Tekst, stanowiący fragmenty książki „Dom mojego ojca” czytali przedstawiciele lokalnego samorządu, nauczyciele, biblio-tekrze. - To współcześni strażnicy kultury - stwierdziła Danuta Michalik, która zajęła się reżyserią całości. Przyznała, że świadomie odeszła od wskazówek autora, który wyobrażał sobie wystawienie tekstu w formie przedstawienia. - W przedstawieniu często słowo stanowi tylko tło dla gestu i ruchu scenicznego. A my chcieliśmy, aby to słowo było najważniejsze - tłumaczyła.
Marian Makarski, pisząc wspomnieniowy „Dom mojego ojca” ani raz nie użył nazwy Proszowice. Drugi rozdział rozpoczyna zdanie “To miasto nazywa się P.” i to ono stało się tytułem spektaklu z tym, że zamiast “P” jest już pełna nazwa Proszowice. Tekst przeniósł widzów do przedwojennego miasteczka z żydowskimi sklepami, ulicami pełnymi błota i bielonymi domkami. - Jeden z bohaterów książki, Pomykała, to Piotr Pomykalski. Ciekawa postać. Jako zołnierz służył w marynarce wojennej, zmarł w latach 60. - rozszyfrował Henryk Pomykalski, historyk i jedna z osób czytających tekst.
Trudniej dociec, gdzie przed wojną stał tytułowy „Dom mojego ojca”. Książka nie zawiera precyzyjnych wskazówek. - Moim zdaniem był w pobliżu miejsca, gdzie w tej chwili znajduje się bank PKO - uważa Henryk Pomykalski.
Autor: Aleksander Gąciarz
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?