Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewakuacja polskich dzieci z Syberii

Liliana Sonik
Cały ten zgiełk. Jeśli nie chodzi o intelektualną grę, to przepowiadanie przyszłości uznaję za beznadziejne. Bo tylko przeszłość jest pewna, a do wróżbitów uciekają się ci, którzy przeszłość lekceważą.

Gdy sowieckie hordy zbliżały się do Warszawy, córka polskiego zesłańca Anna Bielkie-wicz jechała do Japonii szukać pomocy dla polskich dzieci. Wszystkie chyba demony wyznaczyły sobie wtedy w Rosji spotkanie: głód, terror, epidemie i okrucieństwo. Rodził się i utrwalał Związek Sowiecki, a w nim wałęsało się 6 milionów „bezprizornych” – bezdomnych, na wpół zdziczałych dzieciaków. Wyłapywali je czekiści i kierowali do obozów.

Że polskie dzieci trzeba z tego piekła wywieźć, postanowiono, gdy tylko Polska się odrodziła. W tym celu we Władywostoku powstał Komitet Ratunkowy. W jednym tylko roku 1019 w obwodzie zabajkalskim , w prowincji amurskiej, Harbinie i Władywostoku odszukano ich ponad trzy i pół tysiąca. Nie było jednak dróg ewakuacji, transportu, dokumentów ani pieniędzy. Właśnie dlatego Anna Bielkiewicz udała się do Japonii. Wpierw przekonała do akcji Japoński Czerwony Krzyż i Poselstwo RP, potem cesarzową Sanako, która czytała wydawane przez Komitet „Echo Dalekiego Wschodu”.

Japończycy dali opiekę medyczną, transport i za wszystko zapłacili. W ten sposób uratowano 763 dzieci. Najmłodsze miało dwa lata. „Na każdej większej stacji czekały na dzieci tłumy Japończyków. Społeczeństwo Osaki było zainteresowane dziećmi, ale i Polską, rozdano setki egzemplarzy historii Polski i broszur o Polsce”… Mali sybiracy, po paru tygodniach, morskimi trasami wysłani zostali do Polski.

Bielkiewicz wyruszyła tedy do Pekinu. Tam, w Misji Sowieckiej, wynegocjowała pozwolenie na kolejne transporty dzieci. Drogą lądową, przez Rosję.

„Zbieraliśmy dzieci z rosyjskich i chińskich przytułków, z wagonów kolejowych, z etapów i koszar, z ochron i przytułków polskich, zaopiekowaliśmy się również dziećmi rodzin zrujnowanych anarchią, które nie mając możliwości ratowania siebie, pragnęły uratować choćby dzieci swoje” – pisał dr Józef Jakóbkiewicz. Młody, ledwie 28-letni, lekarz, też syn zesłańca, był postacią równie charyzmatyczną co Anna Bielkiewicz. Działali razem w niewyobrażalnie trudnych warunkach. I byli skuteczni.

Następnych 117 dzieci pojechało z Syberii do Polski koleją, pod opieką Bielkiewiczowej. Większość zamieszkała w Wejcherowie, w domu stworzonym przez niesłychany duet: Bielkiewicz – Jakóbkiewicz.

Gdy dzieci dorosły, dr Jakóbkiewicz zdążył jeszcze utworzyć w Gdyni Instytut Medycyny Morskiej i Tropikalnej. Tacy to byli ludzie.

Energia, inteligencja, determinacja – historia jak scenariusz do filmu. I film rzeczywiście powstał. Ale w Japonii. Wyreżyserowany przez Hiroki Hayashi według scenariusza Seiken Tamukai, nosi tytuł „Warushawa-no Aki” (Jesień w Warszawie). Kilka lat temu pokazała go TVP. Na polskich forach internetowych pojawiły się nagany (!) za propagandę polskiego patriotyzmu (! ).

Nie dość więc, że tej historii nie znamy, że przypomnieli ją Japończycy, to jeszcze znajdują się ludzie, którzy podejrzewają, iż wszystko zostało zmyślone na użytek polskiej manii i antysowieckiej fobii. Czy wyprasowano im mózgi żelazkiem?

Nie snuję tu prognoz na przyszłość. Opisałam historie prawdziwe, te z lat 1919-1923 oraz z roku 2006.

Cytaty pochodzą z książki Doroty Suli: „Powrót ludności polskiej z byłego Imperium Rosyjskiego w latach 1918-1937”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski