Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Siepraw. Pół życia jako wójt. Jak zdobyć takie zaufanie?

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Fot. Katarzyna Hołuj
Wójt Tadeusz PITALA jest najdłużej urzędującym wójtem w powiecie i jednym z niewielu o takim stażu w Polsce.

Właśnie zaczyna Pan ósma kadencję. To rekord, jaki ustanowiło jeszcze tylko niewielu włodarzy w Polsce. W czym tkwi sekret Pana sukcesu i tego, że mieszkańcy ciągle Panu ufają i Pana wybierają?
Korzystając z okazji, dziękuje mieszkańcom za zaufanie, jakim kolejny raz mnie obdarzyli.
Myślę, że najważniejsze jest to, aby być otwartym na ludzi i słuchać ich. Nie przestrzegam ustalonych godzin przyjęć. Owszem urząd pracuje w godzinach od 7.30– do 15.30, ale ja przyjmuję o każdej porze dnia i nocy, jeżeli tylko jest potrzeba interwencji. Mieszkańcy zgłaszają się raczej nie z pochwałami, ale z uwagami dotyczącymi czy to samego działania urzędu czy tego co dzieje się w gminie, zgłaszają swoje potrzeby i oczekiwania. Czasem jest tak, że jakiejś sprawy nie da się załatwić, ale ludzie chcą być wysłuchani. I nieraz bywa tak, że początek rozmowy jest trudny, a rozstajemy się w przyjaznej atmosferze. Bardzo cenię sobie bezpośredni kontakt z mieszkańcami oraz zgłaszane przez nich uwagi i wnioski.
Myślę, że pomaga mi także apolityczność. Nigdy nie należałem do żadnej partii i zawsze uważałem, że w gminie partii być nie powinno. W powiecie, w województwie może tak, ale nie tu, na poziomie gminy.

Jaka była najtrudniejsza, jaką przyszło Panu jako wójtowi podjąć?
Pamiętam rok 1998 i trudne rozmowy z mieszkańcami w sprawie gimnazjum. My, to znaczy ja i Rada podjęliśmy wtedy decyzję, że powstanie jedno, zbiorcze gimnazjum. Wbrew opinii części mieszkańców. Ale po kilku latach niektóre te osoby, które były przeciwne, przyznały mi rację. I to była chyba największa satysfakcja. To była jedna z najtrudniejszych decyzji zwłaszcza, że Kuratorium nie zajęło wtedy jednoznacznego stanowiska, a jeśli to stanęło raczej po stronie rodziców. Za mną stanęła Rada i to było ważne, że między nami nie było podziałów. Czas pokazał, że jedno gimnazjum się sprawdziło. Jego osiągnięcia i bardzo dobre wyniki to potwierdziły.

Pamięta Pan początki swojej pracy? Jakie one były?
Też były trudne, zwłaszcza pierwsza kadencja. To był taki czas, kiedy wszyscy uczyliśmy się samorządności. Pamiętam duży entuzjazm i zaangażowanie w związku z odrodzeniem się samorządu i świadomością, że mieszkańcy mają wpływ na rozwój gminy. Pewnie niewiele osób pamięta, ale w tym okresie mieszkańcy aktywnie uczestniczyli w prowadzonych przez gminę inwestycjach tworząc komitety społeczne budowy: wodociągów, kanalizacji, gazyfikacji i telefonizacji. Wszyscy mieliśmy świadomość, że nasza praca przyczynia się do poprawy warunków życia. Mając 32 lata należałem do najmłodszych wójtów. Nie miałem dużego doświadczenia w zarządzaniu ludźmi. Bazowałem na tym zdobytym wcześniej doświadczeniu: jako kierownik SKR-u, później jako główny mechanik w Spółdzielni Przyszłość w Świątnikach Górnych, a jeszcze później jako prywatny przedsiębiorca prowadząc własną działalność gospodarczą.
Na początku kluczowy był dobór pracowników. Ja miałem to szczęście, że w większości trafiłem na dobrych, a nawet bardzo dobrych, m.in. panią sekretarz Barbarę Wójcik, której wysokie kompetencje i lojalność bardzo sobie ceniłem.
Później, w drugiej i trzeciej kadencji, było spokojniej. Wraz upływem czasu nastąpiła stabilizacja pracy samorządu, pojawiły się środki zewnętrzne m.in. z fundacji kościelnej oraz z Banku światowego. Wcale niemałe, a procedury ich pozyskiwania i rozliczania były nieporównywalnie prostsze od tych dzisiejszych, przy ubieganiu się o środki unijne.

A gmina? Jaka wtedy była?
Odstawaliśmy mocno od innych gmin, zwłaszcza jeśli chodzi o infrastrukturę wodno-kanalizacyjną. Nie mieliśmy tych sieci, a winna temu była rozproszona zabudowa. Mieliśmy za to rozpoczętą budowę sieci gazowej i stosunkowo rozbudowaną sieć dróg. Nie było telefonów. Pamiętam „wojny” z zakładem energetycznym, aby można było powiesić kable telefoniczne na ich słupach i tym samym obniżyć koszty budowy sieci telefonicznej. Zgodzili się na zawieszenie tylko dziesięciu par , resztę trzeba było powiesić na nowej sieci. Podobnie było z oświetleniem ulicznym.
Budynek urzędu gminy, który był w fatalnym stanie wymagał gruntownego remontu
Pamiętam, że jedną z pierwszych decyzji jaką podjęliśmy, która była ważna i wpłynęła na rozwój gminy, było przejęcie od kuratorium szkół w 1991 roku. Należeliśmy do nielicznych gmin, które to uczyniły, ale się opłaciło. Subwencja na szkoły była wtedy stosunkowo wysoka, można z niej było utrzymać szkoły i jeszcze zostawało środków na inwestycje. Poza tym był bardzo korzystny program inwestycyjny; do każdej wydanej przez gminę złotówki z własnego budżetu, państwo dodawało drugą. Tak wybudowaliśmy szkołę w Czechówce. Potem, kiedy już wszystkie gminy musiały przejąć szkoły, subwencja została zmniejszona.

Co patrząc z perspektyw czasu według Pana nie udało się? Co by Pan zmienił?
Muszę tu wrócić do lat 90-tych, kiedy jeszcze nie było powiatów i sprawy takie jak komunikacja, geodezja i architektura leżały w kompetencji gmin. O ile z komunikacją z geodezją nie było problemu, choć brakowało fachowców, to już z architekturą było gorzej.
Teraz wspomnę konferencję, na której byłem nie tak dawno, podsumowującą 25 lat samorządu. Wniosek jaki z niej płynął był taki, że jedyną rzeczą, jaka samorządom się nie udała jest planowanie przestrzenne. Zgadzam się z tym i uważam, że powinno ono zostać przeniesione z gmin na poziom powiatu albo nawet województwa.

Jako jeden z niewielu włodarzy w powiecie ma Pan luksus posiadania w radzie większości radnych za sobą...
Na przestrzeni lat było z tym różnie, czasem radnych z innych komitetów było więcej niż z mojego. Ale to wcale nie oznaczało złej współpracy. Paradoksalnie czasem z radnymi z innych komitetów porozumiewałem się lepiej niż z osobami z własnego. Pamiętam kadencję kiedy do Rady weszło dużo radnych z komitetu mojego kontrkandydata Jana Marka Lenczowskiego, a współpraca układała się nam tak dobrze, że w następnych wyborach startowali już z list mojego komitetu.

… a z ust tamtego kontrkandydata doczekał się Pan słów uznania, powiedział bowiem, że gmina jest poukładana, przewidywalna co znamionuje dobrego gospodarza. To zaś znamionuje, że potrafi Pan zjednywać sobie nawet przeciwników…
Nasza współpraca później układała się dobrze, zresztą popierałem go jako kandydata do Rady Powiatu. Moim pomysłem było też, aby został szefem LGD. Uważam, że skoro mieszkamy w jednej miejscowości to nie wyobrażam sobie abyśmy ze sobą nie współpracowali . Trzeba podać sobie rękę i rozmawiać.
Bywali też inni przeciwnicy, tacy którzy stosowali wobec mnie nieczyste zagrania, ale nawet wobec nich nie mam urazy.

Ale może warto mieć opozycję, przecież ta „patrzy na ręce” i powoduje że trzeba się dwa razy bardziej starać?
Każdy z radnych ma przecież swoje zdanie i wiem po sobie, że bardziej boli kiedy zaatakuje osoba z mojego komitetu. Przecież jeśli ktoś z moich radnych mówi mi, że zrobiłem błąd, to jest większa szansa na to, że faktycznie go zrobiłem. Takie głosy zdarza mi się słyszeć i podchodzę do nich bardzo poważnie.

Siepraw od lat jest wysoko notowany w rankingach rozwoju. Szczyci się znakomitymi wynikami egzaminów gimnazjalnych, ale też wysokim saldem migracji. Co przyciąga tu ludzi?
Kiedy zaczynałem być wójtem gmina liczyła ok. 6100 mieszkańców, a dziś ma ich ok. 8700, czyli o jedną trzecią więcej. Swoją rolę odgrywa w tym przyrost naturalny, ale mamy również dodatnie saldo migracji. . Jestem przekonany, że decydują o tym: otwartość i serdeczność mieszkańców, uzbrojenie działek w media, dobre szkoły, bliskość Krakowa. Myślę że gdyby komunikacja była lepsza to ludzie jeszcze chętniej i liczniej by tu osiadali. Próbujemy coś z tym zrobić, choć to jedna z najtrudniejszych spraw.

Wyzwanie na tę kadencję?
Jednym z najtrudniejszych z zadań, które musimy rozwiązać jest poprawa jakości
usług komunikacji publicznej do Krakowa i Myślenic. Czekamy na zmianę ustawy o transporcie publicznym. Wejście ustawy wcześniej uchwalonej zostało zawieszone ze względu na protesty przewoźników i nieprzygotowanie samorządów do nowych rozwiązań.
Rozmawiamy z przewoźnikami, którzy świadczą usługi przewozowe. Z MPK rozmawialiśmy i może do tych rozmów jeszcze wrócimy, choć koszty takiego transportu są olbrzymie, podejrzewam, że dopłacenie do kursów MPK kosztowałby nas około miliona złotych rocznie.
Optymalnym rozwiązaniem byłaby kolej, ale to perspektywa bardzo odległa, a my musimy działać szybko.

A jakie są inne cele na tę kadencję?
Planujemy rozbudowę szkoły w Zakliczynie, co wymusza na nas reforma oświaty. Dostrzegamy pilna potrzebę budowy przedszkola w Zakliczynie. Decyzję podejmiemy po rozbudowie szkoły, dlatego to ona jest priorytetem. Będziemy kontynuować przebudowę dróg gminnych i powiatowych, liczymy na dalszą współpracę z powiatem. Mamy środki zewnętrzne na zagospodarowanie otoczenia Zbiornika Dobczyckiego. Poza tym czeka nas jeszcze dokończenie budowy Słonecznego Parku oraz działania związane z ochroną środowiska i dużo drobnych rzeczy, wizerunkowych, na które nie zawsze było nas stać.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

FLESZ: Wszystko co musisz wiedzieć o oponach zimowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski