Fajerwerki w Arenie i (oby nie) w Rynku

Jak na to reagują instytucje stojące na straży naszego bezpieczeństwa? URE i nadzór budowlany od miesięcy badają sprawę. Bazują przy tym na oświadczeniach i ekspertyzach dostarczonych przez firmę Tauron Dystrybucja, która odpowiada za stan 25 proc. sieci w kraju, w tym 56 tys. transformatorów.

Urzędnicy mówią, prywatnie, że w „grandzie z Grandem” nie chodzi o bezpieczeństwo, tylko o grunt wart 2 mln zł: Tauron chce go mieć, ale natrafił na „dziwny” opór; klienci z reguły (pod groźbą odcięcia prądu) godzą się spełnić żądania monopolisty. A Grand się postawił. Ot, co.

Sęk w tym, że przy okazji wyszło na jaw tyle niepokojących faktów, że… ludzie zaczęli się bać. Co na to urzędnicy? Traktują Tauron jak publiczny podmiot, którego misją jest dbanie o sieć. Tak naprawdę jest to jednak zwyczajna spółka nastawiona na zysk. Realizuje w tym celu program cięcia kosztów – w 2014 roku zaoszczędziła 400 mln zł.

W Grandzie podejrzewają, że oszczędności mogą się odbywać kosztem bezpieczeństwa ludzi i zabytków. Chcemy wierzyć, że to idiotyzm.

Nie uspokoją nas jednak zapewnienia Tauronu ani opinie wykonane na jego zlecenie – w oddziale SEP, który w tej sprawie się skompromitował. Tauron nie może kontrolować sam siebie ani tym bardziej być tutaj sędzią.

Nie uspokaja nas też to, że w celach promocyjno-wizerunkowych monopolista został patronem Kraków Areny. Zrzuciliśmy się na to przecież jako konsumenci.

Chcielibyśmy wierzyć, że nie poszły na ten cel pieniądze, które były wcześniej przeznaczane na doglądanie stacji trafo, bo mogłoby się okazać, że obok fajerwerków w Arenie sfinansowaliśmy sobie niekontrolowane fajerwerki w okolicy Rynku i innych miejscach.

CZYTAJ TAKŻE: Bomba w śródmieściu? Trafo straszy Kraków