Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Francja. Poparcie dla skrajnej prawicy szybko rośnie po zamachach [WIDEO]

Remigiusz Półtorak
Przed nami jeszcze druga tura wyborów regionalnych, ale po niedzielnym głosowaniu już można powiedzieć, że stało się coś historycznego. A to dopiero początek. Teraz zacznie się najważniejszy bój - o Pałac Elizejski.

Wprawdzie wszystkie sondaże tak prognozowały, ale i tak nie zmniejsza to dezorientacji po I turze wyborów regionalnych we Francji. Po raz pierwszy Front Narodowy zdobył najwięcej głosów w niemal połowie regionów (w sześciu na trzynaście); po raz pierwszy ma ciągle szanse na dobry wynik nawet tam, gdzie wygrali Republikanie albo socjaliści; po raz pierwszy wreszcie - i byłby to ewenement na skalę europejską - partia skrajnie prawicowa zdobędzie najpewniej samodzielną władzę w jednym lub więcej regionach.

WIDEO: Sondaże dają Frontowi Narodowemu zwycięstwo w I turze wyborów lokalnych we Francji

Źródło: RUPTLY/x-news

Na razie najbliżej jest tego na północy (Nord - Pas-de-Calais - Pikardia) i na południu (Prowansja - Alpy - Lazurowe Wybrzeże). Nieprzypadkowo. Właśnie w tych dwóch regionach liderkami list Frontu Narodowego są Marine Le Pen, szefowa partii i jej siostrzenica Marion Marechal-Le Pen. Obydwie mogą się pochwalić po niedzielnym głosowaniu zebraniem ponad 40 proc. głosów.

Jeszcze ważniejsza wydaje się jednak inna tendencja. O tym, w jakim tempie wzrasta poparcie dla Frontu Narodowego świadczy porównanie wyników z wyborów regionalnych sprzed pięciu lat. Wówczas było ponad 11 proc. w skali kraju, dzisiaj jest prawie 28 proc. Czyli 17 proc. więcej! Dla ugrupowania skrajnego - to niemal jak przepaść.

Co się do tego przyczyniło? Co najmniej kilka czynników, w tym dwa zdecydowanie najważniejsze, bo najświeższe. Z jednej strony ludzie mają ciągle w pamięci nierozwiązany kryzys migracyjny, który od jesieni wstrząsnął Europą i spowodował, że tysiące uchodźców koczują w „dżungli” w Calais, z drugiej - od zamachów 13 listopada w Paryżu minął niecały miesiąc. Nawet jeśli politycy „republikańscy”, z prawa i z lewa, starali się robić wszystko, aby uspokoić nastroje, antyimigracyjna i antyislamska retoryka skrajnej prawicy najwyraźniej okazała się najbardziej skuteczna.

Warto też zwrócić uwagę, że wybory odbywają się w szczególnym okresie - w trakcie obowiązywania stanu wyjątkowego po listopadowych zamachach.

Jeszcze w marcu - po wyborach lokalnych, w których wybierano władze 101 departamentów - pisaliśmy, że scena polityczna nad Sekwaną zaczyna się na trwale zmieniać; że tradycyjny system dwupartyjny, który obowiązywał we Francji od dekad jest zastępowany przez trzech graczy. Nawet wówczas, niedługo po atakach na „Charlie Hebdo” mało kto jednak przypuszczał, że ten wzrost poparcia dla skrajnej prawicy będzie aż tak spektakularny.

Bo już dzisiaj Front Narodowy to de facto pierwsza siła polityczna. Jedyne co mogą zrobić główni przeciwnicy, to zmniejszyć straty, a przede wszystkim ograniczyć wszelkimi sposobami możliwość dojścia skrajnej prawicy do władzy. W jaki sposób? Socjaliści już podjęli decyzję, że w tych regionach, gdzie nie mieliby szans w II turze wycofają swoje listy, aby utrudnić zadanie FN. Choć nie wszyscy chcą się do tego dostosować, mimo osobistych upomnień premiera Manuela Vallsa.

Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli dzisiaj Front Narodowy triumfuje, to także dlatego, iż ani rządzący obecnie socjaliści, ani prawica pod wodzą byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego i byłego premiera Alaina Juppe nie potrafili przez ostatnie lata przedstawić spójnej wizji rozwoju kraju. Populistyczne, antyimigracyjne hasła Marine Le Pen padały na podatny grunt, a ostatnie zamachy tylko pogłębiły niepewność i strach.

W tle toczy się jednak jeszcze ważniejsza batalia. Marine Le Pen nigdy nie ukrywała, że interesuje ją przede wszystkim najwyższy urząd w państwie. Zwycięstwo w wyborach regionalnych na osiemnaście miesięcy przed wyborami prezydenckimi jest dla niej jak los wygrany na loterii.

Dlatego, że dzisiaj Front Narodowy to jedyna partia, dla której dynamika poparcia ewidentnie wzrasta.

W praktyce oznacza to, że przejście do II tury wydaje się więcej niż bardzo prawdopodobne. Już raz, w 2002 roku, osiągnął to ojciec szefowej FN i założyciel partii Jean-Marie Le Pen, choć potem sromotnie przegrał z Jacquesem Chirakiem. Dziś jest niemal pewne, że Marine tak łatwo pokonać się nie da.

Na linii frontu

W I turze wyborów regionalnych we Francji Front Narodowy uzyskał 27,96 proc. głosów. Na drugim znaleźli się Republikanie pod wodzą Nicolasa Sarkozy’ego (26,89 proc.), a na trzecim rządząca Partia Socjalistyczna (23,33 proc.). System wyborczy przewiduje, że jeśli żadna z partii nie przekroczy progu 50 proc. - tak stało się w niedzielę we wszystkich regionach - wówczas jest organizowana II tura (13 grudnia), do której przechodzą listy z co najmniej 10-proc. poparciem. To z kolei otwiera drogę do nowych możliwości, bo partie mogą teraz przedstawić te same listy, połączyć się w bloki albo... wycofać się, żeby zablokować możliwość uzyskania większości przez Front Narodowy. Taką decyzję podjęli socjaliści w trzech regionach.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski