Eugeniusz Bodo, aktor, piosenkarz, idol, amant, kochany przez tłumy, zwłaszcza kobiety. Jeden z najsłynniejszych artystów międzywojnia. Wiódł barwne i wspaniałe życie, które zakończył w sowieckim łagrze, gdzie zmarł mając niespełna 44 lata. Zgubił go szwajcarski paszport, z którego nigdy nie zrezygnował. Był wszak synem Szwajcara i Polki.
Właściwie nazywał się Bogdan Eugène Junod, a pseudonim sceniczny „Bodo” to połączenie pierwszych sylab jego pierwszego imienia Bogdan i trzeciego imienia matki - Dorota. Korzystał z niego już jako 10-latek, gdy występował w Łodzi jako kowboj Bodo, w prowadzonym przez ojca Theodore`a Junoda kinoteatrze Urania. I tak podpatrując przez lata rozmaitych tancerzy, piosenkarzy i cyrkowców wyrastał Bodo na wszechstronnego artystę. Zadebiutował jako 18-latek w Poznaniu, dwa lata później, w roku 1919, wystąpił w Warszawie. I już - jak opisał swe wrażenia Ludwik Sempoliński - był „doskonałym tancerzem i świetnym piosenkarzem, bardzo muzykalnym, choć głosu nie miał nadzwyczajnego”.
Urody amanta też nie miał. Był „przysadzisty, o grubych, wyrazistych i nieregularnych rysach twarzy” - jak opisywali autorzy ówczesnego słownika filmu polskiego, ale też przyznawali, że „mimo warunków zewnętrznych(...), był wcieleniem przystojnego i eleganckiego mężczyzny, a jego popularność wśród publiczności (zwłaszcza u kobiet w każdym wieku) była ogromna”.
„Baby, ach te baby”
„Nie interesowały go panie z tak zwanych wyższych sfer, eleganckie i wytworne damy. Nie nawiązywał nigdy romansu z jakąś piękną aktorką, gustował za to w cichych, skromnych dziewczynach z ludu, w pannach sklepowych, szwaczkach czy krawcowych. A już największą słabość miał do kobiet o kolorowej skórze” - charakteryzował Eugeniusza Bodo Ludwik Starski, współautor scenariuszy filmowych i autor słów takich przebojów tego aktora jak „Ach, śpij, kochanie”, czy „Już taki jestem zimny drań”, napisanego wspólnie z Jerzym Nelem, który z kolei dał aktorowi inny wielki przebój - „Baby, ach te baby”.
I taką właśnie kobietą o kolorowej skórze była Reri, która - zacytujmy ponownie Starskiego - „miała wszystkie zalety, jakie może mieć „dziewczyna do zakochania”. Toteż zakochał się w niej poważnie i prawdziwie, nie był to na pewno jeden z jego licznych przelotnych romansów”. Przetrwał trzy lata. Zdążyła w tym czasie piękna Polinezyjka zagrać w 1934 roku główną rolę w filmie „Czarna perła”, który Bodo wyprodukował w stworzonej przez siebie firmie Urania Film.
Rozstali się ponoć z powodu jej słabości do alkoholu. A może miał rację Arkady Fiedler, który pisał: „…Bodo jak to Bodo. Niestety gładysz, dzióbasowy letkiewicz, po kilku tygodniach sprzykrzył sobie egzotyczną aktorkę i tu zaczęła się mniej chwalebna część romansu. Bodo zaczął bezceremonialnie wpychać Reri w ramiona innych galopantów, swych koleżków, a im więcej ich było, tym lepiej dla niego; im rzęsiściej lała się gorzałka, tym skuteczniejsza woda na młyn szałaputa. Gdy Reri wyrwała się z birbancko-sprośnego bagienka i wyjechała z Polski, już było za późno, by się wyprostować; nie mogła wyzbyć się trunkowego nałogu”. Sam Bodo, dodajmy, był abstynentem.
Takich romansów, dłuższych, krótszych było w jego życiu mnóstwo, przysparzając aktorowi rozgłosu. A Bodo umiał dbać o - jak byśmy dziś powiedzieli - swój wizerunek. Umiał być idolem.
„Już taki jestem zimny drań”
Występował na rozmaitych modnych i uznanych scenkach Warszawy - Qui Pro Quo, Morskie Oko, Perskie Oko, Banda, Cyrulik Warszawski. Grał wiele w filmach, śpiewał piosenki, które stawały się szlagierami - niektóre z nich powróciły po latach, jak owe „Baby” (które znakomicie zaśpiewali Rynkowski z Zauchą), „Całuję twoją dłoń, madame”, „Umówiłem się z nią na dziewiątą”, czy „Już taki jestem zimny drań”.
Dbał także Bodo o eleganckie ubrania: nosił najmodniejsze garnitury, tweedowe marynarki, buty - w roku 1936 zdobył tytuł króla elegancji. Jeździł najwspanialszymi ame- rykańskimi samochodami. Najął się też do reklamy markowych krawatów i kapeluszy. A w 1938 roku założył w centrum Warszawy (dziś ul. Foksal) własną Cafe-Bodo.
Świetnie wyczuwał też mechanizmy i puls rodzącego się styku filmu dźwiękowego i rynku fonografii. Gdy otrzymał rolę w dramacie „Na Sybir”, od razu postawił warunek, że ma być i piosenka. Muzykę pisał Henryk Wars; trafiła ona na płyty, bo te miały ,,pomóc lansować to, co ludzie usłyszą w kinie”. I powstał walc „Płomienne serca”.
Z kolei w „Pieśniarzu Warszawy” zaśpiewał Bodo „Już taki jestem zimny drań” - znowu z muzyką ówczesnego dostarczyciela przebojów, czyli Warsa. Wszystko to sprawiło, że sławę Bodo porównywano z tą, jaką osiągnął we Francji Maurice Chevalier.
Nie mając wykształcenia, jako że od dziecka żył z zabawiania publiczności, okazał się nadzwyczaj utalentowany i obrotny. Nie tylko śpiewał, monologował, tańczył, nie tylko grał w filmach - od pierwszego pt. „Rywale” nakręcił ich 30, ale i, mając swą Uranię, produkował filmy, pisał scenariusze, szukał sposobów promocji. Był uwielbiany, popularny, i takie też filmy firmowała jego wytwórnia: „Jego ekscelencja subiekt”, wspomniana już „Czarna perła”, „Czy Lucyna to dziewczyna?”, „Pieśniarz Warszawy”, „Jaśnie pan szofer”, „Paweł i Gaweł”... W 1938 roku wyreżyserował film „Za winy niepopełnione”.
Okazał się przy tym bardzo zdolnym aktorem - tak komediowym, m.in. w filmie „Piętro wyżej”, według własnego scenariusza, brawurowo, ucharakteryzowany na legendarną Mae West, wykonał piosenkę „Sex appeal”, jak i dramatycznym - „Bohaterowie Sybiru”.
„Skończona pieśń”
W 1939 r. był u szczytu sławy, był też jednym z najbardziej kasowych i najzamożniejszych polskich aktorów. Właśnie rozpoczął przygotowania do reżyserii nowego filmu „Uwaga - szpieg!” (o niemieckim wywiadzie), w sierpniu podpisał z kolei kontrakt z nowym kabaretem Tip-Top. Ale wybuchła wojna...
Bodo - jak Gwidon Borucki, Feliks Konarski, Adam Aston, Mieczysław Fogg, Konrad Tom, Zofia Terné, Jadzia Andrzejewska, Kazimierz Krukowski, Ludwik Lawiński, z którymi ongiś pracował w warszawskich teatrzykach, przeniósł się do Lwowa. Tam związał się, także jako konferansjer, znał wszak świetnie rosyjski, z teatrem Tea-Jazz Henryka Warsa. Wiele podróżowali po Związku Radzieckim, przyjmowani z entuzjazmem.
I nagle Bodo postanowił, ujawniając szwajcarskie obywatelstwo, wyemigrować do USA. I tak wydał na siebie wyrok. Został oskarżony o szpiegostwo. Argumentami były i szwajcarski paszport, z którego tak był dumny, jak wspominała Loda Halama, i znajomość kilku języków, i częste wojaże do Berlina.
Aresztowanie we Lwowie, moskiewskie więzienie Butyrki, tortury, które miały sprawić przyznanie się aktora do bycia „szpionem”, wreszcie transport do łagru Kotłas w obwodzie archangielskim - tam Bodo z wycieńczenia, głodu i chorób zmarł 7 października 1943 roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?