba wyschnie i po powrocie nałożyć drugą warstwę.

Modele kupuje z reguły na wystawach albo w sklepach internetowych. Elementy chemiczne podobnie, choć wiele z nich można też przygotować samemu. Zapewnia przy tym, że nawet najzwyklejszy model za 15-20 złotych, który można kupić w Miechowie, jeżeli jest dobrze zrobiony, może przynieść nagrodę. - Wszystko zależy od jakości wykonania. Jeżeli będzie starannie sklejony, dobrze pomalowany, to ma szanse. Wcale nie trzeba wydawać dużych pieniędzy, by odnieść sukces - mówi.

Poprzeczka pójdzie w górę

Tych sukcesów Eryk ma na koncie sporo, ale zdaje sobie sprawę, że z czasem może być o nie trudniej. Za rok przechodzi do kategorii seniorów i poprzeczka poszybuje w górę. - Pewnie przez parę lat nic nie zdobędę - mówi.

Marcin Durman jest jednak zdania, że Eryk nie zniechęci się do modelarstwa. - Będzie startował z dorosłymi, z osobami, które sklejają nawet 40 lat. To duży przeskok. Poziom jest o wiele wyższy niż wśród juniorów. Musi się nastawić na to, że tylu nagród nie będzie dostawał. Ale wcale nie jest powiedziane, że nic mu się nie uda zdobyć. Czasem można zaskoczyć czymś ciekawym i dostaje się dużo punktów za pomysł. A on ma te pomysły - mówi Marcin Durman.

To właśnie pomysł na wykonanie modelu niszczyciela czołgów z komputerowej myszy przyniósł mu nagrody w kategorii „Uśmiechnij się”. - Maskowanie, kamuflaż, uzbrojenie jest oryginalne. Tylko kadłub jest z myszy, czego zresztą większość ludzi na pierwszy rzut oka nawet nie dostrzega. Niemcy zresztą mieli czołg o nazwie „mysz”. Był to największy czołg II wojny światowej, ale powstał tylko prototyp.

Na ciekawym pomyśle był oparty również „Pan Zdzisław”, figurka, przypominająca ołowianego żołnierzyka.

- Miał być czołgistą stojącym obok zniszczonego czołgu. Czołg mi nie wyszedł, ale została figurka. Przerobiłem go na partyzanta z II wojny światowej. Babcia podpowiedziała jak powinien być ubrany i spodobał się na wystawie - opowiada.

Po prostu dobry z niego kolega

Grupa stałych miechowskich modelarzy liczy w tej chwili kilka nazwisk. Najstarsza jest Anna Chmera. Pozostali to jeszcze uczniowie. Karol Zieliński jest w Gimnazjum, Jakub Kozieł w V klasie szkoły podstawowej, Karol Pogoń to trzecioklasista.

Niektórzy z nich też mają na koncie pierwsze sukcesy. Wszyscy jednak podkreślają, że Eryk, choć bardziej utytułowany, nie zadziera nosa.

- Jest bardzo pomocny, chętnie coś podpowie, doradzi - twierdzą. Jednym słowem dobry kolega. A przy tym wszechstronny. Kierująca CKiS Sylwia Suchecka zwraca uwagę, że Eryk udziela się nie tylko w modelarni. - Śpiewa, gra, bierze udział w zawodach strzeleckich - wylicza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski