- Wisła okazała się lepsza w hicie dziesiątej kolejki ekstraklasy. W pierwszej połowie to Pani była kluczową zawodniczką dla gry „Białej Gwiazdy”.
- Ten mecz był nieco dziwny, chyba dało się to zauważyć. Niby „mecz na szczycie”, a można powiedzieć, że na taki nie wyglądał. Nie był jakiś porywający, w porównaniu nawet do naszych ostatnich meczów przeciwko CCC Polkowice czy Enerdze Toruń. Tym razem gra była trochę „senna”. Wystarczyło tak naprawdę kilka akcji, by przeważyć jego losy na korzyść jednej z drużyn. Tak właśnie się stało w pierwszej połowie, kiedy wyszłyśmy na 10-punktowe prowadzenie i od tego momentu kontrolowałyśmy to spotkanie właściwie do samego końca, systematycznie powiększając przewagę. Tego dnia byłyśmy bardziej agresywną i bardziej kompletną drużyną. Oby tak dalej.
- W środę mierzycie się w Eurolidze z Fenerbahce Stambuł. Spędziła Pani w tureckiej ekipie połowę poprzedniego sezonu, więc zna Pani specyfikę tego klubu. Czy „Białą Gwiazdę” stać na to, by powalczyć w środę z tą drużyną jak równy z równym? W poprzednim sezonie stambulski zespół nie dał Wiśle szans w ćwierćfinale Euroligi.
- Ja wyjdę w środę na parkiet - mam nadzieję, że tak, jak każda z nas - po to, żeby wygrać. Będziemy walczyć o zwycięstwo! Fenerbahce w poprzedniej kolejce Euroligi zaliczyło porażkę z Dynamem Kursk. Drużyna ze Stambułu o mało nie przegrała wcześniej z Uni Gyor, podczas gdy my w zeszłym tygodniu pokonałyśmy Węgierki różnicą 30 punktów. Również z Familą Schio turecka ekipa wygrała minimalnie. Myślę więc, że to nie jest zespół, który powinien nas wysoko ograć w naszej hali. Jeśli będziemy grać zespołowo, zdecydowaną, agresywną i skuteczną w obronie koszykówkę, to będzie dobrze.
- Jaki w takim razie jest ten słaby punkt Fenerbahce w tym sezonie?
- Sądzę, że nasze rywalki grają taką trochę spowolnioną koszykówkę, nie rozpędzają się przesadnie. Kontrolują tempo gry. Grając z nimi, trzeba więc przede wszystkim dużo biegać, to jest główna recepta.
- Klub ze Stambułu nadal prowadzi dobrze znany w Polsce szkoleniowiec Georgis Dikeoulakos. Zostało tam też chyba sporo Pani dobrych koleżanek.
- Z tego składu, z którym grałam, większość dziewczyn została w klubie. Z Allie Quigley występowałam wcześniej w Stanach Zjednoczonych, w WNBA (w barwach Seattle Storm - przyp.), a potem właśnie w Fenerbahce. Dobrze znam też Nastię (Anastazję Wieramiejenkę - przyp.) i Jantel Lavender. Jeśli chodzi o podstawowe zawodniczki, to w drużynie po poprzednim sezonie nadal jest na przykład Birsel Vardarli. Z kolei Shekinna Stricklen to kolejna dziewczyna, z którą grałam wcześniej w Seattle. Trochę więc tych znajomych tam jest.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?