Oczywiście po „Parku Jurajskim” i „Gwiezdnych wojnach” wiem już, że w kinie wszystko jest możliwe, ale „Ptaki” powstały w roku 1963, kiedy o takich możliwościach technicznych mogli marzyć jedynie Norbert Wiener i Stanisław Lem. Ale dziś już wszystko wiem, bo przeczytałem biografię Alfreda Hitchcocka pióra Petera Ackroyda, opublikowaną w wydawnictwie Zysk i S-ka.
Właśnie „Ptakom” poświęcony jest jeden z rozdziałów tej książki, acz nie wyczerpują one jej zawartości. Choć Hitchcock, zmarły w roku 1980, jest już dla wielu passé - ta opowieść może zainteresować każdego współczesnego czytelnika, nawet wielbicieli rozmaitych „żyć na gorąco”. Bo któż nie lubi poczytać o przypadłościach wielkich ludzi, takich jak - w przypadku Alfreda Hitchcocka - alkoholizm, neurozy, nieustanne lęki; w dodatku eksplodujących w filmach, na przykład - nomen omen - w „Psychozie”.
Ciekawy jest zwłaszcza stosunek Hitchcocka do aktorek, dobieranych starannie, z reguły utrzymanych w jednym typie, widocznym w wielu filmach (mężczyźni wolą blondynki?). Autor biografii wyraźnie zaznacza, że Hitchcock demonem seksu nie był. Ale - na przykład - choć jego przyjaźń z Ingrid Bergman pozostała nieskonsumowana, jej związek z Robertem Rossellinim wywołał u Hitchcocka atak zazdrości…
A Joan Fontaine, grającej jedną z głównych ról w „Rebece”, miał szeptać na planie różne obsceniczne teksty… Z kolei Tippi Hedren („Ptaki”) pisała wprost: „Zaczął do mnie dzwonić, informując, co powinnam nosić w prywatnych sytuacjach, co powinnam jeść i z kim się spotykać. (…) Jego obsesja na moim punkcie coraz bardziej rosła, a ja czułam się z tym coraz bardziej niezręcznie”.
Hedren katusze przeżywała także na planie „Ptaków”. W niektórych ujęciach ptaki co prawda malowano na taśmie, do innych scen włączono fragmenty zdjęć kręconych w naturze, ale bywało znacznie gorzej. „Kiedy przyjechała na plan, zorientowała się, że opiekunowie mają na rękach rękawice ochronne, a w ich pudłach znajdują się rozwścieczone ptaki.
Kazano jej stanąć w kącie scenografii [atak ptaków rozgrywał się na strychu], a treserzy ciskali w nią gołębie, mewy i kruki, jednego po drugim, bez ustanku. Miało to wszelkie znamiona rytualnego ukamienowania. Im dłużej trwały zdjęcia, tym grubszy był na niej osad z ptasich odchodów” - pisze Ackroyd. W innej ze scen ptaki przywiązano do aktorki na elastycznych taśmach, a jeden, lądując na twarzy, skaleczył ją w powiekę. Co ciekawe, sam reżyser panicznie bał się ptaków i podczas zdjęć nawet się do nich nie zbliżał.
Jak można przypuszczać, dziś taki film byłby niemożliwy. Z pewnością protestowałyby feministki i przyrodnicy. Kto wie, może nawet po części słusznie?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?