Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy brakuje serca, jest ciasno

Ewa Tyrpa
Renata Burdek (z lewej) i jej mąż Stefan z uczestnikami Powiatowego Dnia Rodzicielstwa Zastępczego
Renata Burdek (z lewej) i jej mąż Stefan z uczestnikami Powiatowego Dnia Rodzicielstwa Zastępczego FOT. EWA TYRPA
Pomoc społeczna. Dzieciom poszkodowanym przez los, rodzice zastępczy potrafią stworzyć prawdziwą, ciepłą rodzinę i lepsze warunki niż u biologicznych rodziców. Cierpią, gdy muszą się z nimi rozstać, ale gdy dorastają cieszą się, że mogą powierzyć im swoje tajemnice.

Sieroty lub dzieci, których rodzicom odebrano prawa rodzicielskie, albo też czekających na decyzje sądu trafiają do rodzin zastępczych lub innych placówek opiekuńczych. W powiecie krakowskim takich rodzin i placówek jest prawie 200.

– To wciąż za mało na rosnące potrzeby. Nie ma wątpliwości, że pobyt w rodzinach zastępczych, gdzie indywidualnie podchodzi się do dzieci, jest znacznie lepszy, niż w masowych placówkach, jak domy dziecka – mówi Grażyna Tajs-Zielińska, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Krakowie.

Przyznaje, że zdarzają się przypadki niesolidnych rodziców, zajmujących się dziećmi tylko dla finansowego wsparcia. Jednak pond 90 proc. rodzin sprawuje nad dziećmi rzetelną opiekę. Przeważnie rezygnują z niej, gdy mają problemy ze zdrowiem i brakuje im sił na wychowywanie dzieci. Są też przypadki, gdy same dzieci nie chcą przebywać u zastępczych rodziców. Najczęściej zdarza się to w wieku dorastania. Wtedy PCPR szuka dla nich nowych opiekunów, chociaż dla starszych dzieci jest o to dużo trudniej, niż dla małych.

W rodzinie zastępczej dzieci mogą przebywać do 25. roku życia, ale po uzyskaniu dorosłości mogą się usamodzielnić. Wtedy PCPR pomaga im np. częściowo pokrywa koszty czynszu lub pobyt w akademiku, gdy studiują.

Renata i Stefan Burdkowie z Radzi­szowa od siedmiu lat są rodziną zastępczą w formie pogotowia opiekuńczego. Do nich policja przywozi dzieci odebrane rodzicom podczas interwencji lub sami odbierają je np. ze szpitala, gdy rodzice nie chcą się nimi opiekować. Gdy nie zmienią zdania, dzieci przez sąd kierowane są do adopcji, domów dziecka lub rodzin zastępczych.

W rodzinie państwa Burdków przebywało łącznie około 30 dzieci, jednorazowo najwięcej było siedmioro. Najdłużej – przez dwa i pół roku, opiekowali się czwórką rodzeństwa, które teraz przebywa w Domu Dziecka w Zakopanem. Utrzymują z nimi kontakt. Zabierają je na święta, na wakacje. Przywieźli je na ślub swojej córki.

– Nic mnie nie powinno szokować, ale gdy od jednej z dziewczynek dostałam prezent z napisem „Mamusiu to dla Ciebie”, to się rozpłakałam – wspomina pani Renata. Małżonkowie muszą być odporni i przygotowani na różne sytuacje np. kontakt z dziećmi chorymi, jak z siedmiolatkiem leczonym psy­chia­trycznie. Miał ataki agresji, wtedy był niebezpieczny, próbował dusić siostrę, brata chciał dźgnąć nożem. Teraz Burdkowie mają trójkę dzieci z różnych rodzin: 3 i 13-miesięczne oraz 6-letnie.

Stałą formę opieki nad dziećmi sprawują Barbara i Ryszard Księżycowie z Brzezinki. – Nie szukaliśmy dzieci z pięknymi oczami, ale takich, które mogłyby bez problemu porozumiewać się z naszymi dziećmi. Chcieliśmy aby tak jak nasze były spokojne. Chcieliśmy zapewnić im normalne życie – mówią małżonkowie. Mają już doświadczenie w wychowywaniu dzieci innych rodziców. Opiekowali się nimi, gdy mieszkali w Krakowie. Wiedzą co, to trudne dzieci. Przez cztery lata zajmowali się dziewczynką z porażeniem mózgowym.

Potem, na czas urodzin i wychowywania najmłodszej córki Tosi, zrobili przerwę w zastępczym rodzicielstwie. – To jest jak narkotyk, praktycznie nie można całkiem z niego zrezygnować i chce się wziąć kolejne dzieci – twierdzą państwo Księżycowie.

Jednak teraz nie chcieli dzieci tymczasowo. Pamiętają jak bardzo przeżywali rozstania, gdy z dziećmi nawiązali fajne relacje i zaprzyjaźnili się, poświęcili im wiele czasu, a one decyzją sądu wróciły do swoich biologicznych rodziców.

Dlatego postanowili przyjąć tylko takie dzieci, które zostaną z nimi na stałe. Brali pod uwagę dwoje, troje dzieci. Gdy zatelefonowano do nich z PCPR-u z informacją, że są dzieci czekające na rodzinę, nie dowiedzieli się ile ich jest. Poproszono ich o przyjazd do centrum. Okazało się, że zmarła mama siedmiorga rodzeństwa.

– To było w piątek. Dostaliśmy czas na podjęcie decyzji przez weekend, ale już w piątek wieczorem wiedzieliśmy, że to dzieci dla nas – wspomina pani Barbara. Dobrze zna smak dziecka z zastępczej rodziny, bo sama w takiej była, ale jak zaznacza, patologicznej. Wie, jak są odrzucane przez społeczeństwo i że szkoła potrafi je poniżyć.

Dobrze pamięta gdy jej wychowawczyni powiedziała: będziesz zamiatać ulice. – A ja mam wspaniałą rodzinę i swój dom – mówi spokojnie. Mając 16 lat postanowiła, że sama stworzy rodzinę zastępczą. Dobrze wiedziała jaka powinna być i to realizuje. Mówi o sobie: – Jestem biznes women domowa i lubię to co robię.

Podoba się jej ta rola i zajmowanie się dziećmi, które mówią do niej ciociu, do jej męża wujku. Na Dzień Matki chodzą na grób swojej mamy, a na drugi dzień organizują Dzień Cioci, który same wymyśliły. Codziennie okazują jej uczucie: rysują laurki, serduszka, które rodzice pieczołowicie gromadzą.

Małżonkowie pamiętają, jak jedno z dzieci spytało ich dlaczego go wcześniej do siebie nie zabrali. – Myślałam, że mi wtedy pęknie serce – wzrusza się pani Barbara. Nie ukrywa przed dziećmi swego życiorysu. – Jest im łatwiej żyć, bo żona jest wiarygodna – dodaje pan Ryszard, który z satysfakcją opowiada o spotkaniach ze swoimi dorosłymi wychowankami z Krakowa. Odwiedzają ich w domu, radzą się w wielu sprawach, zdradzają swoje tajemnice, także sercowe.

Małżonkowie dużo rozmawiają z dziećmi, wyjeżdżają z nimi na wycieczki. One ciągle kręcą się wokół rodziców, zadają pytania, rozmawiają, tak jak w normalnej rodzinie, a ich 9-letnia Antosia ma najlepszą przyjaciółkę, swoją rówieśnicę. Zapewne 200-metrowy dom teraz mógłby być większy dla 12-osobowej rodziny. Ale dyrektor Grażyna Tajs-Zielińska ma na to odpowiedź: – Nie tam jest ciasno, gdzie nie ma miejsca, ale tam, gdzie nie ma serca.

KOMU MOŻE BYĆ PRZYZNANA RODZINNA OPIEKA ZASTĘPCZA?
- Osobom gwarantującym należyte wychowywanie dzieci.

- Takim, które nigdy nie były pozbawione, nawet w ograniczonym stopniu władzy rodzicielskiej.

- Cieszące się dobrym zdrowiem, co potwierdza lekarz podstawowej opieki zdrowotnej.

- Mającym odpowiednie warunki mieszkaniowe, zapewniające dzieciom własne miejsce do spania, nauki i zabawy.

- Legitymującym się odpowiednimi dochodami i pracą jednego z małżonków.

- Umożliwiającym dziecku zaspokajanie jego indywidualnych potrzeb np. w zakresie edukacji i wypoczynku.

JAK PCPR POMAGA?
- Organizuje szkolenia.

- Zapewnia pomoc prawną oraz psychologiczną.

- Do każdej rodziny kieruje koordynatora.

- Na każde dziecko wypłaca średnio 1 tysiąc złotych z miesięcznie.

- Pomoc może być świadczona do 25. roku, gdy dziecko do tego czasu się uczy.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski