Jeszcze tydzień temu pełne groźnie wyglądających robotnic. Teraz w powieszonej u powału konstrukcji panowała martwa cisza. Ani śladu po licznych zastępach owadów.
Pół miesiąca temu naliczyłem jednocześnie kilkadziesiąt zajętych wytężoną pracą owadów. Nawet w nocy z gniazda dolatywał chrobot. O nie! Nie jestem na tle głupi, by delikatnie postukać w ściany! Chłody przytępiły aktywność zmiennocieplnych owadów. Wpędziły je w letarg, ale ani myślę sprawdzać, czy i jak szybko mogą wrócić do życia.
Nawet resztki wielkiej armii w zamkniętej przestrzeni strychu mogą mi urządzić piekło. Wielką banię zdejmę i rozbiorę na części, ale po kilku solidnych przymrozkach.
To gwarancja śmierci wszystkich owadów. Prawie wszystkich, gdyż przeżyją młode królowe. Tylko one są w pełni rozwiniętymi szerszeniami. Na wiosnę zaczną budować własne rodziny. Mozolnie. Od podstaw. W pocie czoła. Jeśli przetrwają zimę.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?