Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fala utraty kulturowej tożsamości

Urszula Wolak
Lubię kino. Wydawało się, że surowy, miejscami dziewiczy pejzaż Norwegii z fiordami w tle, będzie idealną scenerią dla katastroficznych wydarzeń, które rozgrywają się w filmie „Fala” Roara Uthauga. Stało się jednak inaczej.

Reżyser zaprzepaszcza bowiem potencjał tkwiący w skandynawskiej naturze i zamiast pójść pod prąd, prowadzi swój film zgodnie z nurtem katastroficznych konwencji. Dlatego nawet kilka zaskakujących i naprawdę mrożącymi krew w żyłach epizodów nie rekompensuje przewidywalnego przebiegu fabularnego i banalnego finału dzieła.

Norweskiej prowincji zagraża tytułowy żywioł, który niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Falę tsunami, sunącą w zastraszającym tempie, wywołują ruchy fiordów. Katastrofy nie był w stanie przewidzieć nawet Kristian - doświadczony geolog, od lat pracujący w zespole do spraw - nomen omen - przewidywania tego rodzaju katastrof. Dojście jednak do rozwiązania przyczyny tajemniczych wstrząsów, które nawiedzają pewnego dnia prowincjonalne miasteczko, nie było tak oczywiste jak mogłoby się wydawać, co dowodzi słabości scenariusza.

Kristian pogrąża się w myślach, co spowalnia narrację i zamiast wywoływać pożądany efekt budowania napięcia - nuży i irytuje. W przeciwieństwie do bohatera, wiemy bowiem od dawna, że niszczycielska fala podąża w stronę miasteczka. Na szczęście reżyser nie pozostawił nas z niczym. W scenach ewakuacji ludności, jak również walki z żywiołem, napięcie sięga zenitu.

Zdarza się, że w tej drapieżnej konfrontacji, gdzie siły - jawnie - rozkładają się nierówno, z pozoru sprzymierzeni ze sobą ludzie zwracają się nagle przeciwko sobie. Ten, zdaje się, najciekawszy w „Fali” wątek zostaje jedynie zasygnalizowany. Człowiek, jak sugeruje reżyser, przegrywa tylko wtedy, gdy przegrywa walkę sam ze sobą i przestaje być człowiekiem. Do głosu dochodzą w nim wtedy zwierzęce instynkty, a żądza przetrwania zaciemnia obraz rzeczywistości. Musi więc zginąć, by przetrwać mogli inni.

A co tak naprawdę pozostaje? Triumfują wartości, których nie powstydziłby się współczesny Hollywood. Norwegowie, jako twórcy, okazali się bowiem w „Fali” sentymentalnymi Amerykanami, realizującymi filmy katastroficzne na modłę kinowej fabryki snów. Zgodnie z nią człowiek okazuje wyższość nad naturą, pokonując nawet największe przeciwności.Twórcy kinowi, „obmacując” dziś nawet odległą kulturę Skandynawii, sprawili, że traci ona w „Fali” własną tożsamość.

„Fala”, reż. Roar Uthaug

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski