Wacław Krupiński: KULTURAŁKI
Zaprojektowany przez Marka Budzyńskiego obiekt jest bajkowy; wielki i harmonijnie wpisany w krajobraz Wzgórza Marii Magdaleny, na użytek budowli powiększonego. Lśni blaskiem szkła, dominującego nad kamieniem i stalą, a przy tym wspaniale uwypuklającego ogrom obecnej tu zieleni. Na siedmiu poziomach opery wznoszą się ogrody, a na piętrze ósmym wychodzimy do ogrodu, z którego oglądamy panoramę miasta. Na jednym z poziomów jest też amfiteatr, służący i za letnie kino. Do tego cały gmach otaczają służące spacerom alejki i ścieżki.
Olbrzymi budynek (ponad 16 tys. metrów kw.) kryje nie tylko wielką widownię (771 miejsc, a po wykorzystaniu części sceny i miejsc mobilnych nawet 1031), ale i wielką scenę (szerokością ustępuje Operze Narodowej jedynie o metr), co pozwala na monumentalne inscenizacje. Wyposażona jest w wielką scenę obrotową, cztery zapadnie, cztery wysuwane platformy i wielkie boczne kieszenie dające możliwość manewrowania w czasie spektaklu ogromnymi dekoracjami. Salę zdobią specjalnie projektowane rzeźby, a i w całe foyer wpisane są rozmaite akcenty ściśle związane z muzyką, w tym szklane odlewy nut Pendereckiego, Maksymiuka, Mozarta. Jest dostatnio i okazale – ale w dobrym stylu; jak organy, to drugie pod względem wielkości w Polsce, jak obraz na kurtynie ogniowej, to autorstwa Rafała Olbiń-skiego. Tu nawet sala kameralna ma nowocześnie chowaną widownię i cztery zapadnie. W przestronnych garderobach dla dyrygentów i solistów pianino, nie mówiąc o łazience.
Wyposażenie techniczne – światło, dźwięk – na najwyższym europejskim poziomie, plus studio z kilkunastoma kamerami HD, co pozwala na duże realizacje telewizyjne. Nic dziwnego, to Opera i Filharmonia Podlaska – Europejskie Centrum Sztuki w Białymstoku. Nie powiem, żebym nie zaznał, wstydliwego skądinąd, uczucia zazdrości...
Jak to wszystko działa, obserwowałem podczas musicalu „Korczak” Chrisa Williamsa i Nicka Stimsona (libretto), wystawionego tu, po wcześniejszym sukcesie na londyńskim West Endzie, przez dyrektora tej opery Roberto Skolmowskiego, z krakowianinem Tadeuszem Płatkiem jako kierownikiem muzycznym. Opowieść o słynnym doktorze, w scenografii Pawła Dobrzyckiego, porusza rozmachem inscenizacji, pięknymi scenami zbiorowymi z udziałem kilkudziesięciorga dzieci i zwyczajnie wzrusza; akcja pokazuje ostatnie tygodnie życia Janusza Korczaka i jego małych podopiecznych w getcie, acz są i retrospekcje. Po ponad roku grania – na widowni komplet widzów i niemal natychmiastowa owacja na stojąco. Wcześniej były i nagrody, w tym ta im. Jana Kiepury dla najlepszego spektaklu muzycznego roku 2012. Polecam, sześć godzin w pociągu i znajdziemy się w Europejskim Centrum, i to sensie jak najbardziej ścisłym.
Właśnie premiery „Korczaka” i „Strasznego dworu” otwierały nowy gmach we wrześniu 2012 roku. Później pojawił się i „Upiór w operze”, przeniesiony z warszawskiej Romy, współtworzony przez zespoły artystyczne obu teatrów. Ściąga tłumy, budzi zachwyty.
Piszę to wszystko przed niedzielnym jubileuszowym wieczorem w Operze Krakowskiej. To już 5-lecie nowego gmachu. Jest inny od białostockiego. Ale jest. Nasz. Małopolski. Cóż, my nie musimy się europejsko obnosić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?