MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fonia czy kakofonia

Redakcja
Amy Winehouse, "Back to Black"

Universal. \\\\\\

Najbardziej niepokorna diva brytyjskiego R\*B powraca ze swym drugim, rewelacyjnym albumem. O Wineohouse, której uroda łączy rysy europejskie, murzyńskie i cygańskie, pisze się na Wyspach często, ale zwykle w kontekście destrukcyjnego stylu życia - o nadużywaniu alkoholu czy bójkach z chłopakiem. Ale jeśli nad czymś naprawdę warto się zatrzymać, jest to głos wokalistki. Silny, pełen niepokoju, a zarazem przejmującej nostalgii i emocji. Głos, którego melodyjną barwę w pełni wykorzystują utwory wyprodukowane przez duet Mark Ronson-Salaam Remi (współpracowali m.in. z The Fugees czy Macy Gray). Utwory nawiązujące do muzyki kobiecych grup z lat 60., do jazzu i początków soulu, a jednocześnie nowoczesne w swojej aranżacji. I co najważniejsze - utwory, które chwytają i trzymają za serce długo po zamilknięciu muzyki. RAFAŁ STANOWSKI

Interpol, "Our Love To Admire"

EMI Music Poland. \\\\\\
Trzeci album amerykańskiego zespołu Interpol jest śmiałą próbą wyjścia z cienia rzucanego nań przez legendarny Joy Division. Zatrudnienie do wyprodukowania nowego materiału Richa Costeya, znanego ze współpracy z Muse i Franz Ferdinand, sprawiło, że premierowe piosenki nowojorczyków mają bardziej przestrzenne i organiczne brzmienie. Decyduje o tym nie tylko szersze wykorzystanie klawiszy, ale także wprowadzenie akustycznych i orkiestrowych dźwięków. Nie zmienia to jednak faktu, że utwory Interpol nadal porażają zawartym w nich ładunkiem goryczy, chwytając za gardło przejmującymi, niemal majestatycznymi melodiami. Połączenie dotychczasowego brzmienia z producenckimi nowinkami sprawiło, że dziś Interpol balansuje między klaustrofobicznym chłodem Joy Division a łagodną melancholią R. E. M

Korn, "Untitled"

EMI Music Poland. \\\\\\
"Untitled" to kolejna próba wyjścia Korna z numetalowego getta - tym razem zaskakująco udana. Zespół, nie rezygnując z charakterystycznego brzmienia opartego o masywne riffy gitar i warczący bas, wprowadził do swych premierowych kompozycji elementy innych gatunków: od gotyckiej nowej fali w stylu Bauhaus, przez progresywny rock spod znaku King Crimson, po elektroniczny industrial w klimacie Nine Inch Nails. Mało tego - muzyka Korna nigdy nie była tak melodyjna. Jonathan Davis jedynie z rzadka pozwala sobie na wrzask, częściej śpiewając czystym głosem, przez co niektóre nagrania z "Untitled" ocierają się wręcz o pop. Ewenementem w historii Korna są ballady - co prawda nieco udziwnione - ale niosące nadzwyczaj spokojną muzykę jak na ten zespół.

The View, "Hats Off To The Buskers"

Sony BMG. \\\\\\
Gitary znów są w modzie. Sięgają po nie coraz młodsi ludzie, odnosząc przy tym zaskakująco spektakularne sukcesy.
Przykładem czwórka osiemnastolatków z Dundee działająca pod szyldem The View. Ich debiutancki album - "Hats Off To The Buskres" - to zgrabne połączenie tego, co brytyjska młodzież lubi obecnie najbardziej: siarczystych riffów gitarowych, buczącego basu, łomoczących bębnów i melodyjnego wokalu. W piosenkach z płyty słychać zarówno echa muzyki z lat 70. - radosnego punka w stylu The Undertones, jak i z lat 90. - emocjonalnego brit-popu spod znaku Oasis. A w tekstach echa życia przeciętnego nastolatka: pierwsze miłości, konflikty ze światem dorosłych, szalone imprezy. Ot - prosty rock and roll w swej archetypowej wersji.

The Fray, "How To Save A Life"

Sony BMG. \\\\\\
Akustyczne brzmienie, spopularyzowane kilka lat temu przez brytyjskie formacje Travis i Coldplay, nadal znajduje swych wyznawców. Należy do nich amerykański kwartet The Fray z Denver, debiutujący albumem "How To Save A Life". Dominują na nim pełne egzaltacji smutne piosenki, których brzmienie wyznaczają z jednej strony typowe dla Travis zwiewne partie gitar, a z drugiej - zapożyczone od Coldplay dźwięki fortepianu. Momentami grupa zapuszcza się w bardziej epickie regiony - wypada wtedy trochę jak Muse w swym najbardziej prog-rockowym wcieleniu. Niestety - płyta razi swą monotonią: wszystkie piosenki są podobne do siebie, żadna z nich nie wyróżnia się ani melodią, ani aranżacją. Co gorsza - ich brzmienie jest nazbyt oczywiste, bo zbyt wiele zawdzięcza pomysłom innych wykonawców.

HIM, "Venus Doom"

Sony BMG. \\\\\\
Działający od czternastu lat fiński zespół HIM wprowadził do historii muzyki popularnej nowy termin - love metal. To przebojowe połączenie ciężkiego rocka, popowych melodii i gotyckiego klimatu przysporzyło grupie sporą grupę fanów - szczególnie wśród nastoletnich dziewcząt. Od czasu największych sukcesów formacji minęły już cztery lata. Ani płyta "Dark Light" z 2005 roku, ani wydana właśnie "Venus Doom" nie wnoszą nic nowego do sprawdzonych wcześniej pomysłów fińskich muzyków. Może i najnowsze dokonania HIM są najcięższe w ich dorobku (inspiracją były dla formacji płyty Black Sabbath), ale groteskowy śpiew Villego Valo i tak skazuje zespół na niepoważne traktowanie w kręgach prawdziwych fanów metalu. PAWEŁ GZYL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski