Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galary, płaskodenne łodzie wracają

Robert Szkutnik
Replika galara na pierwszym spływie wypełniona była turystami od dzioba galara zwanego „głową” do rufy zwanej „colem”. Replika prócz wiosła z przodu i steru z tyłu ma też żagiel i silnik
Replika galara na pierwszym spływie wypełniona była turystami od dzioba galara zwanego „głową” do rufy zwanej „colem”. Replika prócz wiosła z przodu i steru z tyłu ma też żagiel i silnik Fot. Robert Szkutnik
Łączany. Dziś flisacy nie wożą galarami towarów a turystów. Po Wiśle pływają już trzy takie łodzie. Jeden galar zbudowano za unijne pieniądze w Łączanach. Ma on rozruszać wodną turystykę.

Łączany w gminie Brzeźnica w powiecie wadowickim przez lata zwano „stolicą flisactwa wiślanego”. – Kiedyś cała wieś żyła z Wisły. Jak był w domu jaki chłopak to było pewne, że pójdzie na wodę pływać – mówi Czesław Wójcik, który urodził się w rodzinie budowniczych galarów i flisaków, zwanych w Łączanach galarnikami. Teraz jest prezesem Związku Marynarzy, Byłych Flisaków i Miłośników Łączan.

To u niego rodzinne

Dziadek pana Czesława Jan budował galary, a ojciec Wojciech budował i pływał. Ale pierwszy raz na wodę do pomocy zabrał pana Czesława brat Edward. Ojciec już wtedy nie żył, a Edward miał po nim trzy galary. Czesław Wójcik miał wtedy może dziesięć lat. Nie był to jego pierwszy rejs.

– Na galary brano mnie od małego, jak nie było ze mną, co w domu zrobić – wspomina Wójcik. To według jego projektu zbudowano w Łączanach replikę galara.

Dawniej galary budowano z drewna świerkowego lub sosnowego, które przywożono, aż z Zawoi. Były długie na dwadzieścia jeden metrów a szerokie na osiem, dziewięć. Ich wielkość ograniczała rzeka Przemsza. Musiał być taki, aby dało się na wodzie zawrócić.

Wykonywano je w warsztatach w okolicy. Ale sami galarnicy często byli biedni, bo wszystko wydawali na zakup tych łodzi, a ten szybko się nie zwracał. Przed wojną łódź do spławu węgla kosztowała równowartość dziesięciu koni.

– Dziób galara zwano „głową”, zaś rufę „colem”. Z przodu miał wiosło, a z tyłu ster. Sterem kierowało się łodzią a wiosło pomagało odbić od brzegu i bezpiecznie do niego dobić. Na środku łodzi była budka na narzędzia i dom flisaka – wspomina Czesław Wójcik. Dodaje, że załogę stanowiło dwóch ludzi. Byli też retmani, którzy znali meandry Wisły i potrafili przeprowadzić bezpiecznie po kilka galarów na raz. Nie było to łatwe, bo na galary ładowano i po 50 ton węgla (w XXw.). Wcześniej spławiano nimi też: zboże, owoce, żwir, sól i mięso, a nawet pocztę dyplomatyczną, często aż do Gdańska.

Wisłą pływano od wieków

Z nurtem rzeki czasem płynęło się łatwo a czasem nie, gorzej było z powrotem do domu. Zanim nastała era holowników parowych, w górę rzeki galary ciągnięto ręcznie lub z pomocą idących po brzegu koni.

Wisła stała się prawnie spławna dopiero po podpisaniu w 1466 roku Pokoju Toruńskiego, kiedy cała znalazła się na terytorium Rzeczpospolitej. Dobre lata dla pływania rozpoczęły się w 1496 roku, gdy Sejm w Piotrkowie uchwalił wolność żeglugi na Wiśle. Warto też wspomnieć o roku 1596, kiedy to Zygmunt III Waza przeniósł właśnie Wisłą dobytek z Wawelu do Warszawy. A w czasie II wojny światowej łączańscy flisacy na galarach prowadzili konspirację i pomagali zbrojnemu podziemiu. Wcześniej galarnik Franciszek Misia z Łączan wraz z muzealnikami ewakuował za granicę miecz Szczerbiec i arrasy wawelskie.

– Póki istniał handel na Wiśle, póty Polska była potęgą – przekonuje Jarosław Kałuża, szyper z Krakowa, który od kilku lat pielęgnuje tradycję ryzy, organizując Królewski Flis na Wiśle. Ryza to było dostarczenie towarów na tratwach do Gdańska, czyli do pala. W tym roku właśnie z Łączan pod koniec kwietnia batem, drewnianą łodzią, żaglowo-wiosłową wyruszył IX Królewski Flis.

Plany na Wisłę

Teraz Kałuża wraz z przyjaciółmi wozi chętnych galarem w Łączanach na święcie Wianków. Chce „zarazić” innych swoją miłością do Wisły i pracuje nad powstaniem Szlaku Kulturowego „Wisła Dusza Polski” oraz Wiślanego Szlaku Bursztynowego. Ma zamiar też stworzyć atlas ptaków zamieszkujących nad Wisłą oraz ryb pływających w jej nurtach.

– Chcemy, aby rok 2017 był Rokiem Wisły – mówi. Te marzenia są zbieżne z tymi, jakie mają pasjonaci flisactwa z Łączan. Tu ma powstać Izba Muzealna poświęcona galarom i flisactwu, planują też Festiwal Flisacki, a największą atrakcją ma być prezentacja w specjalnym nadwiślańskim akwarium zabytkowego galara, którego szczątki odsłoniła Wisła w 2011 roku. W tych działaniach stowarzyszenia lokalne wspierane są przez samorząd.

– Chcemy uruchomić wodny szlak turystyczny na Kanale Małopolskim, zbudować przystanie, ścieżkę ornitologiczną. Tak, aby Wisła znów ożyła – mówi Bogusław Antos, wójt Brzeźnicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski