MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Europa w opałach

Redakcja
Po kilku tygodniach narastającego napięcia dramatyczny finał. Najpierw przywódcy państw Unii Europejskiej obradowali do białego świtu. Później w nocy naradzali się unijni szefowie finansów. Rano w miniony poniedziałek, z podpuchniętymi od niewyspania oczami, ministrowie stanęli przed kamerami. Ogłosili dobrą nowinę. Polski minister twierdził nawet, że bardzo dobrą. Opracowano system pogotowia ratunkowego dla obszaru Unii. W sumie kilkaset mld euro z różnych źródeł. Dużo pieniędzy. I bardzo dużo kłopotów.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Amerykanie, których w sprawach finansowych warto słuchać, powiadają "no use throwing good money afer bad" (nie warto marnować pieniędzy na złe operacje). Unijni ministrowie uznali jednak, że warto. Zrobili nawet szczegółowy budżet. W tym finansowym amortyzatorze 60 miliardów będzie z budżetu Unii, sto miliardów dołoży Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Największa porcja 440 miliardów euro pochodzić ma z wzajemnych gwarancji i pożyczek krajów unijnych dla państw, które znajdą się w potrzebie. Z innych źródeł też coś wpłynie. Razem ma być 750 mld euro.

Inaczej mówiąc, wszystko z naszej kieszeni. Każde euro w budżecie Unii z niej pochodzi, wpłaty państw europejskich do MFW też, a te 440 miliardów to też nasza krwawica. Na oko wygląda to rozsądnie. Unia Europejska, jak dobra rodzina, powinna ratować swoich w potrzebie.

Tutaj jednak zaczynają się komplikacje. Ratować w jakiej sytuacji? Jeśli któreś państwo dotknie katastrofalne trzęsienie ziemi, na pewno trzeba mu pomóc. To obowiązek moralny, humanitarny i finansowy. Co jednak innego taką pomoc usprawiedliwia? Tsunami nam nie grozi, wulkan islandzki podymi i przestanie. Żadnego gigantycznego meteoru astronomowie na szczęście nie przewidują. Ze strony przyrody nie będzie więc ataku na kasę. Mogą go podjąć ci, którzy każde pieniądze potrafią roztrwonić: politycy.

Solidarność europejska, zjawisko samo w sobie piękne, w obecnej formie przypomina mi sojusz dorodnej krowy ze zręcznymi dójkami. Napełniają one swoje skopki mlekiem i znikają, żeby zająć się sobą. A krowa, mimo że z dużym wymieniem, dla wszystkich nie da mleka. Co więcej, może zacząć wierzgać i jakąś dójkę kopnąć.

Taką ochotę ma wyraźnie RFN w odniesieniu do Grecji. Dla akuratnych, pracowitych Niemców (nie tylko zresztą dla nich) pomysł pompowania pieniędzy w kraj, który od wielu lat żył ponad stan i fałszował statystyki, jest trudny do przyjęcia. Grecy nie tylko cenią łatwe życie, płacą sobie dobrze, pracą się nie przemęczają. Mają też sny o potędze, dobrze zresztą zakorzenione we wspaniałej historii. Olimpiada 2002 roku była materializacją tych snów. Zostały po niej wielomiliardowe długi, opustoszałe stadiony, niszczejące hale i areny. Bogaci na olimpiadach zarabiają, biedni tracą. Trzeba się dobrze zastanowić, zanim się zastawi, żeby się postawić.

Milton Friedman odkrył, że nie ma obiadu za darmo. Chociaż nie za to dostał Nobla, głęboka w tym prawda. Margaret Thatcher (bez Nobla) równie mądrze powiadała, że nie można wydawać więcej, niż się zarabia. Każdy oczywiście chce zarabiać więcej, pracując mniej. Rolą przywódców politycznych jest rozsądnie hamować te chęci. Przywódców jednak nie ma. Są miernoty, partyjni aparatczycy, którzy trwają na ciepłych posadach od wyborów do wyborów. Tacy na pewno nie powiedzą "nie" żądającym podwyżek, krótszych godzin pracy i dłuższych urlopów. Wolą swoje fotele i rosnące długi. Teraz mogą mieć pewność, że cokolwiek się stanie, ktoś pospieszy z kasą.
Zły to plan dla Europy. Spirala nieodpowiedzialności i bezmyślności będzie się rozwijała, napędzana świadomością istnienia finansowej siatki bezpieczeństwa. Nie chcę być złym prorokiem, ale długo to nie potrwa. Żadna wspólnota nie przetrwa, jeśli jedni będą w niej pracować, a inni żyć na koszt tych pierwszych. A taka rysuje się nam perspektywa.

Pieniądze bez wymagań pogorszą sprawy, zamiast je poprawić. Jak jednak stawiać warunki suwerennym rządom? Można łatwo rozpętać awanturę. Grecy po pierwszych kwaśnych uwagach Niemców (głównych płatników) szybko wypomnieli im, ze nie rozliczyli się jeszcze z II wojny światowej, kiedy okupowali Grecję. Hiszpania, gdyby tam doszło do nieszczęścia, też może przypomnieć różne historyczne zaszłości.

Nie łatwe pieniądze, ale trudne reformy są wyjściem z kryzysu. Nikt ich nie podejmuje. Ani w Polsce, ani gdzie indziej. Dlatego nie cieszą mnie zapewnienia ministrów z podkrążonymi oczami. Pieniądze nie wyleczą państw z chorymi gospodarkami. Mogą być chwilowym znieczuleniem, ale potem będzie jeszcze gorzej. Europa znajduje się w opałach. Nie wygląda na to, żeby szybko z nich wyszła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski