Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film o bohaterze? Tak, ale ze składek

Piotr Subik
Fabularyzowany dokument "Pilecki" wchodzi do kin 25 września
Fabularyzowany dokument "Pilecki" wchodzi do kin 25 września Karolina Kosowicz/Auschwitz Memento
Społeczeństwo. Pasjonaci historii biorą sprawy w swoje ręce. I bez wsparcia państwowych instytucji kręcą filmy o żołnierzach wyklętych

Kiedy członkowie stowarzyszenia Auschwitz Memento przygotowywali się do nakręcenia filmu o rotmistrzu Witoldzie Pileckim, pieniędzy na jego realizację szukali w wielu instytucjach państwowych, m.in. w ministerstwach i muzeach. Bezskutecznie. W Państwowym Instytucie Sztuki Filmowej już na wstępie usłyszeli, że Oświęcim to temat drażliwy, więc mogą sobie darować starania o dotację.

List z prośbą o wsparcie prac trafił także do wszystkich posłów, senatorów i eurodeputowanych. Twórcy obrazu chcieli, by każdy parlamentarzysta przekazał na ten cel 100 zł. Zrobiło tak... zaledwie sześciu. - Uznaliśmy, że szkoda czasu, bo cała nasza robota ostatecznie i tak idzie na marne. Stąd wziął się pomysł zorganizowania zbiórki - opowiada Bogdan Wasztyl, prezes stowarzyszenia, współautor filmu "Pilecki".

To był strzał w dziesiątkę. Pieniądze wpłaciło 2 tys. osób. Dzięki temu 25 września fabularyzowany dokument "Pilecki" wejdzie do kin w całej Polsce. Będzie to historia rotm. Pileckiego, który dobrowolnie dał się osadzić w KL Auschwitz, by zorganizować tam konspirację, a po zakończeniu wojny zginął z rąk katów z UB. Odtwórca głównej roli Marcin Kwaśny przyznał ostatnio, że wartością dodaną filmu jest to, iż powstał dzięki datkom ludzi - bo w ten sposób społeczeństwo spłaci dług rotmistrzowi.

To niejedyny ostatnio kręcony film poświęcony żołnierzom wyklętym, którego twórcy zrezygnowali z szukania wsparcia państwowych instytucji.

Za kanwę scenariusza "Wyklętego" posłużyły losy m.in. sierż. Józefa Franczaka ps. Laluś i Lalek. Ukrywał się on przed Sowietami, a później polskimi komunistami aż do 1963 r.

Co ciekawe, producentem filmu została Fundacja Między Słowami, założona przez... Marcina Kwaśnego. Wcześniej zbiórkę pieniędzy na film "Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać", o losach żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych st. sierż. Mieczysława Dziemieszkiewicza, ogłaszał jego reżyser Jerzy Zalewski. Ale filmu na razie nie dokończono.

- Kuriozalne jest to, że życiorysy żołnierzy wyklętych są gotowymi scenariuszami na filmy, których nie powstydziłoby się Hollywood. Ale my, jako Polska, nie mamy polityki historycznej, jako jeden z niewielu krajów w Europie, więc trudno liczyć na wsparcie przez władze takich produkcji. A dopóki nie będzie mecenatu państwa nad wartościowymi filmami, nic się w tej kwestii nie zmieni - mówi Grzegorz Surdy, były krakowski opozycjonista, współtwórca filmów dokumentalnych (m.in. "W obronie krzyża", "Polscy mudżahedini").

Nastawienie decydentów wobec filmów historycznych, m.in. o żołnierzach wyklętych, negatywnie ocenia także dr Maciej Korkuć, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie. Nie dziwi go, że filmowcy biorą sprawy w swoje ręce. - Bohaterstwo, odwaga, poświęcenie, gotowość do walki o wolność, wierność przysiędze do końca to wartości potrzebne we wszystkich czasach.

Musimy pokazywać przyszłym pokoleniom, że nawet jeśli zginiemy w słusznej sprawie, pamięć o nas nigdy nie zaginie - mówi dr Korkuć.

Bogdan Wasztyl podkreśla, że potrzeba nam filmów "ku pokrzepieniu serc". - Wystarczająco mamy takich o samobiczowaniu się i rozdrapywaniu ran - twierdzi Wasztyl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski