A w sferze publicznej? Cieszy ekspansja nowych polskich firm produkujących znakomite wytwory: od butów, okien i mebli, po pralinki Karmello, do których sławne belgijskie ani się umywają.
Przez 20 lat mieliśmy niezdarne małpowanie Zachodu lub paskudztwa lichego gustu. Nawet w architekturze widać wznoszącą. Cieszy mnie, że wreszcie udowodniono zależność poziomu smogu od ilości pyłu zalegającego ulice. Od lat wzywałam tu w felietonach do walki ze smogiem - od metod najprostszych, czyli zmywania nawierzchni. Długo bez efektu. Za to w komentarzach czytałam, że przewróciło mi się w głowie, albo że chcę zagrzybić kamienice. A w minionym roku badania prof. Mariana Mazura wykazały, że z „brudu” na ulicach i chodnikach pochodzi aż 60 proc. (!) stężenia szkodliwych pyłów w powietrzu. W rezultacie zaczęto myć krakowskie ulice. Pozostało jeszcze wywalczyć mycie chodników. Zadanie na nowy rok.
Gdy chodzi o generalia to to, co przychodzi mi do głowy ma gorzki smak pustosłowia. Bo sprawy zaszły tak daleko, że kroi się jakaś globalna mentalna rewolucja, którą zresztą widać, że nadciąga, choć w nieciekawej formie.
Symptomem przewartościowania jest rosnąca nieufność wobec demokracji. Niestety, trudno z tym polemizować, bo trudno wytłumaczyć komuś, kto czuje, że mainstream go oszukuje, że się myli. Karierę robi słowo „post-prawda”, naturalne dziecko idiotycznego stwierdzenia, że „każdy ma swoją prawdę”. Gdzie króluje post-prawda, tam media tracą intuicję, kontakt z rzeczywistością i zaufanie.
Wybory w USA, referendum we Włoszech czy Brexit pokazały, że dzieje się tak nie tylko u nas. Gdy dziennikarze stają się politykami, ludzie w odwecie przerzucają się do internetowych źródeł informacji. Nie do portali znanych i uznanych, lecz do fruwających w powietrzu hasełek: fotka i trzy zdania! Mówi się, że w ten sposób Rosjanie mieszali przy amerykańskich wyborach. Niektórzy uważają tę hipotezę za bzdurę powielaną przez obóz Clinton, który nie pogodził się z przegraną. Inni utrzymują, że istnieją dowody.
Mechanikę dezinformacji dawno opisano, z tym że w epoce cyfrowej wszystko jest prostsze. Ktoś wrzuca w internet toksyczną informację; podejmuje ją jakiś portal, za nim inni, a po kilku dniach mówi się o fałszywym newsie jak gdyby był rzetelną prawdą. Ktoś oświadczył, że wymyślił newsa o zakłóceniu sygnału TVP. A więc zakłóceń żadnych nie było? Tylko że akurat chorowałam i wgapiałam się w telewizor i zdarzało się, że żaden kanał TVP nie był dostępny. Inny przykład: znajomy sfotografował na Grodzkiej choinkę ozdobioną nadgryzionym jabłkiem. Sama przesłałam fotkę dalej z komentarzem „Głód w Krakowie”. Fotka prawdziwa, komentarz kpiarski, lecz ktoś nieznający realiów mógłby całość potraktować serio.
W Iraku i Syrii obok wojny realnej trwa wojna na obrazki z toksycznym komentarzem. Francuskie gazety ostrzegają i uczą ostrożności. U nas nikt nie ostrzega ani nie uczy, jak oddzielić ziarno od medialnych plew. Szkoda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?